Możecie mnie nazwać starym piernikiem, ale ja naprawdę lubię korzenne akcenty w piwach świątecznych. Oczywiście polski craft nie byłby sobą gdyby nie próbował na swój pokrętny sposób namieszać także w tej kwestii. I tak mieliśmy już piwa świąteczne, które nic ze świętami nie miały wspólnego. Jeżeli dobrze pamiętam tak było z Saint No More z AleBrowaru.
Ku mojemu zdziwieniu w sklepach pojawił się zestaw prezentowy z Pinty. Nie żaden sztos w kartoniku za 35zł, a po prostu 6 piw, w tym jedno specjalnie uwarzone na tę okazję. Old Ale i Quatro jakoś mnie nie interesują, dlatego zakupiłem świątecznego portera oddzielnie.
Ku mojemu zdziwieniu w sklepach pojawił się zestaw prezentowy z Pinty. Nie żaden sztos w kartoniku za 35zł, a po prostu 6 piw, w tym jedno specjalnie uwarzone na tę okazję. Old Ale i Quatro jakoś mnie nie interesują, dlatego zakupiłem świątecznego portera oddzielnie.
Byłem na serio zdziwiony gdy zobaczyłem etykietę. Tematyczna i pasująca do nazwy? U Pinty? Armagiedon Panie! Ładne kolorki, wyraźne, grafika też niczego sobie. Piwo wyglądało na czarne, ale przy bliższym poznaniu wyszła brunatna barwa. Mętne, z pianą na dwa palce która opada dość szybko. Kożuch pozostaje jednak do końca.
Zaznaczmy to już na początku: piernika w tym nie ma. Dla większości z Was będzie to pewnie bardzo dobra wiadomość. W dość średnio intensywnym aromacie można za to wyczuć kakao i to takie lepsze, prawdziwe że tak się wyrażę. W tle miód i prażony słonecznik. Czy kojarzy mi się ten miks ze świętami? No niekoniecznie. Czy mi przypadł do gustu? Oczywiście.
Ohohoho, w smaku jest... dziwnie. Tekst z etykiety, czyli "Raz w roku piwo może smakować inaczej." pasuje idealnie w tym przypadku. Po pierwsze: ciałko. Balansuje na granicy wymagań, które mój wewnętrzny alkoholik postawił tzw. piwom świątecznym. Trochę niżej i uznałbym tę konsystencję za dry stout. Po drugie nagazowanie, ociupinkę za wysokie. Jednak to dopiero smaczki wywracają całość do góry nogami. No bo tak... na pierwszym planie niby pojawia się mocne kakao z wanilią, ale w miarę ogrzewania się piwa przykrywać je zaczyna gorzka czekolada i palone słody. Gdzieś w tle pojawia się też miód, ale jest o wiele słabszy niż w aromacie. Goryczka wyczuwalna, ale krótka, palona. Finisz wyraźnie gorzki, czekoladowy i z zalegającym lekko popiołowym posmakiem. Bardzo dziwny trunek. Nie jest obrzydliwy, wypiłem bez grymasu. Problem w tym, że ani to nie jest świąteczne, ani też zbytnio porterowe. No i pewnie jutro już o nim zapomnę...
----------
Styl: Christmas Porter
Alk: 8,4% Obj.
Ekstrakt: 22°
IBU: b/d
Skład: słód (Weyermann pszeniczny, Fawcett Brown, Fawcett Pale Chocolate, Fawcet Crystal, Torrified Wheat), chmiel (Columbus, EKG), miód, wanilia, drożdże Safale S-04.
Do spożycia: 21.11.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz