Czasami człowiekowi nic nie idzie po jego myśli. Taki piękny dzień trafił mi się ostatnio przy bodajże sobocie. Rozpoczęcie sezonu działkowego oraz planszówkowego na poletku kumpla. Na tapecie Talizman z trzema nowymi dodatkami. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zabrał chociaż jednego piwa ze swoich piwnicznych odmętów do oceny.
Traf chciał, że piwem które wrzuciłem do plecaka było nowe żytnie IPA z browaru Bojanowo. Co prawda w moich okolicznych żabojadach tylko Szwejk dotarł na półki ale z odsieczą przybyła paczka od Pani Anety z BRJ. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym czegoś nie spieprzył. Robiąc zdjęcia postawiłem IPA glass na trawie, która chyba pod wpływem zbliżającej się wiosny wybijała do góry w takim tempie, że aż przewróciła szkło. Większość piwa się wylała a ja walczyłem ze sobą czy jednak opisać tę nibydegustację czy nie. Na szczęście ta lepsza strona wygrała i postanowiłem tego nie robić. Pożaliłem się trochę na facebooku jak prawdziwa blogerka i ku mojemu większemu zdziwieniu dostałem kolejną paczkę od browaru. No to co, zdjęcia już dawno zrobione więc na spokojnie zajmijmy się może piwem?
Traf chciał, że piwem które wrzuciłem do plecaka było nowe żytnie IPA z browaru Bojanowo. Co prawda w moich okolicznych żabojadach tylko Szwejk dotarł na półki ale z odsieczą przybyła paczka od Pani Anety z BRJ. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym czegoś nie spieprzył. Robiąc zdjęcia postawiłem IPA glass na trawie, która chyba pod wpływem zbliżającej się wiosny wybijała do góry w takim tempie, że aż przewróciła szkło. Większość piwa się wylała a ja walczyłem ze sobą czy jednak opisać tę nibydegustację czy nie. Na szczęście ta lepsza strona wygrała i postanowiłem tego nie robić. Pożaliłem się trochę na facebooku jak prawdziwa blogerka i ku mojemu większemu zdziwieniu dostałem kolejną paczkę od browaru. No to co, zdjęcia już dawno zrobione więc na spokojnie zajmijmy się może piwem?
Włodarze Bojanowa postanowili trochę zmodyfikować swoją etykietę i chwała im za to. Tym razem nie ograniczyli się tylko do zmiany kolorystyki ale dodali także unikatowy rysunek przypominający tatuaż charakterystyczny dla tytułowego plemienia. Bardzo dobry krok, według mnie powinni każdą etykietę wypełnić takimi smaczkami. Co do piwa... goddamn. Piana jest wręcz fenomenalna. Zbita, wysoka, utrzymuje się dość długo i nawet po kraksie na trawie oblepiła szkło. Sam trunek wywołał zdziwienie, wygląda jak typowe piwo żytnie. Nie żeby mi to przeszkadzało ale żytnia IPA jest zazwyczaj bardziej klarowna. Kolor to... brudny bursztyn, ewentualnie miedź dla upartych.
Pamiętam, że ta resztka która mi została do wypicia na działce jakoś nieszczególnie na mnie podziałała. Była dość chmielowa w aromacie jak i smaku ale przez małą ilość i dość mocną zimnicę na dworze nie bardzo dało się całość ocenić. Teraz, gdy siedzę w domu cieszę się bardzo, że Maorys dostał drugą szansę. Aromat mocny, wyraźny, iście tropikalny. Nowa Zelandia wyłania się pod postacią mango, ananasa i bodajże białych winogron. Te ostatnie wyczuje wszędzie, za młodu wsadzałem sobie je do nosa i chodziłem po domu... nie oceniajcie mej młodości! Jest też lekki zapaszek zbożowy, to akurat musi być żyto. W smaku piwo jest cholernie aksamitne i dość gęste. Znowu mamy do czynienia z tropikami i cytrusami z tym, że winogrona słabną na rzecz innych owoców. Do głosu dochodzi fajna, wyrazista ale dość stonowana goryczka o żywicznym profilu. Ta lekko zalega łącząc się z kwaskowatością żyta na finiszu. Zbożowość wyczuwalna praktycznie cały czas podczas picia, podobnie stonowana jak goryczka. Wysycenie na średnim poziomie, wyższe mogłoby na pewno zaszkodzić pijalności. Trochę wypycha człowieka nie powiem, nie spodziewałem się tego bo smakowo wydaje się wręcz sesyjne. Myślałem też, że będzie słodsze a tu takie przyjemnie wytrawne (wręcz bitterowe) zaskoczenie. Do dzisiaj moim ulubionym piwem ze stajni Browarów Regionalnych Jakubiak był Jankes ale... no cóż.
A nie czułeś gorczycy? U mnie zdominowała wręcz cały bukiet.
OdpowiedzUsuńGorczycy? W życiu :o
Usuń