Drugie picie:
Kupiłem sobie ostatnio błotniki do roweru. Tak wiem, dla osoby która jeździ bardziej MTB po lasach jest grzechem mieć zamontowane plastikowe shity, które tylko latają i bardziej przeszkadzają gdy męczysz się w piachu i na korzeniach. Większość z nas jednak ma na myśli te tanie plastiki, które kosztują coś koło 30zł za komplet. A może by tak zainwestować trochę więcej w swój ukochany rower?
Wybrałem kombo zwane Shield. No prawie, z przodu mam shielda a z tyłu to samo tylko accent'a. Przyznam szczerze, że po paru jazdach stwierdziłem, że są idealne. Twarde mocowania, ogólne wykonanie bardzo wytrzymałe. Osobiście nie mam nic do brudu, nawet lepiej się człowiek czuje wracając cały brudny po rowerowym wypadzie. Ale co np z jazdą codzienną do pracy? Jakaś ochrona się jednak przyda. Dlatego polecam wam taki zakup. Nie warto być sknerą i zakładać tanie zestawy za 30zł, które i tak się telepią i nie ochronią naszych wyjściowych jeansów przed kałużami na drodze. Ale co z tym wspólnego ma Belg z Lwówka? Ano to, że sączyłem go dzisiaj przy zakładaniu/przeglądzie roweru. Idealny pretekst do kolejnego powrotu piwnego.
Problem z Belgiem jest taki, że był on uważany za najlepsze piwo z Lwówka (dla mnie najlepszym jest ich nowy Porter), co prawda od początku mało miał wspólnego z belgijską odmianą pale ale ale co tam. Kolor się nie zmienił, jest klarowne, miedziane. Bardzo ładnie prezentuje się w szkle z tym że ma dalej problem z pianą. Co prawda rośnie fajnie i jest drobna ale kurde znika w szybkim tempie. Na szczęście coś po sobie zostawia i piwo nie wygląda po chwili jak woda z sokiem.
Nos do pokala i już nie jest tak fajnie. Co prawda lekka owocowość z karmelem się pojawia ale przytłacza to wszystko masełko. Na szczęście całość nie powala intensywnością a co za i tym idzie nie odpycha aż tak mocno masełkiem. Brak też jakichkolwiek przypraw, które by podkreślały belgijskość tego piwa. Kurde średnio to widzę, po przedpremierowym Jankesie, za którego dziękuje Pani Anecie, spodziewałem się czegoś lepszego od Lwówka. Miłe zaskoczenie spotyka mnie przy pierwszym łyku, nie jest źle. Jest słodko, karmelowo ale da się wytrzymać. Lekkie owoce z niską ale za to przyjemną goryczką. Wszystko skleja słodowość, która czasami wydaje się trochę muląca (a może to ja dzisiaj taki zmulony jestem po prostu). Znowu jednak brak przypraw, głównie pieprzu, którego ja osobiście poszukuje w belgijskim ale. Pije się szybko i nawet przyjemnie. Wysycenie średnie do niskiego, nie przeszkadza w piciu. Nie zmienia to jednak faktu, że ogólne odczucia są nijakie. Brakuje swoistego pazura belgijskiego.
Oryginał 06.08.2013:
Zmiana etykiety na browarach z Lwówka była idealnym pretekstem aby powrócić do nich. Dzisiaj Belg czyli bardzo przyjemna chmielowa goryczka do której podczas ogrzewania dołącza lekki posmak owocowy. Piwo bardzo mocno pijalne. Samo patrzenie na nie sprawia przyjemność, rdzawy trunek aż się prosi o wypicie do końca. Jedynym problemem jest szybko znikająca piana. Po prawej stara etykieta i kapsel.
59 year-old Statistician IV Bernadene Beevers, hailing from Port Hawkesbury enjoys watching movies like "Hamlet, Prince of Denmark" and Foreign language learning. Took a trip to Garden Kingdom of Dessau-Wörlitz and drives a Aston Martin DB5. nastepny
OdpowiedzUsuń