Black IPA, styl który ostatnio był tematem wielu drwin, głównie przez Bojana który z czarnym kolorem nie miał nic wspólnego. No ale jest jedno piwo, które jeśli wierzyć legendom, jest mega i urywa cztery litery. Tylko dlaczego, wbrew sugestiom ludzi, AleBrowar nie wysłał go na międzynarodowy konkurs piwny?
Ano zacznijmy może od etykiety, która jak w każdym ich piwie jest epicka. Jak większość krajanów, mam trochę rasizmu w sobie. Tak tak, dobrze wiesz, że Ty też. Dlatego więc, spodziewałem się niewolnika z kilofem. Miłym zaskoczeniem był jednak białas, który trzymał w ręce, chyba, węgiel. Jakie to patriotyczne! Pomijając fakt odklejającej się krawatki brzdękłem kapslem o podłogę.
Piana rośnie wytrwale i taka pozostaje długo. Pięknie oblepia też szkło. Jest taka majestatyczna. Kolor to czysta ciemność, wpatrujesz się w nią a ona cię wciąga, i wciąga... ciemność! Ciemność widzę! Podkładam nos pod szkło i... jest dziwnie. Mocna paloność, gorzka czekolada z ziemią. Bardzo fajnie ale gdzie cytrusy?
Ojtam ojtam.
Pijemy. Pamiętacie swój pierwszy łyk kawy, bez mleka i cukru? Gorzkie to było i w ogóle fuj ale człowiek pił dalej bo mu to sprawiało dziwną przyjemność. Tak samo jest z tym piwem. Gęstość oleju bardzo fajnie się komponuje z palonością prosto z piekła. Wyczuwalny chmiel, żywica i bardzo fajna palona czekolada na końcu każdego łyku. Momentami dochodzi nawet prażony słonecznik. Gorycz też niczego sobie. Dalej jednak brakuje mi głównego składnika każdej IPA czyli cytrusów, nawet odrobinki. Może dlatego panowie z AleBrowaru postanowili go nie wysyłać na konkurs? Mimo tego, smolistości i mocnych doznań wszelkiego rodzaju palenia, piwo jest cholernie pijalne.
www.alebrowar.pl / Gdzie wypijesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz