Dojechało do mnie w końcu piwo uwarzone w browarze Ciechan przez Czesława Dziełaka. Wygrał on I Warszawski Konkurs Piw Domowych. Kurier bohatersko dostarczył mi paczkę o 19:07. Nie mogłem się powstrzymać więc otworzyłem szybko i moim oczom ukazała się bardzo estetyczna etykieta. Trochę mi kapsel nie pasował ale to możemy im wybaczyć.
Zacznijmy od tego, że Czesław wygrał też konkurs Birofilia stylem Imperial IPA, którego degustacje zobaczycie w piątek. Od razu mogę wam napisać, że Grand Prix z Ciechana bije tamto na głowę. Dlaczego?
Po otwarciu butelki dostajemy nie pstryczka, nie pięścią, ale całym betonowym klocem wielkości malucha w nos. Tak pięknego aromatu chyba w życiu nie czułem. Chmielowość cytrusowa, głównie owoców tropikalnych po prostu eksploduje w nozdrzach, i nie jest to zalegająca/męcząca słodycz lecz taka... no, owocowa! Ananas, grapefruit, mango, papaja, tylko wybierać! Kolor to bursztyn, piana też niczego sobie. Biała, zbita i utrzymuje się dość długo. Ładnie też oblepia szkło.
Jezus, raj.
Szczerze, boję się wziąć łyk. Wiem, że tak jak z wódką na polskich imprezach, zawsze będzie za mało. Zaczynam pić jednak, poowoolii. Oh tak, idealna koegzystencja słodów z chmielami. Tropiki aż kipią ale nie przeszkadzają. Nagazowane akurat według mnie czyli poniżej średniej. Wszystko skleja ze sobą leciutka żywica. Gorycz idealna wręcz, nie jest jakaś uber mocna ale to przeca nie imperial. Nic nie zalega, nic się nie wyrywa z szeregu. Aż mi jest wstyd ale zostałem czystym fanboyem tego piwa. Nie da się ukryć, że jest to najlepszy przedstawiciel stylu AIPA jaki piłem w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz