Drugie picie:
Obiecałem sobie, że już nigdy nie kupie wina w butelce po piwie. Niestety w sklepie nie mieli nic z rodziny porterowatych oprócz dubla z Primátora. No chyba, że człowiek wlicza ciemniaki czeskie do tej kategorii... ja chciałem się rozgrzać, szczególnie po pierwszym w tym sezonie skrobaniu szyby o poranku.
Wziąłem więc dwie butelki. Mam taką nową zasadę, gdy kupuję piwo nadające się do leżakowania zawsze biorę dwie butelki. Druga leci do piwnicy a ja zapominam o niej na co najmniej rok (chociaż w sumie to zależy od typu piwa). Są oczywiście wyjątki, na drugą butelkę Hades Gone Wild nie jest mnie po prostu stać... ale taki czeski porterek za 4zł? Czemu nie. Usiadłem sobie wygodnie po pracy patrząc na piwne wieści z ryjoksiążki, z przyzwyczajenia zacząłem wąchać dopiero co nalanego dubla i... chwila, chwila, to to samo piwo?
Najpierw może jednak trochę o wyglądzie. Piana jak na ten woltaż jest sporych rozmiarów i utrzymuje się dość długo. Co prawda koronka praktycznie nie istnieje ale kożuch jakiś tam pozostaje. Miałem dziwne wrażenie, że zostanie taka do końca picia, może przez jej zbitą budowę. Piwo wygląda na czarne ale pod światło ładnie widać bursztynowe refleksy.
Jak patrze teraz na pierwszą "degustacje" to się sam do siebie śmieje. Głębsze opisy można dzisiaj wyhaczyć na facebookowych profilach piwnych. W sumie dobrze się stało, że natrafiłem na nie w sklepie. To co mnie zainspirowało do napisania powrotu to aromat. Jest tu wszystko, od dość mocnej czekolady (jak na porter) po słodową słodkość w postaci karmelu i wyraźnych tostów. Jest też trochę wina, które mi się tak nie podobało podczas pierwszego picia ale dzisiaj robi ono za bardzo fajne wypełnienie całego, stonowanego i uspokajającego składu. W ustach robi się jeszcze przyjemniej, takiego doznania dzisiaj szukałem. Jest słodko jak cholera ale głównie z początku, w sumie na to się nastawiałem. Toffi, karmel, trochę ciemnych owoców, głównie suszonej śliwki. Następnie pojawiają się nuty palonej kawy i jakiś zarys goryczki, który robi bardziej za trzeciego statystę od lewej. Mi to nie przeszkadza, alkohol wynagradza wszystko. Jest delikatny ale idealnie rozgrzewający i łączący się idealnie ze śliwką. Całość dość treściwa ale gładka zarazem, pije się powoli i bez grymasów. Tego dzisiaj mi było trzeba, żadna część tego piwa się nie wyrywa, jest spokojna i stonowana ale wyraźna na tyle, żeby człowiek o niej nie zapomniał przez cały wieczór. To nie jest piwo, którym hophead się będzie zachwycał i opowiadał o nim dzieciom lub wnukom. To piwo, które ma rozgrzać familie przy kominku w te nadchodzące zimowe wieczory bez zastanawiania się nad intensywnością chmieli czy też nagazowania, a właśnie, to jest niskie co tylko potęguje spokój i poszanowanie czasu w fotelu bujanym. Taki błogi spokój za 4zł? Bierę w ciemno! Pite ciepłe, bo takie powinno być.
Oryginał 06.08.2013:
24% ekstraktu, 10.5% alkoholu. Czy muszę pisać coś więcej? Oj muszę. Zrobić dobre piwo z takimi parametrami jest trudno, Czechom się to nie udało. Jest za słodkie i po paru łykach zacząłem się zastanawiać czy to w ogóle piwo. Pierwsza myśl - wino i to takie z niższej półki. Uwielbiam portery więc coś takiego już mnie nawet nie bawi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz