Drugie picie:
Śmieszna historia, nigdy nie spotkałem się jeszcze ze źle zakapslowaną butelką (pomijając incydent z Edim). Kiedyś jednak ten dzień musiał nadejść, pech trafił w całkiem dobrą warkę AleBrowarowego stout'a. Kumpel kupił mi parę nowości w zaprzyjaźnionym sklepie piwnym. Dopiero w domu zauważył, że z drugiej butelki lekko się leje, oczywiście myślał, że się zbiła lekko. Dopiero po głębszych oględzinach zobaczył, że ząbki kapsla są wbite w środek... Wysłał mi nawet fotę jak to wyglądało:
Na szczęście kupiłem dwie sztuki. No ale co z tym ortodoksem? Jeżeli dobrze pamiętam miała to być linia piw uwarzonych w stu procentach według podręcznika (już zapomnijmy o tym, że pierwsza warka stout'a taka nie była). Ponad pół roku później i ani widu ani słychu o kolejnych stylach. No ale w sumie, nie do takich piw nas przyzwyczaili panowie z AleBrowaru przecie. Wsiadłem więc na rower, szkło i piwo włożyłem do torby, psa na smycz i ruszyłem patrzeć jak mi wolno tynk schnie.
Etykieta cholera wie co ma przedstawiać, mi jednak się podoba, w pewnym sensie. To fretkopodobne coś z muchą jest przeurocze po prostu. Piwo w szklanicy wygląda wzorcowo. Piana beżowa, zbita, gęsta, jak jakiś kogiel-mogiel. Trzyma się długo i nie ustępuje nawet przy tym wietrze co mnie wieje po plecach. Kolor czarny, zero prześwitów. Szkoda tylko, że szpachel mnie nie wysechł jeszcze.
Chowam się do altanki. Lekko ruchoma podłoga tylko uświadamia mnie, że muszę w piwnicy ją trochę podeprzeć belką, lub dwiema. Zamykam drzwi i wącham czarnego w spokoju. O wow... mocny jak piorun aromat ma wszystko czego bym oczekiwał po książkowym stoucie. Jest czekolada, trochę kawy. Przede wszystkim jednak, jest pełno paloności, aż szczypie w nos. O dziwo nie jest to aromat popiołu, po prostu czyste palone słody. Kurde, może i nawet lekko ziołowe. Jak to mówią na wyspach: "Let's dive in shall we?". W smaku wszystko jest na swoim miejscu, monstrualna paloność, wspomagana kawa i gorzką czekoladą. Gorycz też jest niczego sobie, mocna, wyrazista, może trochę za długo trzymająca się ale mi to nie przeszkadza w tym momencie. Chłopaki trzymali się stylu i zrobili to nader pięknie, po cholerę było na początku używać chmieli amerykańskich?
Oryginał 06.08.2013:
AleBrowar zaczyna robić piwa klasyczne, bez żadnych udziwnień… to zapowiedź końca świata mówię wam! Ortodox ma być serią piw klasycznych, na pierwszy ogień poszedł stout. Barwa jak i piana jak najbardziej ok, zapach (spalenizna plus czekolada, mniam) niby też ale coś się wgryza w nozdrza dziwnego. No cóż, pijemy. W smaku już jest lepiej, jest kawa, jest gorycz, jest popiół ale jest coś jeszcze… cytrusy. Jak chyba każdy spodziewałem się typowego stout’a z wysp a dostałem american stout. Oj chyba nas koledzy z AleBrowaru oszukali. Ale czy to źle? Pije się szybko, bez grymasów, jak dla mnie trochę za szybko jak na ten gatunek. Piwo klasyczne… ale jednak nie do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz