Browar Brodacz miał dotychczas całkiem dobrze i przytulnie na ramach brodacznego bloga choć wielu zarzucało Tomkowi dość nijakie piwa. Jakoś nigdy nie odczułem tego spadku jakości ale jak wiadomo co musi nadejść w końcu nadejdzie, szkoda tylko, że w postaci aż dwóch piw. Zacznijmy może jednak od rzeczy przyjemniejszych.
Założyciel browaru, czyli wcześniej wymieniony Tomek, jest też współorganizatorem nowego festiwalu piwnego w Gdańsku. Pod wdzięczną nazwą Hevelka kryją się plany i marzenia o przeniesieniu tłumów piwoszy z Żywca, czyli nieistniejącego już festiwalu Birofilia. Targi będą miały miejsce w Amber Expo a konferansjerem będzie Tomek Kopyra z wiadomo jakiego bloga. Termin to 26-27 czerwca, idealne rozpoczęcie wakacji (chociaż nic to nie znaczy dla nas, biednych, pracujących korpoludzi). Jak będzie? Na pewno nie obejdzie się bez drobnych wpadek, w końcu to pierwsza edycja a jak wiadomo nawet zaprawione w bojach festiwale dają ciała. Wierzę jednak, że będzie to kolejny, przyjemny punkt na piwnej mapie Polski, który będzie można spokojnie odwiedzić i zaspokoić swoje kraftowe potrzeby.
Bez Sensu
Zacznijmy może w końcu rozmawiać o piwie. Pierwsze na tapetę leci to bardziej intrygujące, saison z dodatkiem owoców czarnego bzu. Nazwa jakże adekwatna do składu ale też niestety daje bardzo duże pole do popisu internetowym hejtom. Etykieta zmieniona, a raczej jej tło, co by jeszcze bardziej podpasować pod nazwę. Kolor piwa musiał się zmienić za sprawą bzu, mamy coś w stylu ciemnej miedzi (i w dodatku cholernie zmętnionej). Piana niska ale zbita i dość długo utrzymywała się w takim stanie. Koronki niestety żadnej.
Jedno sobie trzeba wyjaśnić, piwa Brodacza są zazwyczaj sesyjne, delikatne, bardzo pijalne. Wielu zarzuca Tomkowi, że są one po prostu wodniste ale ja tak nie uważam. Bez Sensu może jednak zmienić moje nastawienie, zaczynając z grubej rury (a raczej cieniutkiej) w aromacie. Ten jest słaby jak moje oceny z niemieckiego w liceum. A mogło być tak pięknie... ostatkiem sił da się wyczuć specyficzny zapaszek owoców leśnych, jagód i borówek. Co z tego jak po trzech wdechach nie ma już praktycznie nic. W ustach jest podobnie, wodnistość przychodzi na myśl już przy pierwszym łyku. Słodowość na bardzo niskim poziomie, treściwość praktycznie żadna. Z przyprawami jest podobnie, to niby drapanie w gardle można ledwo co podpiąć pod pieprz. Saison nie jest jakoś szczególnie mocnym i inwazyjnym piwem ale Bez Sensu nawet jak na ten styl jest słabe i wodniste. Jedyną rzeczą, która jakoś jeszcze ratuje to piwo jest specyficzny smaczek owoców leśnych (znowu te borówki) wymieszany z kwiatowym posmakiem (nie mylić z nektarowym). To właśnie musi być bez, szczerze mocno się zdziwiłem, że w ogóle go wyczułem w tej nicości. Całość mogłaby być bardzo dobrym i wyróżniającym się saisonem ale koniecznie trzeba coś zrobić z brakiem ciała. Marginalne wysycenie też działa na niekorzyść.
Mózg
Mózg wraca do białego tła na etykiecie i według wielu, jest tym lepszym piwem ze specyficznej dwójki. Wariacje się skończyły i jest to mocniejsza wersja bitter'a, bez udziwnień. Kolorek ma dość przyjemny, złoty, może trochę przyciemniony. Dość mętne jak na ten styl ale brak odstania (i podróż w plecaku na działkę) zrobiła swoje. Piana wysoka, ładna i zbita. Śnieżnobiała czapa szybko się jednak redukuje do dość sporego kożucha pozostawiając jakieś tam osady na szkle.
Pierwszy niuch i już jestem spokojny, przynajmniej jeżeli chodzi o intensywność. Bez większych problemów można wyczuć aromat, który tylko trochę słabnie pod koniec. Co innego jego skład, zapach jest cholernie jednowymiarowy. Estry, wszędzie estry, same estry. W dodatku są to po prostu guma balonowa i maliny, nic więcej. Nie powiem, jest to całkiem przyjemny (chodź cholernie słodki) aromat ale nie wydaje mi się aby tylko o to w biterze chodziło. W smaku mamy ponownie serenadę tych samych estrów i wszędobylskiej słodyczy lecz tym razem są one dość dobrze kontrowane przez wyraźną, średnio wysoką goryczkę o zacięciu żywicznym. Dzięki temu z początku mocno słodkie bardzo fajnie przeistacza się w wytrawny trunek na finiszu. Pojawia się jednak podobny problem co u poprzednika, znowu nasuwa mi się na myśl wodnistość. Przy Mózgu jednak można przymknąć oko i podpiąć te odczucia pod rześkość i pijalność. Piwo bardzo szybko znikło ze szkła mimo tego, że nawet wysycenie wydawało mi się za niskie (co mi się rzadko zdarza). Na pewno jest lepsze z tej dwójki ale też niespecjalnie zachwyca, brakuje elementów drugoplanowych jak karmel, ciasteczka, orzechy (wybierzcie sobie jedno). Ale kurde... jest to w sumie dość luźny styl więc hulaj dusza piekła... nie ma?
Piwo bez sensu - jest naprawde bez sensu zarówno cena i smak tego siku :D Żeby sobie wyobrażic smak tego piwa to polecam zostawić otwartego i wygazowanego np Harnasia na noc :D Będzie smakować praktycznie tak samo ale jednak Harnaś wciąż będzie lepszy od tego siku :D
OdpowiedzUsuń