Dużo polskich akcentów pojawia się ostatnio czy to w moim życiu prywatnym czy np telewizji. Np taki sport narodowy jakim jest piłka nożna, mistrz Polski ledwo co remisuje w lidze mistrzów z drużyną maklerów i kucharzy a Lech przegrywa na wyjeździe w lidze europy, po czym trener powtarza mantrę chyba każdego szkoleniowca polskiej drużyny: "Musimy poprawić skuteczność". Istna polskość bym powiedział, w piłce nożnej nic się nie zmienia. Przypomnijcie mi dlaczego te patałachy dostają tyle kasy za kompletny brak sukcesów?
Nową tradycją narodową stało się również wypuszczanie spolszczonej IPA na uwaga... polskich chmielach. Ja już sam nie wiem, czy nie lepiej byłoby wyhodować kompletnie nowej odmiany tego zielonego żyjątka bo dużo ludzi uważa, że z Lubelskiego (lub Iungi) już się po prostu nie da nic innego wycisnąć. Trochę tych PIPA pojawiło się u nas, sam niestety nie ogarnąłem każdej. Z tego co próbowałem najbardziej polskie wydawało mi się to kolaborantów czyli Miś. Podświadomie jednak (jak pewnie każdy piwosz w kraju) dziwiłem się, że ani Pinta ani AleBrowar nie porwał się na ten iście patriotycko-hopheadowy pomysł. Nastał jednak sądny dzień, babka z Gościszewa wchodzi z impetem, aż jej szczęka gdzieś wypadła.
Nie rozumie dlaczego nie użyli na etykiecie kolorów iście patriotycznych czyli czerwieni i bieli. Mieli ku temu idealną okazję bo dodali do tła wzór wprost z plecionek babcinych (zazwyczaj ich tła są jednolite). Babka ratuje jednak cały wizerunek i ogólne wrażenie jest pozytywne. Piwo też trzyma fason, złotawy kolor z lekkim zmętnieniem, o wiele mniejszym niż inne ipy-sripy. W sumie to nawet trochę przypominało pszeniczne z Witnicy... nie no, niesmaczny żart. Piana z początku wysoka, trzypalcowa. Jakoś dziwnie jednak szybko zaczęła opadać do kożuszka. Co prawda zostawia jakiś tam lejsink na szkle ale miałem pewność, że zostanie na dłużej.
Pierwszych wąchnięciem można się udusić. Jest intensywnie i zarazem przyjemnie. Na pierwszym planie owoce, wszechobecna morela ale przede wszystkim... poziomka. Żeby tego było mało zatopione są one w takim specyficznym soku żywicznym, z początku myślałem o ziołach ale jednak nie. Dam Wam radę, wąchajcie ile możecie bo aromat ma jedną wadę, jego intensywność szybko maleje podczas picia. W smaku z początku wydaje się słodkie, kwiatowe wręcz. Bardzo szybko jednak atakuje potężna jak na zadeklarowane 60 IBU goryczka. Lekko zalega i przypomina trochę grapefruita z waszych najgorszych koszmarów. Grymas na twarzy mi się nawet pojawił w pewnym momencie, nie wiem jednak czy uznać to za minus czy plus. Niestety nie ma w smaku innych rzeczy, które by jakoś fajnie kontrastowały z tym wybuchem goryczy. Powiecie, że wybrzydzam, przecie w Misiu nie było nawet tej słodyczy początkowej a i tak pokochałem to piwo. Problem polega na tym, że tam miałem iście polski las i glebę z mchem, do których mam patriotyczny sentyment. Tutaj mam troszeczkę kwiatów polnych i goryczkę przypominająca owoc, który za cholerę mi się z patriotyzmem nie kojarzy. Gdyby smak bardziej przypominał aromat na pewno byłoby lepiej.
EDIT 20.08.2015: ostatnia warka różni się dość mocno od pierwszej. Na początek wygląd, jest o wiele klarowniejsze niż kiedyś. Aromat pozostał praktycznie taki sam ale smak to już zupełnie inna bajka. Po pierwsze goryczka, owszem jest tak samo mocna jak wcześniej ale tym razem ma profil ziołowy. Dodajmy do tego wszechobecne iglaki, tak na początku jak i na finiszu i mamy iście patriotyczny obraz. Lekka kwiatowa słodycz z początku została a oprócz sosenek mamy jeszcze idealnie wpasowującą się żywice. Tak, to jest to!
No i widzisz! Od dawna protestuję przeciw eksperymentom z "patriotycznymi" piwami. Nic nie wnoszące wynalazki są, jak jeden, słabe.(Misia nie piłem, pozostałe owszem). Jedynym, dla mnie, w miarę udanym piwem na polskich chmielach jest Prometeusz w najnowszej wersji (czerwona etykieta) Jakoś ten wywar umknął uwadze piwnego światka, a jest wart spróbowania.
OdpowiedzUsuńPS Dali wszystko, co pod ręką - Marynkę, Lubelski, Iungę i Sybillę