Po bardzo średnim czempionie przyszła pora na coś zwykłego z Brackiego Browaru Zamkowego. W sumie to może i nie takiego zwykłego, jeśli wierzyć pochlebstwom. Podobno kiedyś Mastne było chwalone przez prawie każdego piwosza. Tylko że czasy się zmieniają...
Etykieta jest bardzo fajna. Jednolita, ładna, kolory pasują do piwa według mnie. Kapsel też piękny. Niestety tego samego nie można już powiedzieć o pianie. Bardzo szybko pękają te dość duże pęcherze i po chwili nie ma po niej śladu. Kolorek to czysta miedź.
Pierwszy węch i... ooo nieee. Słabość przemawia okrutnie w postaci słodów z mokrym kartonem. Czuję się oszukany, obiecano mi karmel z owocami. Jakby się mocno wczuć to są nawet lekkie nuty alkoholowe.
Ehh.
Wypijmy, za błędy. Bam! Zaskoczenie, karton się rozpłynął. Jest natomiast bardzo płaska słodowość z goryczką, która ledwo co się wyłania. Żeby nie było za miło wyczuwalna lekka metaliczność. Mocno nagazowane nie jest, dzięki bogu. O karmelu nic nie wiadomo. Po lekkim ogrzaniu staje się cholernie tępe w smaku i prawie niepijalne. Podsumowując, średnie, bez wyrazu, płaskie, nie chce mi się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz