Jezus Maria jak mnie czasami aparat potrafi wkurzyć. Nie wiem czy to mój wymysł (prawdopodobnie tak) ale czasami mam wrażenie jakby w moim NEXie siedział jakiś chochlik, który czasami przestawia matryce i bawi się jej czułością. Dzisiaj wariował jak szalony, ja rozumiem, że nie mam za dobrych warunków do zdjęć wieczornych w domu ale to co on wyprawiał zakrawa o totalną głupotę. Włączenie lampek na choince trochę pomogło ale i tak zdjęcia są średniej jakości jak na moje standardy... nie wyobrażacie sobie ile photoshopa poszło na te zdjęcia.
Tak, wiem, to przecież martwa rzecz i wszystko zależy od ustawień, które sam mu nadam. Tylko, że ustawienia mam te same, światło w pokoju i warunki ogólne też... arghh! Ale my nie o tym, kolaboracja. Piękna rzecz jak to już nie raz raczyłem pisać. Tym bardziej cieszy gdy dwa topowe (według mnie) browary w Polsce postanawiają na dłuższą metę warzyć razem piwa. I to nie tylko raz do roku jak to jest w przypadku B-Day'a. Jedyny problem jaki mogę z tym mieć to dostępność, chłopaki sprzedają już 3 a ja dopiero się do 1 dorwałem... uroki mieszkania na totalnym zadupiu piwnym.
Jedyneczkę polecało mi bardzo dużo osób. Zakupiłem dwie butelki bo jestem łatwowierny i nie trzeba mnie dwa razy namawiać. Saison też jest bardzo przyjemnym stylem, przynajmniej w moim mniemaniu. Idealnie nadaje się do krojenia warzyw na sałatkę świąteczną. Z braku pomysłu chłopaki postanowili numerować swoje kolaboracyjne piwa. Etykieta wydaje się prosta, wielki numer na środku, loga browarów i trochę podstawowych informacji o piwie na środku. Mimo tej prostoty wydaje się to wszystko spójne i ładne. Zdziwiło mnie tylko umiejscowienie logo obu browarów, osobiście to Pracownia Piwa kojarzyła mi się z czarnym a Szałpiw z białym. Piana to pierwsza rzecz, która wymusiła grymas na mojej twarzy. Niska, szybko znika i pozostawia mizerny kożuszek. Specjalnie nalewałem dość burzliwie ale jak widać i to nie pomogło. Koronka też mizerna. Kolor piwa to lekko mętne złociszcze przechodzące w pomarańcz.
Podnosząc teku do nosa spodziewałem się dobrego, belgijskiego pierdolnięcia i... się nie zawiodłem. Aromat jest mocny, wyraźny. Pierwsze nuty to na pewno przyprawy, bardziej pieprz niż goździki co przyjąłem z wielkim uśmiechem na mordzie. Przyjemnie oblepiają nos i odblokowują go (miałem katar, co jeszcze bardziej podkreśla intensywność). Zaraz za przyprawami maszerują owoce, cytrusy, głównie słodka pomarańcza i trochę nektaru kwiatowego. Kontra pełną gębą (a raczej nosem), cholernie przyjemnie jest to piwo wąchać. W smaku jest słodkie po całości. Znowu mamy pomarańczkę z domieszką cytryny, dzięki której odczuwa się lekką i przyjemną kwaskowatość. Idealnie po środku zaczyna się goryczka, średnio intensywna ale te 25 IBU ma na pewno. Wydaje mi się, że ma trochę ziemiste pochodzenie. Odczucie w ustach jest jednak większe dzięki przyprawom, które ją podbijają i tworzą razem całkiem wytrawny finisz. Owe przyprawy to pieprz z imbirem i mimo mocnego akcentu nie są dominujące ani odpychające. Końcówka praktycznie nie zalega co mnie, nie wiedząc czemu, mocno zaskoczyło. Alkohol leciutko wyczuwalny, bardzo dobrze się maskuje. Wysycenie średnie, idealne dla tego stylu. Cholera, dwie butelki to stanowczo za mało... przepyszny saison moim zdaniem.
Szkoda, że nie miałeś okazji próbować wersji beczkowej, która wg. mnie jest sporo lepsza niż butelka, co jest oczywiście zrozumiałe :) nie zmienia to faktu, że piwo jest genialne. Reasumując, zapraszam do Grodu Kraka!
OdpowiedzUsuń