Śledź mnie na:

Poznańskie Targi Piwne 2015



By  Piwny Brodacz     24.11.15    Tagi:,, 

Zaskoczenie, szok, niedowierzanie. Wróciłem właśnie ze swojego 2 (słownie drugiego) festiwalu piwnego w tym roku. Ci co mnie znają wiedzą, że moje wyjazdy na takowe eventy zaczynają się (i kończą) na Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa. Coś mnie jednak tknęło w tym roku (dla przypomnienia, dwa lata temu oceniłem bardzo nisko organizacje owych targów). Rok temu termin mi nie podszedł i jak na złość PTP 2014 zostało ocenione bardzo wysoko przez brać blogerską. W tym roku postanowiłem pojawić się na nich chociaż na jeden dzień, nawet jeśli musiałbym się na nie dostać znienawidzonym przeze mnie PKP.

A właśnie, Polskie Koleje Państwowe. Pomijając fakt, że nie ma taniego połączenia bezpośredniego z mojej miejscowości do Poznania (prosta linia kolejowa, coś koło 100km)... jechało mi się całkiem przyjemnie. Okej, czekałem trochę na drugi pociąg, ale ten okazał się nowy, wygodny, pachnący i... cichy. Pierwszy był stary, śmierdzący i w dodatku drzwi pomiędzy wagonami się nie zamykały, ale spędziłem w nim tylko 20 minut podróży.


Pierwsze co mnie pozytywnie zaskoczyło po wejściu na halę to... brak parasoli. Wydawałoby się, że jest to rzecz logiczna, dwa lata temu nie było to jednak takie oczywiste. Duże propsy, szkoda tylko, że nie było trochę więcej ławek i stołów. Za kolejny plus należy uznać wielkość pomieszczenia. Można powiedzieć, że organizatorzy wkomponowali się idealnie w potrzeby wystawców. Nie dało się odczuć jakiegokolwiek skrępowania mimo tłumów w godzinach wieczornych.


Co do samych wystawców, im też należą się brawa. Duża ilość kranów i osób obsługujących spragnionych piwoszy skutkowała bardzo krótkimi kolejkami. Po horrorze jaki można było kiedyś przeżyć we Wrocławiu, Poznań wypadł wybitnie dobrze. Browary odpowiadały na praktycznie każde pytanie (nawet te mniej lub bardziej idiotyczne) i szczerze mówiąc zazdroszczę im prawie, że stoickiego spokoju. Ja już dawno lałbym niektórych krzesłem po plecach słysząc ich głupiomądre gadki. Tutaj pozdrowienia dla Pana Stanisława z browaru Gościszewo, z którym odbyliśmy bardzo przyjemną pogawędkę o jakości polskich piw i modzie na ajpy-srajpy.




Mały Karny Żubr należy się organizatorom za szkło festiwalowe. Co prawda nonic o pojemności 0,3l to fajna sprawa, ale IPA i Stout Glass to już trochę przeżytek, szczególnie w cenie 30zł. Ja się jednak tym nie martwiłem zbytnio, plan miałem z góry założony. Mianowicie dostać się do stanowiska AleBrowaru i zakupić upragnionego tumblera z grafiką Smoky Joe. Jak łatwo się można domyślić, udało mi się. Każdy powinien mieć to poręczne maleństwo w swoim szklanym arsenale. Jest idealne do degustacji i nadaję się na wypady poza dom. Inna sprawa, że nikt (oprócz bodajże browaru Amber) nie pokusił się o torby z przegródkami na butelki. Takie małe dwa minusiki, w sumie to nie wiem nawet po co o nich piszę.





Jedno co mnie na samym początku rozbawiło to pewnego rodzaju podział na dwa fronty. Po jednej stronie hali znajdowały się browary znane i lubiane czyli rzemieślnicy, trzymające fason browary regionalne itp. Po drugiej zaś był Koreb, EDI, Witnica... ale był też Dukla, Browar na Jurze i parę innych. Ja jak i moi znajomi nie ukrywaliśmy rozbawienia na samą myśl, że ktoś postanowił te trzy perełki polskiego browarnictwa umieścić daleko od uznanego przez wielu craftu. Dla zabawy spróbowaliśmy piwa ciemnego z EDIego. Vibovit z dodatkiem cukru, pycha.





Zanim przejdziemy do piw warto wspomnieć o innych atrakcjach. Była Piwna Matura, na którą niestety się nie załapałem czasowo. Było strzyżenie z okazji akcji Movember. Była też, jakże by inaczej, gastronomia w postaci food trucków, nie zabrakło też kuchni polowej. Sprawnie wychodziło im wydawanie posiłków, wszystko dzięki numerkom. Żarcie też niczego sobie aczkolwiek ja spróbowałem tylko frytek i zapiekanki. Dopiero po powrocie do domu stwierdziłem, że był to niewystarczający podkład pod tą ilość wypitych piw... Ekhem, food trucki, właśnie. Namiot, przy którym owe auta stały był dodatkowo ogrzewany przez koksowniki więc mało kto narzekał, że mu zimno. Można było też obejrzeć prawdziwe kadzie fermentacyjne, powąchać świeży słód i chmiel, czy też wymienić się kapslami (i nie tylko) z birofilistykami. Oczywiście były też wykłady, głównie blogerów, na różniaste tematy piwne. Niektórzy byli trochę stremowani, ale w ogólnym rozrachunku poradzili sobie bardzo dobrze. Ja bym pewnie umarł na ból brzucha zanim bym wyszedł na scenę.

