Stali czytelnicy dobrze znają moje podejście do jednośladów. Rower kocham całym sobą, co innego ścigacze, które chętnie bym spalił na rytualnym ognisku. Choppery itp za to lubię i szanuję, nie raz budziła się we mnie zazdrość gdy Michał wrzucał zdjęcia swojej bestii. Dzisiaj jednak porozmawiamy o najlepszym (no dobra, zaraz za piwem) wynalazkiem ludzkim, który często towarzyszy mi podczas degustacji plenerowych.
Skupimy się głównie na aspektach związanych z powrotem na szlak. W końcu wiosna przyszła (powiedzmy) i wypadałoby przygotować naszą maszynę do podróży leśno-polnych. Rower nie jest niezniszczalny, na jego sprawność wpływa w większej mierze nasze lenistwo. Kolizje z drzewami czy upadki z wysokości są na drugim planie.
Każdy rower, nawet taki za duży piniondz, daleko nie zajedzie jeśli po błotnych wojażach leśnych nie przeczyścimy go w przynajmniej minimalnym stopniu. Opryskujesz wodą z węża ogrodowego (lub wiadrem jak ktoś mieszka w bloku) i przecierasz szmatą w najważniejszych miejscach aby nie doprowadzić do pojawienia się rdzy. Wielu powie Wam, że to za mało ale jak śmierdzącego lenia zmusisz do większego wysiłku? Dla tych co mają więcej szacunku dla swojego sprzętu zapraszam do dalszego czytania.
Piny przy pedałach platformowych znikają jak szalone. |
Na start, szuru buru.
Przygotowanie roweru do sezonu (i po każdej ostrej jeździe według mnie) zaczynamy od umycia całości, wąż ogrodowy naszym przyjacielem. Są ludzie, którzy myją swoje rowery na myjkach ręcznych i czasami uda im się nawet nie rozwalić sprzętu. Ja nigdy nie użyje ciśnieniówki bo wiadomo czym to grozi, brak jakiegokolwiek smarowania zabija bicykle. Nie raz widziałem jegomości wyjeżdżających z takich myjek, odgłosy tarcia było słychać na kilometr. Toż to bestialskie znęcanie się nad łożyskami i łańcuchem...
Strumieniem z węża docieramy do każdego zakamarka, nie ma się co martwić, jeszcze mi się nie zdarzyło żebym zwykłym ciśnieniem ogrodowym wypłukał cokolwiek. Po tej operacji chwytamy miskę z letnią wodą i odrobiną płynu do mycia naczyń. Gąbką lub szczotką czyścimy całość docierając w każde zakamarki. Nie ma co wydawać pieniędzy na specjalne płyny do mycia rowerów, jest to bujda i firmy, które sprzedają takie specyfiki żerują po prostu na niewiedzy ludzi. Po tej pienistej operacji spłukujemy wszystko. Kolejny krok zależy od Was, ja osobiście wycieram wszystko papierowym ręcznikiem. Jeżeli nie macie na to czasu wystarczy przetrzeć rzeczy takie jak łańcuch czy przerzutki, rama Wam nie zardzewieje przecie.
Detale są najważniejsze!
Tak przygotowany rower możemy w końcu zacząć pieścić. Bierzemy olej w sprayu do amortyzatorów i nanosimy go na czyste golenie. Ja używam Finish Line Max Suspension Spray. Dajemy mu chwile po czym wciskamy amorek parę razy i czystą szmatką usuwamy nadmiar sprayu z goleni. Podczas oczekiwania możemy się zająć np takim łańcuchem, od Was zależy jak sobie czas rozpracujecie. Napęd czyścić można dwojako, jak macie czas warto łańcuch zdemontować i zrobić mu tak zwanego shake'a. Wrzucasz go do plastikowej butelki i zalewasz benzyną ekstrakcyjną. Trzepiesz butelką jak wariat i odstawiasz na jakiś czas (nie raz zostawiałem ją na noc w garażu). Później butelkę przecinasz i wyjmujesz łańcuch ostrożnie, żeby syf pozostał na dnie. Wieszasz go na jakimś gwoździu i czekasz chwilę aż wyschnie. Dokładnie nanosisz smar, ja używam Finish Line w czerwonej (na sucho) lub zielonej (na mokro) butelce (w zależności od warunków). Do czerwonego nie przylepia się kurz/piasek ale lekki deszczyk i łańcuch jest goły. Zielony jest gęsty i trzyma się mocno ale przyciąga każdy okruszek. Po nasmarowaniu dajemy mu chwilę i dokładnie pozbywamy się nadmiaru smaru. Błędem jest myślenie, że łańcuch musi ociekać smarem, chodzi o to aby na łączeniach był poślizg a nie na zewnątrz. Podczas kąpieli w benzynie możemy bardzo łatwo wyszorować zębatki z wszelakiego brudu jaki się zbiera na kasecie.
Drugim sposobem na wyczyszczenie łańcucha jest użycie takiego dziwnego przyrządu. Czasami można go tanio dostać w Lidlu lub na Allegro. Wlewamy tam trochę benzyny ekstrakcyjnej i zakładamy na łańcuch, kręcimy pedałami jedną ręką a drugą upewniamy się, żeby nam to tałatajstwo nie spadło. 2 do 3 cykli powinno wystarczyć. Powtarzamy proces smarowania pamiętając o dokładnym pozbyciu się smaru, tym razem również z zębatek. Tego sposobu używam jak albo nie mam czasu albo łańcuch nie wydaje mi się mocno brudny.
Ostatni szlif.
Reszta zabiegów dotyczy głównie przygotowania do sezonu. Sprawdzamy śruby, czy są dokręcone. Linki, czy nie chodzą ciężko i czy nie ma na nich rdzy. Regulujemy przerzutki i hamulce (o tym będzie prawdopodobnie oddzielny wpis). Sprawdzamy stan klocków hamulcowych. Mechanizm przerzutek można nasmarować jedną czy dwoma kroplami smaru. O dopompowaniu kół chyba nie muszę wspominać? Dbając tak o rower na pewno odczujemy różnice w komforcie jazdy a co najważniejsze nasza maszyna posłuży nam latami.
Drugim sposobem na wyczyszczenie łańcucha jest użycie takiego dziwnego przyrządu. Czasami można go tanio dostać w Lidlu lub na Allegro. Wlewamy tam trochę benzyny ekstrakcyjnej i zakładamy na łańcuch, kręcimy pedałami jedną ręką a drugą upewniamy się, żeby nam to tałatajstwo nie spadło. 2 do 3 cykli powinno wystarczyć. Powtarzamy proces smarowania pamiętając o dokładnym pozbyciu się smaru, tym razem również z zębatek. Tego sposobu używam jak albo nie mam czasu albo łańcuch nie wydaje mi się mocno brudny.
Ostatni szlif.
Reszta zabiegów dotyczy głównie przygotowania do sezonu. Sprawdzamy śruby, czy są dokręcone. Linki, czy nie chodzą ciężko i czy nie ma na nich rdzy. Regulujemy przerzutki i hamulce (o tym będzie prawdopodobnie oddzielny wpis). Sprawdzamy stan klocków hamulcowych. Mechanizm przerzutek można nasmarować jedną czy dwoma kroplami smaru. O dopompowaniu kół chyba nie muszę wspominać? Dbając tak o rower na pewno odczujemy różnice w komforcie jazdy a co najważniejsze nasza maszyna posłuży nam latami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz