Winter is coming a wraz z nią wszelakiej maści portery,
stouty, RISy, po części black IPA, koźlaki no i oczywiście weizenbocki (o
piwach świątecznych nie wspomnę). Te ostatnie są dość specyficzną grupą bo z
moich ostatnich obserwacji wynikło, że ciężko jest wypić takiego, który nie
byłby po prostu lekko zakamuflowaną pszenicą. Entuzjazmu dodaje fakt, że olbrachtowy stout okazał się całkiem przyzwoitym piwem. Może i pszeniczny koźlak też im wyszedł?
Prawda jest taka, że miałem się w końcu wziąć za piwa z browaru Olimp, nowy Prometeusz i Kentauros zalegają mi w piwnicy a dzisiaj dojdzie do nich jeszcze Hera i Nyks... Niestety moja wrodzona ciekawość zaprowadziła mnie w najczarniejsze czeluście internetu gdzie wyczytałem, że weizenbock z Olimpu jest mocno średniawy, u niektórych nawet zepsuty. Uwagę więc bardzo szybko skierowałem na coś, co według mnie jest o wiele bardziej złowieszcze niż taka etykieta Golden Monka.
Prawda jest taka, że miałem się w końcu wziąć za piwa z browaru Olimp, nowy Prometeusz i Kentauros zalegają mi w piwnicy a dzisiaj dojdzie do nich jeszcze Hera i Nyks... Niestety moja wrodzona ciekawość zaprowadziła mnie w najczarniejsze czeluście internetu gdzie wyczytałem, że weizenbock z Olimpu jest mocno średniawy, u niektórych nawet zepsuty. Uwagę więc bardzo szybko skierowałem na coś, co według mnie jest o wiele bardziej złowieszcze niż taka etykieta Golden Monka.
Mleczko dał wodzę fantazji i połączył dwa światy: dawne czasy "poland strong" pomieszane z pyszałkowatym stylem życia i wątpliwej teraźniejszości (niedawno z resztą wliczonej do PKB). Z początku myślałem, że najbardziej rozbawia mnie mina króla, który jest wręcz wniebowzięty. Dopiero teraz, jak tak sobie patrze na zdjęcie, zauważyłem, że ta kobieta pracująca ma szpilki... znak naszych czasów mówię wam. Już nie będę się czepiał, że biorąc pod uwagę wysokość postaci ona się po prostu przytula do jego klaty, prawdopodobnie owłosionej jak u prawdziwego mężczyzny. Piwo owłosione nie jest, piane ma niską, na pół palca może. Drobna i kożuszek jak się już uformuje to pozostaje do końca. Kolorek ciemnego bursztynu, zmętnione jak być powinno.
W aromacie uderza od razu banan z goździkiem i gdy już zacząłem powątpiewać pojawiają się też ciemne owoce, głównie rodzynki i bardzo specyficzny, lekki alkohol przypominający trochę dofermentowane owoce. Całość wydaje się taka pełna, powiedziałbym że nawet lekko zapychająca. Po wypiciu paru łyków już nie mam złudzeń, to jest weizenbock. Mocno chlebowe z ciemnymi owocami, znowu głównie rodzynkami. Niestety coś chyba poszło nie tak bo wszystko przykrywa mocny goździk i nawet przyjemny banan mu nie daję rady. Przesadyzm tych przypraw daje takie suche poczucie w ustach. Jakby sobie człowiek je nasypał prosto na język. Goryczka niska, książkowa. Końcówka trochę cierpka i niepotrzebnie zalegająca. Całość jest jednak pełna, zbożowa i przyjemnie wypełniająca. Mam problem z rozpoznaniem profilu alkoholowego, jest go mało ale jednak robi robotę i ogrzewa przyjemnie. Problem jest jednak w tym, że ma taki pusty smak... owocowy profil z aromatu poszedł gdzieś w cholerę i została taka pusta powłoka... cholera no nie wiem jak to wam wytłumaczyć. Podsumowując byłby to całkiem przyjemny koźlak pszeniczny gdyby nie te przytłaczające momentami przyprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz