Od jakiegoś czasu jeżdżę do większego miasta zwanego Zieloną Górą rowerem, coś koło 45km wychodzi czyli idealnie. Człowiek się nie zmęczy za mocno i zwykły prysznic wystarczy żeby wylądować gdzieś w pubie. Trasa też nie jest zła, wioski, pola, lasy i Odra. Tym razem było jednak trochę inaczej, głównie za sprawą paczuszki kurierskiej, o której nie miałem zielonego pojęcia.
Wchodzi człowiek do domu a tam czarne zawiniątko. Czyżby KP nie spodobał się mój post o Książęcych? Chwyciłem za nóż i przeciąłem czarną taśmę. W środku było, luźnie licząc, z kazylion warstw folii bąbelkowej. Pod nią piwo, o którym niedawno było głośno za sprawą kolejnych spiskowych teorii i gniewu internautów. Że niby Bojanów skopiował nazwę z dawnego piwa browaru Fortuna? Jakby ludzie czytali więcej zamiast grzmieć klawiaturą to by wiedzieli, że pomysł na nazwę jest kompletnie inny. Jaki? To już opisał Tomek na swoim blogu więc odsyłam was właśnie tam. Sam pomysł na ryżowe piwo nie bardzo mi się spodobał, szczególnie po ostatnich doświadczeniach z jasnym ryżowym z KP. Trzeba jednak dać Bojanowi szansę, widać, że chcą się specjalizować w różnego rodzaju lagerach i jak narazie im to wychodzi. No i oczywiście nie śmiałbym wyrzucić tak zacnego prezentu.
Nazwijcie mnie dziwnym ale pierwsze co zauważyłem to poprawiony nadruk na kapslu. W końcu nie jest zaciemniony lub/i niewyraźny. Etykieta stylizowana na daleki wschód mi jakoś osobiście nie przypadła do gustu. Tak wiem, że pasuje jak ulał, w końcu to piwo ryżowe, no i ta nazwa. Ja jednak jestem człowiekiem lubującym się w europejskim średniowieczu i fantastyką bliższą naszym regionom. Taki złoty smok stylizowany na Jacksonowego Smauga? Tak, to nie miałoby sensu ale mi by się podobało. Po piwie spodziewałem się bladszego, słomkowego koloru. Ku mojemu zdziwieniu jest ono złote, typowo lagerowe. Piana bardzo ładna, drobna, zbita, śnieżnobiała. Mogłaby trochę dłużej się utrzymywać ale pozostawia kożuszek dla otarcia łez.
Niestety, kolorowo się nie zaczęło. Aromat jest ogólnie słodowy, dość słaby i zalatuje lekko gotowanymi warzywami. Nic więcej o nim napisać nie można, może to i lepiej? Biorę pierwszy łyk i... pojawia mi się szyderczy uśmiech na twarzy. Nie dlatego, że kumpel właśnie powiedział coś zabawnego (tak na marginesie pił właśnie Bambera z SzałPiw) ale dlatego, że Bojanowi znowu się udało. Kompletnie zapomniałem o nieudanym aromacie bo piwo jest cholernie orzeźwiające. Kto jak kto ale jakieś 15 minut przed otwarciem butelki wjechałem rowerem na posesje to wiem co mówię. Całość jest słodowa ale ma taki dziwnie przyjemny posmaczek. Coś pokroju suchej trawy, źdźbła, które sobie czasami gryzę jak jestem na polu. Tak, jestem wieśniakiem i się tego nie wstydzę. Przez ułamek sekundy wydaje się słodkie z początku ale bardzo szybko władzę przejmuję ten posmak suchej trawy (który chyba pochodzi właśnie od ryżu) i średnio-lekka goryczka, która nie zalega i dzięki temu człowiek sięga po następny łyk. Napiszę to jeszcze raz, jest cholernie orzeźwiające. Gdyby nie ten aromat byłoby idealne. To nie jest ryżowa IPA żeby człowiek musiał się doszukiwać specjalnych walorów smakowym. To jest lager, który ma gasić pragnienie i mieć zacięcie ryżowe. Zastanawia mnie tylko jedno. Co by było gdyby dodali więcej Fuggles'a?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz