Już dawno chciałem zrobić mały test piw, które nagle pojawiły się na półkach freshżabek. Na początku były tylko trzy: Jasne, Ciemne i Mocne albo Miodowe. Jakoś tak jednak człowiek nie miał czasu i w sumie chęci. Będąc dziś w markecie zauważyłem, że Zacna rodzinka powiększyła się do pięciu członków. No teraz sobie nie mogę odpuścić, czyż nie?
Dziwna sprawa z tymi piwami tak w ogóle, nie są robione przez jeden browar. Na początku odpowiedzialny był za nie Van Pur (który z resztą ma niezła ofensywę reklamową), produkował Jasne i Mocne. Później Żabka wymyśliła sobie, żeby produkcje Ciemnego, Miodowego i Wiśniowego zlecić JAKO, ciekawe. Etykiety utrzymane w tej samej stylistyce, prostej, nie zachwycają ale zarazem nie odpychają. Spełniają swoją rolę. Nie wiem czemu, ale kapsel na Jasnym jest czerwony (zamiast czarnego jak w innych). Jakoś mnie to... męczy, pedantycznie rzecz ujmując.
Miodowe:
Pierwsze co mnie zdziwiło po nalaniu piwa do pokala to kolor, jest dość ciemne, nawet jak na miodowe na miodzie gryczanym. Coś pokroju koloru bordowego, klarowne. Piana z początku zaskoczyła mnie pozytywnie, przy nalewaniu urosła do sporych rozmiarów. Szybko jednak zweryfikowała swoje możliwości i zniknęła zanim skończyłem robić zdjęcia. No cóż.
Szybkie wąchanko i już wiem, co to będzie za piwo. Co prawda czuć miód gryczany ale towarzyszy mu taka specyficzna nuta rozpuszczalnikowa, jest słaba ale jednak wyczuwalna. Można też niestety wyczuć alkohol. Czyżby miodowy czachojeb? Pierwszy łyk i nie ma wątpliwości. Piwo jest o jedną skalę cholerności za mocno nagazowane. Dodajmy do tego wodnistość i ten miodowo-rozpuszczalnikowy smaczek i mamy idealnego pretendenta do ławeczki w parku miejskim, oczywiście skrzętnie schowanego w papierowej torebce.
Jasne:
Dużo po kolorze się nie można spodziewać. Typowy lager, złoty, klarowny. Piana ciut lepsza od miodowego, pozostawia przynajmniej jakiś kożuszek. Bardzo ładnie jednak prezentują się wolno unoszące się bąble. Jest ich mało i dlatego dodaje to swoistego uroku. Ich wędrówka trwa przez cały okres picia.
W aromacie jest słabiutko, ospałe słody ledwo co się przebijają przez powietrze. Po ogrzaniu wychodzi niestety lekka kukurydza. Biorę pierwszy łyk i wiem już, że nie dopije tego dzisiaj do końca. Jest wodniste, lekko słodowe z dodatkiem bliżej mi nie sprecyzowanego specyfiku, jakby znowu jakieś chemikalia (a może to znowu źle ukryty alkohol?). Bardzo tępa ale ledwo co wyczuwalna goryczka, przypominająca trochę lizanie betonu. Pod koniec robi się lekko słodkawe. Wysycenie na dużym poziomie ale na szczęście nie aż tak jak w miodowym. Nuda, nawet jak na zwykłe jasne, nie chce mi się tego dopijać.
Wiśniowe:
Na pianowym froncie bez zmian. Biała ściana szybko opada pod naporem wszechogarniającego powietrza. Pozostawia niski gruz po sobie, ale czy to nam pomoże? Kolor wygląda obiecująco, bordowy, klarowny. Taki, można powiedzieć, zdecydowany. Jakby chciał pokazać, że smakowo też będzie mocno i przyzwoicie.
Pierwszy niuch i jest lekki zachwyt, który szybko zostaje zrównany z ziemią dozą trzeźwości. Mamy miły zapach wiśniowy, jak po otwarciu gęstego syropu w butelce z Tesco. Problem polega na tym, że nic innego w tym aromacie nie ma. Słabe jest też to, że po lekkim ogrzaniu wychodzi sztuczność wcześniej wymienionego soku, taka lekko kartonowa. Przyznam się szczerze, że spodziewałem się po prostu rozpuszczonego soku z wiśni. Dostałem coś kompletnie innego... piwo. Co prawda trochę drętwe i o wiele za za bardzo wysycone ale zawsze piwo. W smaku wiśnie nie przypominają tych z aromatu, są po prostu wytrawne. Do mixu dorzucili jeszcze trochę pestek i lekki kwasek. Zaryzykuje nawet stwierdzenie, że czuć w tym odrobinę słodowości. Porównując do poprzednich Zacnych piw jest treściwe. Wszystko jednak jest cholernie drętwe i jakoś nie wyobrażam sobie żebym kiedyś do Wiśniowego wrócił.
Ciemne:
Burgundowa barwa to pułapka. Niby fajnie, niby ładnie ale piana znika z prędkością światła. Znowu mamy koszmar w postaci Coli. Ohh, the horror!
Hohoho, to będzie smaczek. Zacznijmy może od uderzenia jajeczka wprost z butelki. Wprawdzie ze szkła go nie czuć ale daje do myślenia. W sumie to z pokala prawie w ogóle nic nie można wywąchać. Pałęta się tylko gdzieś lekkie masełko, ale trzeba się mocno nawciągać żeby je poczuć. Czytam sobie degustacje innych i mocno się zastanawiam gdzie ta paloność, gdzie karmel, gdzie cokolwiek? W smaku praktycznie nic nie ma oprócz dziwnego drętwego posmaku pestkowego i dziwnej paloności. Wszystko jest cholernie rozwodnione i oczywiście nagazowane do granic możliwości. Plusem chyba może być to, że nie jest jakieś mocno słodkie. Prawdę pisząc, w życiu bym nie zgadł co to za styl pijąc na ślepo.
Mocne:
Ostatnie ale za to najmocniejsze (najzacniejsze?) piwo z rodzinki żabkowej. Piana niestety zwiastuje tę samą obojętność co przy poprzednich członkach rodziny. Znika szybko i pozostawia ledwo co widoczne wysepki, których marzeniem chyba było stworzyć kiedyś pełny kożuch. Kolor jest bardzo ładny, czysty i klarowny bursztyn. Napisałbym, że bąbelki unoszące się po szkle też dodają uroku ale wiem co to oznacza...
Niuch pierwszy, drugi, trzeci. No, ładny mam zapach w pokoju. Aaa właśnie, piwo. Jakby się mocno pomęczyć to da się wyczuć gotowaną kukurydzę na maśle. Po lekkim ogrzaniu pojawia się też słodowość, słodka, miodowa. W smaku plusem na pewno jest tylko odrobinkę wyczuwalny alkohol. Reszta to dość drętwa słodowość, i jak to w wielu polskich mocnych piwach, zakrapiana sporą ilością słodkości. Gorycz pojawia się pod koniec ale taka nijaka, jak tynk ze ścian piwnicznych. Spodziewałem się też wysycenia z kosmosu ale ku mojemu zaskoczeniu jest ono na poziomie średnim. W sumie to nudne i bez wyrazu ale piłem o wiele gorsze.
I co ja mam zrobić z tą rodzinką? Jako alternatywa dla koncerniaków mają szansę. Ja na pewno nie sięgnę po nie ponownie. Problem polega na tym, że jak ktoś chce wypić zwykłe piwo to pójdzie do pierwszego lepszego sklepu, nie będzie specjalnie latał do freshżabek. Może po prostu posiadanie własnej marki piwa jest teraz modne? (przypomina mi się Tesco...).
Witam ! Ostatnio również trafiłem na to piwko w żabce kupilem cala rodzinke i co do niektórych mam podobne zdanie jednak miodowe wyjątkowo przypadło mi w gust może jest to zwiazane z moim brakiem umiejetnosci oceny piany/aromatów/zapachu itd . Dla mnie to po prostu mocny browar bo 5.8 procent i to o fajnym miodowym smaczku na zimowe dni gdy moja kobieta popija swoje grzańce alternatywa dla mnie jest super . Jednak wpis dobry i kompetentny polecam !
OdpowiedzUsuńMnie również to "miodowe" smakuje i też sadzę, że jest przegazowane. Niemniej bączek za 2 zł niczego sobie. Spoko recenzja :)
OdpowiedzUsuńPo Van Purze spodziewałem się, że Zacne Jasne zasmakuje jak popłuczyny po beczce. Może tylko dlatego, że było mega zimne a na dworze upał piwko weszło jak woda w gąbkę i nie było złe.
OdpowiedzUsuńmiodowe jest super reszta do kitu
OdpowiedzUsuń