Zaciekawiony wpisem Tomka (żeby to pierwszy raz) postanowiłem zakupić to świąteczne piwo wprost z Okocimia. Znalezienie go trudne nie było, gorzej z czasem. Wpadło w moje ręce w Żabce, gdy zajechałem po jakiś jogurcik do pracy. Była 7:45 więc lekkie zdziwienie pani na kasie było bardzo na czasie. Aaanyway.
No dobra był jeszcze jeden powód, na czymś musiałem przetestować mój nowy otwieracz. Zażenowany wyborem na allegro, zrobiłem własny (przy pomocy zaprzyjaźnionego warsztatu). Jest to już druga jego wersja, chyba ostateczna. Pomysł był taki, żeby bez problemów otworzyć piwo nie uszkadzając w żaden sposób kapsla.
Muszę przyznać, że działa bez zarzutu. Dziwi mnie to, że prawie każdy dostępny na rynku otwieracz ma zakrzywioną główkę, która niszczy kapsle.
A co do piwa, pierwsza rzecz jaka mnie zdziwiła to dymek. Zazwyczaj unosi się zaraz po otwarciu a ten sterczał w szyjce jak mgła za oknem. Magia! Zniszczyłem go jednak przelewając piwo do kufla. Piana z początku wysoka szybko się zredukowała do mizerności. A taka ładna była. Kolor za to bardzo ładny, taki ciemny rubin. Aromat niestety ledwo co wyczuwalny, głównie słodycz słodowa z przyprawami korzennymi w tle.
W smaku jest trochę gorzej, piwo jest dość słodkie ale nie tak przyjemnie jak Świąteczne z Kormorana. Przyprawy też są ale jakoś tak chaotycznie dodane. Całość smakuje dość... sucho. Przypomniał mi się mój grzaniec... brrr. Nie pomaga też goryczka, która gdzieś tam jest na finiszu ale jakaś taka drętwa. Trochę jakby człowiek oblizał kamień (nie pytajcie). Czuć też alkohol, który ogrzewa ale kurde to samo mam w pierwszym lepszym porterze. Całość wydaje się trochę sztuczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz