Jednym z moich celów na niedaleką przyszłość jest pojechanie do czeskiego Trutnova na lanego Krakonoša z jakimś typowym dla tego kraju daniem, oczywiście mięsnym. Zadaniem pobocznym jest oczywiście wypicie każdego piwa z tego browaru, może i nawet odwiedzić samą miejscówkę (jeśli oczywiście mnie wpuszczą). Jakoś tak lubię te piwa z Trutnova, co zrobisz.
Ucieszyłem się więc gdy znajomy przywiózł mi ich parę z wypadu snowboardowego właśnie w Czechach. Przyznam się szczerze, że ciemnego nigdy nie piłem a i data ważności jakoś tak zmusza do skosztowania. Za każdym razem, gdy wyciągam Krakonoša siedzi mi w głowie tekst, który zasłyszałem gdzieś: "Czesi nie potrafią robić piwa". Załączam więc Skunk Anansie i otwieram butelkę.
Bardzo mi się podoba etykieta, jak każda ich z resztą. Lubię te stylizowane na stare rysunki. Kapsel jednak mogliby poprawić, dodać jakiś kolorek. Brzydko ten brodacz wygląda gdy jest tylko zacieniowany na gołym kapslu. Samo piwo niczego sobie, piana co prawda szybko się burzy i strzela focha ale pozostawia po sobie kożuszek. Kolor przyjemny, ciemny, bursztynowy pod światło. Klarowne oczywiście.
Właśnie sobie przypomniałem, że miałem jechać do Tesco sprawdzić, czy są nowe Żywce... kusiło mnie przez chwilę, żeby zostawił Krakonoska ale kurde, straciłby na wartości zanim bym wrócił. Trzeba będzie pójść na piechotę, eh! Wącham go więc, jest fajnie, karmelowo ale nie za słodko. Da się też wyczuć lekkie palone słody. Z początku myślałem, że jest też alkohol. Po namyśle stwierdzam jednak, że bardziej mi to przypomina nalewkę ze śliwek. Chwila zwątpienia... (czy naprawdę chcę mi się iść na piechotę?)... łykam. Z początku słodkawy szybko zmienia się w połączenie palonego słodu z lekkim kwaskiem. Ta słodycz z początku to pułapka, całość jest mocno wytrawna co tylko potęguję paloność. Gorycz na bardzo niskim poziomie. Niestety wszystko razem wydaje się trochę tępe, jakby jednak coś tu nie grało. Nie zmienia to faktu, że jak na ciemne piwo jest ono lekkie i sądzę, że każdy wypiłby je bez większego grymasu. Ja jestem jednak lekko zawiedziony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz