Odezwał się ostatnio do mnie właściciel nowego sklepu internetowego zajmującego się sprzedażą wysyłkową piwa rzemieślniczego. Jako, że dopiero co otworzył swój biznes chciał się jakoś wypromować, pomóc w tym miałem mu ja. Wychodzę z założenia, że im więcej internetowych sklepów piwnych tym lepiej. Dobrze wiecie, że to główne źródło craftu dla takich ludzi jak ja, mieszkających w totalnych zadupcach piwnych.
Piwna Przystań dopiero co otworzyła wrota ale z tego co widzę zapełnia się już powoli craftem nie tylko polskim ale i zagranicznym. Co przykuło moją uwagę to bardzo nowoczesny wygląd strony. Może i miałem małe zastrzeżenia co do szablonu ale całość jest jak najbardziej na propsie. W ramach współpracy wybrałem parę piw, które będziemy sobie degustować w najbliższym czasie. Pierwsze piwo (wybrane przez Was na facebooku) pochodzi z browaru, który wypuścił tak bardzo zachwalanego przez mnie stouta. Czy ich mix IPA z black IPA będzie równie wyśmienity?
Etykiety z Buxton należą (według mnie) do grona tych najładniejszych, wliczając wszystkie, które moje oczęta widziały. Nie są kontrowersyjne, nie są też dziełami sztuki malowanej palcami lewej stopy. Są po prostu cholernie dobrze zaprojektowane, jak minimalistyczne mieszkanie typu loft, które się każdemu z nas marzy. Wymiarowo bardzo dobrze pasują do małych butelek. Piwo nie odbiega swoim wyglądem i także zachwyca. Piękna czapa piany, drobnopęcherzykowa i wysoka. Trzyma się nader długo i pozostawia bardzo ładny lacing. Kolor to przyciemniony rubin, bardzo przyjemnie się prezentuje. Zmętnione ale wydaje mi się, że głównie przez podróż w plecaku. Wcześniej przez butelkę wydawało mi się dość klarowne z osadem na spodzie. Zaczarowało mnie to piwo, szczególnie w tym szkle. Magia teku działa.
W sumie to nie wiem do jakiej kategorii przypisać Axe Rocks. Jakby nie patrzeć IPA + Black IPA = Black IPA ale sam Buxton nazywa to połączenie „black and tan” które w skrócie oznacza po prostu mix jasnego piwa typu ale z ciemnym (powszechna praktyka na wyspach bodajże od siedemnastego wieku). Pierwszy niuch i jakoś nieszczególnie czułem się zachwycony. Zdawało mi się, że wyczuwam po prostu średnio intensywne tropiki, nic więcej. "Piana głupcze" - odezwał się mój wewnętrzny diabeł. Rzeczywiście, dawno nie degustowałem piwa, którego piana tak długo się utrzymywała, i to tak wysoka w dodatku. Szybki łyk, spora ilość białej czapy została na wąsach. Kolejny niuch i... jeeest. Wyraźny aromat cytrusów wraz z tropikami (mango, bodajże ananas, grapefruit). Gdy chciałem już się zapytać w myślach gdzie ten "black" jak na zawołanie pojawiła się żywica z dużą ilością ziemi, w dodatku podbite lekkimi palonymi słodami. Oho, będzie inne podejście do tematu widzę. Po lekkim ogrzaniu wychodzą też nuty iglaste. W smaku jest totalny pogrom i las zbliżający się do murów (kto odgadnie do czego to odniesienie?). Początek wydaje się trochę słodki (tropiki) lecz bardzo szybko władzę przejmuję żywica. Ta też nie ma lekko i staje się ofiarą potężnie intensywnej goryczki, która wraz z czarnoziemem klasy supreme zachwyciłaby nawet najbardziej przechmielonych piwoszy. Do tego dochodzą sosenki, ba, cały las sosen. Człowiek aż czuje igły w przełyku. Najlepsze jest jednak to, jak dobrze wszystkie te doznania współgrają ze sobą. Mój wewnętrzny masochista cieszy się niezmiernie. Goryczka w ogóle nie zalega a jej miejsce na finiszu przejmuje żywica z delikatną palonością. Wysycenie średnio do wysokiego, idealne wręcz. Treściwe ale broń Boże nie jest zapychające. Nie pokusiłbym się raczej o dokładkę, intensywność smaków jest tak wysoka. Piwo, którym należy się po prostu delektować. Bardzo dobry przykład na to, że czarna IPA nie musi być wyłącznie palona.
WWW
PS: po przeczytaniu paru recenzji na RateBeer zdziwiłem się mocno. Gdzie w tym ludzie wyczuli głównie wysoką paloność i cytrusy w smaku? Nie wiem, o wiele bardziej pasują mi moje, ziemiste doznania.
Buxton to łatwizna :) Co byś nie nalał, powala na łopatki. High Tor polecam wszystkim podniecającym się Red Aipą Birbanta, The Living End polecam każdemu. Tego akurat nie piłem, będę polował.
OdpowiedzUsuńPS Rednick Stout = Guiness x 100