Kingpin jak zwykle się wyróżniał, tym razem doborem sprzętu grającego.
Poznań, jako mieszkańcy, pokazał, że nie boi się takich eventów. Wózki z dziećmi to był normalny widok w hali targowej. Nikt nawet nie pomyślał, że może to być impreza wyłącznie dla wypitych studentów. Wiele ludzi zaufało organizatorom, uważam, że słusznie. Po części była to na pewno zasługa policji, która miała swój namiot zaraz obok sceny. Przyjemna, rodzinna atmosfera bez dmuchanych zamków i straganów z tandetnymi zabawkami? Ależ proszę bardzo.

Chyba ktoś kogoś poprosił o Tyskie z tanka.
Nie zabrakło też konkursu, a nawet dwóch. Pierwszym był Konkurs Piw Domowych a drugim Konkurs Piw Rzemieślniczych. Ten ostatni cieszył się dość duża popularnością wśród widzów. Niektóre typy do podium nie bardzo mi się podobały, ale jak to mówią o gustach się nie dyskutuje. Ważne jest to, że Wojciech Frączyk z browaru Widawa pozamiatał. W dodatku jego porter wędzony wygrał główną nagrodę "Kraftu Roku". Wygrane w poszczególnych kategoriach wyglądały tak:


Smoked Beer: Widawa – Smoked Porter
Grodziskie: Nepomucen – W Stylu Grodziskie
Pils: Bierhalle – Pils
Weizen: Nowy Browar Szczecin – Weizen
White IPA: Trzech Kumpli – PanIPAni
Black IPA: Roch – Fryz
Stout: Browar Tumski – Stout
Pumpkin Ale: Brovaria – Dyniowe
Sour Ale: Browar Na Jurze – Kwas Pruski
Barrel Aged: Reden – Wostok


Dużym zawodem, według mnie, był brak porteru. Organizatorzy mogli sobie odpuścić na przykład piwo dyniowe na rzecz stylu, który jest wręcz uwielbiany w Polsce. Chyba nie jestem jedyny, który tak uważa. Bardzo zdziwiło mnie za to pierwsze miejsce w kategorii APA dla 10 Hops...



Wreszcie możemy przejść do tego, co najważniejsze na takim festiwalu. Piwa było mnóstwo, dla przykładu sam SzałPiw miał aż kilka rodzai swoich kwasów. Przyznam się, że marnie się przygotowałem i nie zrobiłem sobie ściągi z premier. Inna sprawa, że wiele premierowych piw poszło już pierwszego dnia... Z tych przyczyn moja lista wypitych craftów jest dość chaotyczna, polecam śledzić mnie na Untappd gdzie oceniałem je na bieżąco. Numerem uno jak dla mnie był Smolarz z browaru Profesja przepuszczony przez randalla. Nie dość, że był to cholernie dobry stout (bardziej zwykły niż american) to jeszcze dzięki temu przyrządowi każdy dodatkowy składnik wręcz eksplodował, tak w aromacie jak i smaku. Liberty Stout z Widawy był bardzo dobry, choć miał za dużo cytrusów w sobie jak na mój gust. Smoky Joe jak zwykle na propsie. Kwas truskawkowy i porzeczkowy z SzałPiw... poezja, chłopaki na pewno nie odpuścili jakości na rzecz ilości. Koźlak Jesienny z browaru Nepomucen okazał się być nad wyraz przyjemny jak na tak nudny styl (szczególnie w takim miejscu i czasie). Dragon Fire z Pracowni Piwa okazał się być leciutko doprawionym żytnim IPA, ot nic nadzwyczajnego według mnie. Tutaj skończę, więcej grzechów nie pamiętam i takie tam. Zabrałem ze sobą aż 3 butelki więc będzie co oceniać w domu. W dodatku kupiłem sobie swoją pierwszą koszulkę piwną (piwny bloger bez piwnej koszulki?!) ze świnią kingpińską z etykiety Muerto.





Nic więcej mi do głowy nie przychodzi więc pozostało mi tylko podziękować organizatorom, browarom i ludziom, z którymi spędziłem ten jakże przemiły dzień. Za rok, trzeba będzie zostać w Poznaniu na dłużej. Dla ciekawskich: wszystkie foty zostały zrobione obiektywem stałoogniskowym 30mm. Da się bez zooma? Da się. A teraz... jeszcze więcej zdjęć!

WWW






Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

3 komentarze:

  1. Yo, jak chcesz, to Ci prześlę arkusze z matury. No i sprawdzę, jeżeli odeślesz swoje typy ;)
    Na konkurs się już nie załapiesz, no ale zawsze coś :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez chetnie przyjme arkusz i odesle do sprawdzenia. autsajder1990@gmail.com

    OdpowiedzUsuń


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com