Śledź mnie na:

Rauchbock (Kormoran)



By  Piwny Brodacz     7.12.14    Tagi:,,, 

Pamiętacie akcje #jestemhopheadem reklamowaną praktycznie wszędzie gdzie się da przez AleBrowar? Najwidoczniej hashtagi mają dużą moc bo coraz więcej firm właśnie tak próbuje dotrzeć do potencjalnego klienta. Bardzo dobrze komponują się z dzisiejszym trendem spędzania czasu na twitterze czy instagramie, ba, nawet na facebooku od jakiegoś czasu. Dlaczego ja o tym? Ano dlatego, że powstał nowy #wpolscesiędymi mający na celu propagować wszelakie piwa wędzone. Podoba mnie się to, nawet bardziej niż przechmielanie każdego piwa do granic możliwości.

Długo nie trzeba było czekać na odpowiedź chyba najulubieńszego regionalnego browaru wielu piwoszy. Kolejna Podróż Kormorana zawitała do Bambergu w Bawarii. Przyznam się szczerzę, że gdy Kormoran wypuścił weizenbocka ponad rok temu omyłkowo przeczytałem właśnie rauchbock i w sumie dlatego zakupiłem butelkę. Jakaś taka dziwna autosugestia, wydawało mi się to normalne bo sam pszeniczny koźlak jest zazwyczaj... nudny. Przyszło mi czekać 14 miesięcy na wypicie tego lepszego (według mnie) stylu podkoźlakowego, tym razem już bez zwid na etykiecie.


Idealnym pretekstem do wypicia był brak chęci sprzątnięcia opadłych liści na działce. Pograbiłem dosłownie 15 minut i wmówiłem sobie, że przecie muszę wypić jeszcze piwo w spokoju i zrobić notatki a już zaczyna się ściemniać. Otworzyłem więc butelkę siedząc na wygodnym krzesełku typu plastik ogrodowy i pomyślałem o tych biednych blogerach wracających właśnie z Piwnego Blog Dayu w zapewne czystych i ciepłych wagonach PKP. Co do wyglądu butelki nie ma się co rozpisywać, etykieta znana z serii podróży, bardzo ładny nadruk i fajny, kredowopodobny papier. Piwo ma piękną barwę, coś pomiędzy rubinem a ciemną miedzią, leciuteńko opalizujące. Piana zbita, wysoka, trzyma się szkła mocno i nie puszcza przez długi czas. Problem jednak w tym, że dość szybko opada po całości zostawiając po sobie dziurawy kożuszek. 


Naczytałem się znowu niepotrzebnie opinii innych. Że niby to już nie jest ta sama jakość co AIPA z tej serii. Że niby mdłe, że warzywa, że masło, że glony, że kury, że kaczki. Jak ja uwielbiam takie narzekania wbijać w ziemię, tym razem jednak może być... trudno. Jak przy pierwszym sztachnięciu aromat wydawał się intensywny tak przy kolejnych mocno się osłabił. Pod koniec już go praktycznie nie było. Wielka szkoda bo jest cholernie przyjemny i wydaje się taki... ciepły. Głównie skórka od chleba, aż można sobie wyobrazić moment wyciągnięcia bochenka z pieca. Jest też trochę karmelu ale głównego składnika, wędzonki, brak. Na upartego można też odnaleźć trochę suszonych owoców. Jak już się nie raz przekonaliśmy to nie zapach czyni piwo więc z dużą nadzieją i zaufaniem do Kormorana wziąłem pierwszy łyk, patrząc na resztę liści proszących o potraktowanie ich grabiami. Shieeet, piwo okazało się cholernie aksamitne a niskie wysycenie tylko potęguje to odczucie. Mamy tu trochę zbożowości, wędzonka też się pojawia. Przyjemna, nienachalna (ale wyrazista), szynkowa. Jest też karmel na średnim poziomie. Wszystko wydaje się zlepione w całość, rzadko kiedy widuje tak mocno zatarte granice pomiędzy poszczególnymi smakami. Nie jest jakoś szczególnie wypychające (broń Boże nie jest wodniste), pijalność na bardzo wysokim poziomie. Mam jednak nieodparte wrażenie jakby piwowar Kormorana bał się dorzucić trochę więcej do kotła. To piwo jest grzeczne, wręcz sesyjne i trochę leniwe. Można, a nawet trzeba się w nim zanurzyć i zapomnieć o świecie ale nie jest aż tak intensywne, żeby się nim zachwycić. Tylko w sumie, takie lenistwo mi teraz jak najbardziej odpowiada.

II warka pita 06.02.2015 jest nieco inna. Piana to porażka, szybko opada i przypomina trochę tą z Coca-Coli. Nie pozostawia też praktycznie żadnych śladów na szkle. Kolor piwa wydaje mi się też odrobinę jaśniejszy. W aromacie doszła upragniona wędzonka, szynkowa. Niestety tylko pierwszy niuch jest mocny i nadal trzeba się mocno nawąchać żeby coś poczuć później. W smaku dużo się nie zmieniło. Jedynie na  finiszu doszedł taki lekko zalegający smaczek ni to wędzony ni to popiołowy. Jest też chyba odrobinę wyżej wysycone. Po ogrzaniu wędzonka przejmuje pałeczkę i dominuje nad innymi smakami.


Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

1 komentarz:

  1. Witam Cię Patryku.
    Nie wiem dlaczego jako pierwsze komentuję to piwo, ale nie ma co wnikać.
    Przypadek.
    warka 03
    Zakupiłem jak typowy Polaczek :) Głównie dlatego że to nie moja bajka piwna, ale jeśli cena spadła z 6.20 na 3.00 to stwierdziłem że warto spróbować.
    Odczucia? Wędzonki których nie mogłeś znaleźć w pierwszej warce, a w drugiej się pojawiły, w trzeciej wręcz dominują. I robią to w taki sposób, że doszedłem do połowy kufla i stwierdziłem że nie dam rady...
    Jednak mając szacunek a.) do "pożywienia", b.) do pieniędzy, nie wylałem go natychmiast z kufla (choć przeszło mi to przez głowę) lecz stwierdziłem że dam mu szansę. Niech się otworzy, ale włożyłem go razem z kuflem do lodówki.
    Po jakiejś godzinie powróciłem pełen obaw do jaranegoboka i... miłe zaskoczenie!
    Wędzonki było tyle ile trzeba (nie takie nachalne wędzone śliwy do których mam obrzydzenie jeszcze z dzieciństwa) tylko delikatne, acz wyraziste smaczki (troszkę też czekoladki, troszkę karmelku).
    Dopiłem prawie do końca z satysfakcją i zostawiłem kilka łyczków.
    Gdy wróciłem do nich po jakimś czasie, znów czułem się jak w wędzaku...
    Ogrzało się i znów lipa... Ostatnie dwa łyczki poszły do kratki ściekowej przed garażem.... :)

    pozdrawiam i jeszcze tu wrócę ze swoimi przemyśleniami, bo lubię Twoje wpisy
    Żeby nie było - od jakiegoś 1,5 roku mocno wdrażam się w kraftowy temat, dlatego to naprawdę przypadek, że komentuję piwo, którego tak naprawdę nie chciałem wcale pić :))

    OdpowiedzUsuń


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com