Trzecie picie 05.11.2014:
Zachęcony ostatnimi poczynaniami Olimpu łaskawszym okiem spojrzałem na samotnego Prometeusza, który gnieździł się w mojej piwnicy już od jakiegoś czasu. Data przydatności to jeszcze nienarodzony rok 2015 ale sentyment do butelki euro przekonał mnie do reszty. Jest to też pierwsze piwo, które odwiedza blog po raz trzeci. Czy jest czego gratulować? Oj nie...
Początek był miły i przyjemny, etykieta nie nachodziła na siebie przypominając o pięknych czasach gdy butelki z większą średnicą były number one i nikt ich nie posądzał o te parę milimetrów więcej w talii. Piana też niczego sobie, z początku wydawała się słaba i szybko opadała ale uformowała się w zbitą, jednopalcową chmurę, która do końca pilnowała piwa. Problem pojawił się w samym trunku, to co widzicie na zdjęciu to nie są tylko bąbelki. Większość to syf, który za cholerę nie chciał się ułożyć. Tragicznie to wygląda, jakby ktoś tam suchych i pokruszonych liści wsypał.
W bawełnę owijać nie będę. To co mnie spotkało w szkle było tragiczne i zmusiło do wylania piwa do zlewu po zaledwie 4 łykach. No ale może najpierw coś o aromacie? "Coś" jest tu słowem na wyrost bo jest on słaby jak moja wiedza o szydełkowaniu artystycznym. Wąchaliście kiedyś wodę po gotowaniu warzyw? Tak pachnie najnowszy Prometeusz, nic więcej nie wywąchałem choć bardzo chciałem. A co w smaku? Ohohoho, goryczka. Wysoka ale zarazem cholernie nieprzyjemna, taka jakaś drętwa i odpychająca. Próbuje być żywiczna ale nie dajcie się zwieść temu farbowanemu lisowi. Prawda jest taka, że przypomina bardziej tynk ze ściany. Dorzućcie do tego rozpuszczalnik i brak jakichkolwiek oznak słodowych... czy też nawet piwnych. Tak moi drodzy, to nie ma nic wspólnego z pochodną IPA ani nawet z samym piwem. Nagazowanie średnie, ale jakie to ma teraz znaczenie? Tandeta i kompletnie spieprzona robota, coś musiało grubo pójść nie tak. Do zlewu, może mi przynajmniej kanały przeczyści.
Drugie picie 21.12.2013:
Trochę to trwało ale mam! Kolejną (poprawioną) warkę Promka z Olimpu. Data ważności do kwietnia 2014 ale kto by czekał, right?
Wyszło już trochę tych PIPA w tym roku, jednym z nich był PLON, który urzekał polskimi lasami. Czy zmodernizowany Promek pobije Kormorana i zasiądzie na tronie Olimpu? Otóż... nie. Problem zaczyna się już przy otwarciu, szybki niuch z butelki i oprócz bardzo nikłego karmelu coś drażni nos... maślanka albo warzywa. Nie odpycha zbytnio, w sumie to sam aromat nie jest intensywny, trudno go nawet nazwać średnim dlatego nie jestem pewien co to jest. Na pewno nic przyjemnego. Trochę mi się węch wyostrzył od ostatniej degustacji i niestety zaczynam wyczuwać takie chochliki. No nic, przynajmniej kolor jest ładniejszy, ciemne złoto, mętne, bardzo ładnie się prezentuje. Piana z początku ładna szybko redukuje się do kożuszka (ale pozostawia fajne ślady na szkle).
Nie zawiedź mnie Promku, bring me fire! Gulp, gulp, gulp. O tak, jest moc. Może nie taka na jaką liczyłem ale na pewno lepsza niż w pierwszej warce. Zaczyna się bardzo krótką słodowo-owocową słodkością. Nagle jednak, od tyłu, z nożem, takim z zębami, atakuje gorycz. Jest definitywnie główną zaletą ale i wadą tego piwa. Dlaczego? Jest bardzo fajna, ostra, nie bierze jeńców. Zalega jednak za długo, i to tak mocno. Nie wiem, czy panowie z Olimpu chcieli pokazać, że jednak da się utworzyć mocną gorycz na polskich chmielach ale według mnie długość jej żywota jest mocno przesadzona. Nie zmienia to faktu, że niskie wysycenie dodaje do pijalności i Prometeusz dość szybko znika ze szkła. Za dużo jednak dobrych IPA wypiłem ostatnimi czasy żeby utrzymać swój zachwyt piwem wprost z Olimpu.
PS: Kurde, przez cały wieczór za mną chodził posmak tej goryczy.
Oryginał 24.09.2013:
O bogowie! Ktoś oszalał! Na Olimpie uwarzyli polskie IPA. Czytam sobie internety i widzę sam hejt, że zawiodło, że pełno wad, że ojezusmariajaktakmożna. Co ja o tym sądzę?
Ano sądzę dużo i po raz kolejny będę walczył z hejtem. Po nalaniu piana trzyma się długo i fajnie oblepia szkło. Kolor mocny, wręcz promienieje boskością. Zapach? Niby gdzieś tam powinno być masło, mój plebejski nos nie wyczuł niczego takiego. Jest natomiast dużo karmelu. Pijemy! Oh, jest gorycz, kompletnie inna niż w poprzednich IPA które piłem. Czyżby aż tak różniły się nasze chmiele od tych zagranicznych? W to mi graj! Małym minusem jest to, że za długo zostaję na języku. Mimo to wypiłem ze smakiem do końca i chciałem więcej.
W sumie mogę o jeszcze jednej rzeczy napisać, mianowicie o etykiecie. Z przodu wszystko fajnie, layout bardzo ładny. Z tyłu natomiast jest problem w druku, ciężko jest coś wyczytać ponieważ wydruk wygląda jakby ktoś chciał stworzyć efekt 3D. Jakiś defekt drukarki chyba.
Nie mogę was okłamywać więc napiszę jedną ważną rzecz. Sam browar Olimp przyznał, że pierwsza warka posiada wady. Ja ich tak mocno nie wyczułem więc nie przeszkadzały mi w piciu. Jeżeli druga warka (która powinna być już w sklepach) ma być lepsza to mają mnie w całości.
"nic więcej nie wywąchałem chodź bardzo chciałem" - o matulu, u gimnazjalistów rażą takie błędy, a co dopiero u blogera piwnego, czyli człowieka prawdopodobnie dorosłego i jakoś tam zajmującego się pisaniem ;)
OdpowiedzUsuńO shiet, człowiek czasami nie patrzy jak piszę :)
Usuń