Jak pewnie wiecie dopiero co premierę swoją miała najnowsza cześć Wiedźmina od polskiego studia CD Projekt. Jako nałogowy gracz (to już drugi mój problem zaraz przy alkoholowym) nie mogłem sobie odpuścić tak zacnego kąska. Każdy, kto grał w poprzednie części wie, że nie jest to kolejny CoD czy tam inne pustkowie fabularne tylko historia pełna intryg, polityki i co najważniejsze, nie dzieli świata na czerń i biel.
Wchodząc kolejny raz do piwnicy stanąłem znowu przed wielkim wyzwaniem jakim jest wybór piwa do wypicia. To właśnie przez najnowszego Wiedźka wybrałem najnowszy wypust panów z browaru Kingpin. Dlaczego? Po pierwsze nie zapomniałem jeszcze, że podczas pub crawlingu we Wrocławiu to właśnie Mandarin był jednym z nielicznych piw, które mi smakowało. Po drugie…
... nie mówcie mi że świnia z etykiety chociaż trochę Wam owego Geralta z Rivii nie przypomina?! Tak wiem, że jest stylizowana na azjatycką odmianę chodzącego jeszcze bekonu ale ja wiem swoje. Piwo ma kolor złotawy, wchodzący w zachodzące słońce (jedna z pierwszych scen w nowym Wiedźminie). Dość mętne, za bardzo jak na AIPA. Wybaczam jednak bo łatwo nie miało w plecaku podczas podróży na działkę. Piana rośnie wysoka, bielutka i nawet dość zbita. Niestety szybko zaczyna opadać zostawiając na szczęście dość ładny lacing.
Kupując Mandarina nie zwróciłem uwagi na to, co tym razem chłopaki z Kingpina wrzucili do kotła. Dopiero w domu przeczytałem, że dodali jakiegoś zielska. Sencha to rodzaj japońskiej zielonej herbaty, która jeżeli wierzyć opisom jest mocniejsza niż znane nam liptony/sagi. Aromat to intensywność w czystej formie. Cytrusy, owoce tropikalne; grapefruit, mango, mandarynki. Głównie słodkawe zapaszki momentami kontrowane przez gorzkawy aromat liści herbaty. Osobiście skojarzył mi się bardziej z typową, ciemną angielską herbatą a nie zieloną (ale co ja się tam znam, w końcu nałogowo piję tylko kawę... i piwo). Gra ona jednak rolę drugoplanową i słodkawe owoce wygrywają dość łatwo każde starcie (każdy niuch). W smaku wydaje się z początku podobne, jest jednak większy nacisk na wytrawność, szczególnie przy finiszu. Początek to znane nam cytrusy i tropiki, z przewagą tych drugich. Przeistaczają się one w trawiasto-ziołowy posmaczek, który rośnie w siłę aż przemienia się w intensywną (ale nie zabójczą) goryczkę. Ta ma dość intrygujący profil, z początku wydawało mi się, że żywiczny. Ostatecznie jednak stawiam na mocno ziołowy charakter herbaciany. Owa liściasta Sencha utrzymuje się do końca lekko zalegając. Gorzka herbata bez cukru, ze świeżych liści jak nic. Wysycenie średnie, treściwość na dobrym poziomie, nie zapycha i nie męczy. Dość dobrze orzeźwia i bardzo szybko znika ze szkła. Przyjemna i wyróżniająca się wytrawność to chyba główny atut tego piwa. Trzeba jednak uważać, woltaż do najniższych nie należy. Idealnie zastąpiło mi herbatę w ten pięknie zachmurzony, majowy wieczór.
NARESZCIE PATRYK;)
OdpowiedzUsuńTYLKO CZEKAŁEM KTO ZE STADA BEERBLOGERÓW PORUSZY TEMAT WIEDŹMINA NO I BRAWO!;)ŚWIETNY WPIS I PIWKO TEŻ!
PS.TERAZ CZEKAM KTO PORUSZY ZE STADKA BEERBLOGERSÓW TEMAT KOMORA I DUDAŁY…?
"no i co powiesz Dudała?…Trudno coś powiedzieć";))
https://www.youtube.com/watch?v=2PAPe67aSAA
Małe Piwko blog i już jest o DUDALE :Lekko pod wpływem #4 – Browar EDI, prawdziwa debata!
UsuńPrzypomina owego Geralta!!!:)
OdpowiedzUsuń