Ostatni będą pierwszymi! Mawiał kiedyś ktoś tam. Oj tak, będą. Nie wiem czemu ale miałem bardzo małą chęć na portera. Przecie to ciężkie a mi nawet nie jest zimno! Jest to jednak ostatnie, po Citrze i Kazbeku piwo, które zakupiłem w browarze Haust. No nic, miejmy to już za sobą.
Portery ogólnie są sycące, ogrzewające i zazwyczaj nie pije się ich więcej niż 2 (przynajmniej w moim przypadku). Dlatego właśnie ciężko jest się nimi delektować jeżeli po prostu nie ma się na nie ochoty. Z początku myślałem, że będę tego ostro żałował ale po otwarciu butelki zmieniłem diametralnie zdanie. Czemu?
Po pierwsze aromat, długo się zastanawiałem co w nim jest takiego dziwnego. Musiało to wyglądać nadzwyczaj dziwnie gdy tak stałem i wąchałem butelkę przez dobre parę minut, prawie przy tym nie mrugając. Tak mam. Oprócz normalnej, typowej spalenizny czuć też... las, drzewa i to nawet nie spalone. Dziwne uczucie. Piana bardzo fajna, bujna i trzyma się dość długo.
A te drzewa szumią dalej mi w głowie.
Zahipnotyzowany zaczynam pić. Na początku... chmiel, nie wiem jak wy ale mi się wydaje, że to nie jest normalne w tym stylu. Potem dopiero wchodzi paloność i zaraz za nią... cytrusy. BOOM! Dosłownie eksplozja smaków. Do wybuchu dołączają śladowe ilości gorzkiej czekolady i czasami pojawiający się alkohol. Robust nie jest aż tak treściwy jak reszta mi znanych porterów (pewnie przez te doznania cytrusowo-chmielowe) ale w tym przypadku jest to duży plus. Jest bardzo przyjemny i fajnie rozgrzewający. Udany eksperyment na porterze.
Pierwsze miejsce jeżeli chodzi o trio, które zakupiłem w Hauscie.
WWW
Piękna pianka :) Aż ślinka cieknie.
OdpowiedzUsuń