Lubie grzańca, nie raz wyleczyłem chore gardło zalewając je miodnym gorącem. Nie lubię szprycować się tabletkami więc leczę się naturalnymi sposobami. Chcecie poznać moją sekretną recepturę? Ano bierzemy Ciechana Miodowego i...
... dodajemy do niego przyprawy gotowej do grzańca, bodajże Kamisa, a może to był Prymat? Sam już nie wiem. Problem polega na tym, że w moim mieście nie mogłem dostać tej przyprawy nawet w Tesco. Zmusiło mnie to do kupienia pojedynczych przypraw. Przeczytałem parę, jakże prostych przepisów na internecie. No to robimy!
Podstawą jest Miodne Gryczane z Manufaktury Piwnej. Jak widać bardzo chciało się wydostać z butelki. Piłem je dzień wcześniej i też wybuchło. Coś się musi nie zgadzać w procesie panowie z Jabłonowa.
Piwo się powoli podgrzewa do tych 80'. Wsypujemy przyprawy do moździerza: goździki, cynamon, imbir.
Trach trach trach i gotowe. W sumie mogłem się domyśleć, że coś jest nie tak, zobaczcie jak na mnie pies patrzył z politowaniem.
Niewzruszony dodaje przyprawy do gorącego piwa. Oj... ooooj piana rośnie jakby ktoś dodał mentosa do coli. Ratujemy sytuacje szybkim mieszaniem. Daję chwilę "grzańcowi" na uspokojenie się i wlewam do kufla. Wyszło coś takiego:
Po pierwszym łyku wylałem wszystko do zlewu. Była to mokra a jednak sucha w smaku mieszanina głównie cynamonu i imbiru. Czułem się jakby ktoś wsypał mi łyżkę cynamonu do ust i jeszcze zdzielił z liścia. Wychodzi na to, że nie mam kompletnie pojęcia o tym jak porcjować przyprawy. Może jakieś stereotypy o nieporadnym facecie w kuchni? Bleh.
A gardło dalej boli.
Szybka wycieczka do pobliskiego sklepu z wielką nadzieją, że może jednak mają moją ukochaną gotową przyprawę. No cóż, mieli takie coś:
Więcej w tym samych aromatów niż przypraw ale musi wystarczyć. Szybko zagrzałem Maćkowe Miodowe (już tylko takie mi zostało) i wsypałem Kotanyi. Efektem jest trunek na pierwszym zdjęciu. Muszę przyznać, że daleko temu do ideału ale musi mi to na dzisiaj wystarczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz