Tak sobie niedawno przeglądałem bloga i stwierdziłem, że ostatnia degustacja piwa z Browarów Regionalnych Jakubiak (czyli Ciechan, Bojan i Lwówek) miała miejsce w... sierpniu. Nie żebym opisał każde piwo z tej wesołej gromadki, jakoś tak... nie wiem. Trunki Pana Jakubiaka są po prostu w świecie blogerów uważane za średnie, ledwo co dotykające stopy Ducha Craftu. Ja mam pewny sentyment do Ciechana, w sumie to dzięki nim zacząłem swoją przygodę z piwem regionalnym a potem rzemieślniczym.
Nadarzyła się okazja aby powrócić do piwa, które mam nadzieję nie będzie się tylko kojarzyć z poglądami właściciela BRJ. Jaka to okazja się zapytacie, ano swoistego rebrandingu czarnego przedstawiciela naszego ukochanego napoju. Jak wszyscy wiemy, bojanowa black IPA była piwem "do trzech razy sztuka". Za każdym razem inaczej smakowała i dopiero przy trzeciej warce trafiła w styl. Bojan Czarny to według strony producenta: "...Bojan Black IPA z odmienioną recepturą..." i "...posiada inny zasyp słodowy...". Nie rozumiem jednak zmiany nazwy i co za tym idzie braku informacji o stylu na etykiecie. Napisałem do browaru i dostałem odpowiedź iż nadal jest to black IPA "...ale ma skorygowaną, bardziej urozmaiconą recepturę, dotyczy to głównie ciemnych słodów...".
Etykiety nie ma co opisywać, inna nazwa to praktycznie żadna zmiana, szczególnie gdy jest nadrukowana tą samą czcionką i w tym samym stylu. Szczerze mówiąc gdybym przechodził w sklepie koło tego piwa raczej bym nie zauważył tej zmiany, a co za tym idzie nie byłbym zaciekawiony. Kapsel warty uwagi, akurat trafił mi się jeden z tych lepiej namalowanych (czyt. bardziej wyraźny i kontrastowy). Piana też ta sama, rośnie wysoka ale szybko opada pozostawiając średnią koronkę. O dziwo lepiej prezentuje się kolor piwa, jest czarne, tym razem praktycznie bez prześwitów.
Nie będziemy się szczypać i ukrywać, że nie będziem porównywać obu piw. Aromat jest mocniejszy, dochodzi do nozdrzy i nie chce puścić. Jest za to uboższy w poszczególne zapaszki. Mamy powracającą kawę z mleczkiem kojarzącą się lekko z masełkiem. Jest też odrobina nuty leśnej no i... nic poza tym. W smaku jest o dziwo bardziej chmielone niżeli palone. Co prawda już na samym początku wchodzi średniej intensywności paloność ale cytrusy i goryczka przejmują pałeczkę mniej więcej pośrodku. Ta ostatnia jest średnia ale za to dość wyrazista, może nawet trochę żywiczna. W tle majaczy też słabiutka kawa. Wysycenie średnie, pasuje. Mam jednak nieodparte wrażenie, że całość jest zrobiona na pół gwizdka. Brakuje pazura, intensywności. Z drugiej jednak strony może trafić dzięki temu do szerszej publiczności Januszy, sam nie pogardziłbym nim przy okazji spontanicznego grilla. Nie zapycha ale nie jest też wodniste więc jest idealne do takiego rodzaju imprez. Zmiana receptury to według mnie lekki niewypał jeżeli chodzi o smak i odczucie w ustach. Zmiana nazwy natomiast to bardzo dobry ruch marketingowy, w końcu nikt nie może im teraz zarzucić, że ich piwo nie jest wystarczająco intensywne lub nie trzyma się stylu (bo go w sumie nie podali).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz