Nie żebym specjalnie użył pintowego szkła, nie nie... No może troszkę specjalnie. Drugie piwo w stylu pumpkin ale. Po średnio udanym wybuchu (a może bardziej wybuszku) Dyniamitu czas na podejście AleBrowaru.
Do szybkiego skosztowania zmusił mnie tak naprawdę znajomy, który bez pardonu pojechał po Naked Mummy jak po burej... no. Jakoś mi się wierzyć nie chciało, szczególnie po tym jak przeczytałem parę degustacji z poprzedniego roku. Prawie każdy wychwalał wniebogłosy jakie to piwo zajebiste i w ogóle. No ale, what does the brodacz say?
Pierwsze co kłuje w oczy to piana, jest brzydka, pęcherze wielkości kraterów pękają i znikają bardzo szybko. Drugie co mnie denerwuje to kolor, ciemny i nie ma takiej fajnej gęstości jak ten w Dyniamicie. A aromat? Ah! Gdybym go czuł to na pewno bym się z wami podzielił wrażeniami. Niestety nie ma go jednak w ogóle. Zero, nic, nada. Ani z butelki ani ze szkła nie wyczułem żadnych składników. Jak woda.
Oj nie jest dobrze. W smaku... jest jakaś goryczka, chyba lekko żywiczna. Jest jednak tak słaba, że nawet dane kobiecie (która każde piwo uważa za gorzkie) nie wymusza grymasu na twarzy. Po czym następuje tekst: "aaale słabe". Jest też bardzo słaba podbudowa słodowa. O dyni czy nawet przyprawach zapomnijcie, chciałem je gdzieś wyczuć ale nie udało mi się. Chyba w tym roku chłopakom nie wyszła ta mumia, oj nie. Najlepiej podsumować ją można słowami znajomego:
Pomarańczowa woda.
www.alebrowar.pl / Gdzie wypijesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz