Po failu przy warzeniu własnej IPA trzeba się jakoś uleczyć. Wypadałoby wypić coś mocno tropikalnego i goryczkowego. Zapas Grand Prix już mi się skończył, Brackiego Championa nie mam zamiaru ruszać przed końcem wakacji. Patrzy jednak na mnie Sunny Ale od Doctor Brew... przypadek? Nie sądzę.
Cała otoczka związana z tym browarem bardziej mnie śmieszyła niż denerwowała. Moje bzdurne poematy, które czasami wypisuje w degustacjach, chowają się do ich tekstów na fanpage. Na szczęście mnie nie dotknęła cała ta sytuacja, lekko wojenna, związana z blogerami piwnymi. Dlatego właśnie na spokojnie mogę wypić i ocenić ich pierwsze piwo, bez wyrzutów sumienia, że robię to pod wpływem emocji.
Cała otoczka związana z tym browarem bardziej mnie śmieszyła niż denerwowała. Moje bzdurne poematy, które czasami wypisuje w degustacjach, chowają się do ich tekstów na fanpage. Na szczęście mnie nie dotknęła cała ta sytuacja, lekko wojenna, związana z blogerami piwnymi. Dlatego właśnie na spokojnie mogę wypić i ocenić ich pierwsze piwo, bez wyrzutów sumienia, że robię to pod wpływem emocji.
Kapsel golas więc dałem zdjęcie owej poezji ku uciesze waszych oczu i umysłu. Etykieta prosta i jakoś mi się cholera zbytnio nie podoba. No bo kurde dwie podstawowe czcionki plus swoistego rodzaju logo otwieracza do butelek (lub tego dytka od puszki). Jedyny plus to info z tyłu o IBU, użytych składnikach itd. Piwo natomiast prezentuje się bardzo ładnie. Piana drobniutka jak obłoczki na niebie, o dziwo trzyma się dość długo i bardzo ładnie oblepia szkło. Kolor bardzo przyjemny, taki pomarańcz albo brzoskwinka a może i nawet bursztyn. Nie jest jakoś mocno sunny ale mi się podoba.
Usiadłem sobie spokojnie na bujaku wprost z Castoramy i patrząc na psa biegającego za własnym ogonem zacząłem wąchać. Omajgad, rzeczywiście jest słonecznie (mimo tego, że słońce już zaszło za domami sąsiadów). Mega dużo cytrusów, głównie grapefruita z lekką żywicą. Aż się w głowie kręci od tych doznań. Sam zapach pomaga mi zapomnieć o tych 40 butelkach piwa w piwnicy, które prawdopodobnie trzeba będzie wylać. Łykam więc i po chwili łapię się na tym, że zaraz mi się nonic pusty zrobi. Pierwsze piwo Doctor Brew jest cholernie pijalne. W smaku mamy wszystko czego oczekiwałem po tym trunku, mocna goryczka (w końcu 83 IBU), grapefruit zatopiony w żywicy i nawet gdzieś na początku pojawia się lekka słodowa słodycz. Nie zgodzę się z tymi co piszą, że goryczka jest przesadzona i nieprzyjemna. Może i troszkę za długo zalega ale jak dla mnie jest bardzo... smaczna i dlatego mi w ogóle nie przeszkadza. Doctor Brew saved my day!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz