Dawno nie puściłem takiego hejta. I to w dodatku nie na piwo ale na cały browar. A miało być tak przyjemnie, tak fajnie, tak uroczo i pysznie. Przyznam szczerze, że nawet się ucieszyłem gdy zobaczyłem stanowisko browaru ze Wschowy na Poznańskich Targach Piwnych. To co nastąpiło później przekroczyło moje wszelkie oczekiwania...
Usiadłem sobie ze znajomym, typowe spotkanie w stylu kebab + rozmowy o pierdołach. Postanowiliśmy wypić po piwku. Ja chwyciłem Migdałowe Edi'ego.
Zrobiłem zdjęcie, ładnie przygotowałem się do opisania wrażeń. Tak przyznam, etykieta jest kiczowata ale ma swój PRLowski urok. Piana niestety nie była już taka fajna, buzowała i szybko znikła. Aromat? Coś dziwnego muszę przyznać, nie potrafię powiedzieć co to było. W każdym bądź razie nieprzyjemne. To jednak smak jest w tym "piwie" najważniejszy. Czysta zielona skóra z orzechów włoskich, taki posmak jak się ma pod paznokciami zaraz po obraniu tejże skórki z łupin. Tak samo ciężko jest się go pozbyć. Wysokie jak cholera nagazowanie jeszcze bardziej robi je niepijalnym. Znajomy podsumował to piwo jeszcze krócej:
"Kora z drzewa"
Po czym wrócił do picia swojego Black Hope. Jak ja mu zazdrościłem...
Miałem o tym nie pisać, nie chciałem być aż tak krytyczny w stosunku do jednej sztuki piwa, które jest pewnego rodzaju eksperymentem. No właśnie, miałem... Zmusił mnie jednak do tego syk. Tak tak, 2 dni później, siedząc sobie spokojnie usłyszałem syk. Trochę mi zajęło zlokalizowanie go. Wydobywał się z butelki drugiego piwa ze Wschowy:
Minął tydzień od targów, butelka cały czas stała w jednym, zaciemnionym miejscu. Nawet w samochodzie stała pionowo. Nie było więc jak uszkodzić kapsla, najwidoczniej w browarze musieli to źle zrobić. Z drugiej strony nalane było prawie do końca, możliwe że aż tak się nagazowało? Nie wiem.
Wiem natomiast jedno, piana wylewała się dobre 2 minuty (zdjęcie na początku). Wlałem więc to co zostało w butelce do kufla. Już miałem wziąć spory łyk ale w ostatniej chwili mnie olśniło. Przecie normalne piwo by tak nie buzowało. Lekko zamoczyłem język i już wiem, że jest zepsute. Ten cały syk to było wołanie:
Drink me and DIE.
Nie daje oceny, nie zaliczam też tego jako degustacji. Chcę dać szanse browarowi. Może kiedyś uda mi się kupić piwo u nich. W sumie to daleko nie mam.
Warto jeszcze raz spróbować bo osobiście mi piwa od EDI'ego bardzo przypasowały i wypiłem wszystkie możliwe rodzaje tego piwa :) No i wszystkie były jak najbardziej OK. Ogólnie piwa z tego browaru mają 2 tygodniowy termin ważności bo są choćby niepasteryzowane. Poza tym producent ich sztucznie nie dogazowuje, stąd też można trafić na piwo które się mało nagazowało podczas fermentacji itp jak i również piwo mocno gazowane... Taka rosyjska ruletka można by rzec...
OdpowiedzUsuńOj tak tak, ja też uważam, że to delicje. Przynajmniej mają smak, wyborny, dziki, jak ostępy i przedmieścia Białegostoku. I z każdą butelką przygoda, nie wiesz co cię może spotkać tym razem. To jest taki urok, jak z kapslami w Tymbarku.
OdpowiedzUsuńo esssu ale bym bym ediego przypierdolił
OdpowiedzUsuń