Bernard to chyba najbardziej rozpoznawalny browar czeski w Polsce. Osobiście wolę Krakonoša ale tego czasami trzeba szukać jak ze świecą. Bernardzika może człowiek kupić zazwyczaj w tescopodobnym przybytku a w moim mieście nawet w jednym z osiedlowych monopolowych. W sumie jak tak sobie teraz myślę to jeszcze rozpoznawalny jest Primátor… no i Svijany… no i Černá Hora… o Broumovie (czyli Opacie) nie wspomnę. Przy nich jednak też jest problem z dostępnością, przynajmniej w mniejszych miejscowościach.
We Wrocławiu możemy nawet zajść do restauracji firmowej Bernarda (zaraz przy ratuszu), gdzie leją piwo z beczki i gdzie można zjeść zajebistego burgera (aczkolwiek dość drogiego). W dodatku obsługa jest przemiła a i wystrój całkiem przyjemny co możecie zobaczyć we wpisie o lokalach wrocławskich przed WFDP. Uwielbiam ich ciemnego leżaka, jest po prostu idealny tak o na wieczór do kolacji, z beczki smakował jeszcze lepiej. Problem jednak jest jeden, browar bał się lub nie chciał po prostu wejść w trochę bardziej wymagające style piwne, do teraz.
Byłem mocno zdziwiony, gdy w świat poszła informacja o uwarzeniu Bohemian Ale (czyli takie belgian golden strong ale) przez Czechów. Z drugiej jednak strony, skoro Primator może uwarzyć IPA (które według wielu jest beznadziejne) to czemu Bernard nie może się trochę pobawić w craft? Efektem jest bączek, na którego etykiecie widnieje dumny napis "craft beer". Samo wykonanie niczym się nie wyróżnia, jest to standardowy szablon etykiet bernardowskich. Cieszy mnie jednak kapsel, w końcu będę miał coś z ich stajni na tablicy (zazwyczaj mają butelki z porcelanką). Od razu wyjaśnię też scenerię, testowałem akurat nową lampkę na rower (2400 lumenów) i jak widać dała radę nawet w ciemnościach. Samo piwo wygląda bardzo przyjemnie, lekko zamglone ciemne złoto, do bursztynu mu jeszcze trochę brakuję. Piana niska ale jakoś nieszczególnie się starałem żeby ją utworzyć. Jest za to zbita i równiutka z bardzo ładnym lacingiem.
Aromat intensywnością nie zachwyca i to już po wzięciu poprawki na szerokie szkło. Szkoda bo jest w czym wybierać, mamy trochę jabłka, gruszki i perfum połączonych z alkoholem. Nie ma się co bać, to nie jest "zapach" AXE, którego uwielbiają nadmiernie używać hejterzy mycia codziennego myśląc, że jeden psik pod zarośnięte pachy im wystarczy. Jest to po prostu przyjemny alkoholowy aromat o lekkim zabarwieniu delikatnych perfum kobiecych, jak najbardziej poprawny dla tego stylu. W smaku na szczęście bardziej wyraziste, jest owocowo i dość słodko. Znowu gruszki i to co najbardziej lubię w belgach czyli pieprz. Wszystko wsparte lekkim (i przyjemnym) alkoholem i dość wysoką goryczką, która w ogóle nie zalega. Bardzo fajnie wchodzi w harmonie z pieprzem i o dziwo tworzy delikatne (jak na belga) doznania smakowe. Nagazowanie dość wysokie ale w tym przypadku mi to nie przeszkadza. Finisz wytrawny, co dobrze kontrastuje ze słodkim początkiem. Nie zapycha, pije się szybko i przyjemnie. Średnio treściwe ale też na pewno nie wodniste. Wszystko fajnie ale da się wyczuć, że nie jest to taki 100% belg. W sumie można to uznać za jego wadę ale i zaletę. Mógłby być bardziej intensywny ale wydaje mi się, że browar chciał uwarzyć szeroko dostępnego belgian goldena, który nie odpychałby laików tylko wprowadzał ich w tajniki piwa z kraju brukselki i gofrów. Mi to odpowiada, idealne do bujania się w fotelu przy kominku.
IPA z Primatora (angielska, zaznaczam) nie jest chyba beznadziejna, tylko jakaś taka bez wyrazu. Najczęściej mówi się "nie urywa" ;) Ale jako piwo codzienne chyba by się sprawdziła.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze mały komentarz do Bernarda ogólnie i do Bohemian EJLA .
OdpowiedzUsuńW piękny czerwcowy długi week wybrałem się z przyjaciółmi (kraftobieerofilami) na objazd po czeskich browarach.
Jednym z naszych przystanków był Humpolec, w którym warzy rodzinny piwowar Bernard.
Pierwsza myśl zwiedzając browar jest taka, że jesteśmy po prostu w fabryce. Koniec.
Bernard istnieje od 1991 roku i jest chyba najlepiej wypromowaną młodą marką piwa w Czechach :)
Nie jest też niestety prawdą że bernard chciał się zabawić w craftbeera i kombinował sobie......
A! Wiem! Zróbmy belgijskie ale.
Prawda jest taka, że 50% udziałów wykupiła Duvel Moortgat from the Kingdom of Belgium.
To wiele pewnie tłumaczy.
I choć skala browaru jest maluteńka na tle Urquella (który nalewa samych butelek, puszek i petów 180 000 na godzinę) to jednak jest to także fabryczka.
EJL to taki bardziej eksportowy produkt. Czesi krzywili się przy każdym łyku. Ja się oczywiście nimi nie sugerowałem, bo wypiłam to piwo wcześniej w restauracji należącej także do Bernarda. To nie jest piwo na 26 stopni w cieniu. Alkohol wręcz zabijał w smaku, mimo że było podane w odpowiedniej temperaturze.
Może wrócę do niego w jakiś chłodny jesienny wieczór. Na razie mam do niego zbyt dużo ALE...