Powoli przechodzi mi wielki hejt na pewną sieć hipermarketów. Ileż w końcu można się gniewać na ludzką niekompetencję? Będąc ostatnio na zakupach (w sumie to tylko po nerkowce byłem) zauważyłem, że osławiona już lodóweczka z kraftem została zaktualizowana. Oprócz stałych bywalców takich jak Pinta czy Gościszewo pojawił się nowy browar, i to taki, którego się w ogóle nie spodziewałem.
Z browarem Krafwerk spotkałem się już raz, na grillu. Ich Rogaty, czyli chocolate chili milk stout bardzo mi wtedy podszedł i żałowałem trochę, że byłem zbyt leniwy aby zrobić zdjęcia i zapisać jakiekolwiek notatki. Przyznam się, że wolałbym coś pokroju stoutu ale z american pale ale też mogę zawalczyć (mimo ostatniego przepicia się amerykańskim chmielem). Podobno dzisiejsze piwo ma coś wspólnego z rapem czy tam innym hip-hopem ale przyznam się szczerze, że nie jest to mój... ulubiony styl muzyczny więc nie będę sobie tym faktem zaprzątał głowy.
Za cholerę nie mogłem się domyśleć co ma oznaczać ta etykieta. Dopiero po wymuszeniu na sobie chęci wyszukania w internetach kim (lub czym) jest Pokahontaz wszystko stało się dla mnie jasne. Całość etykiety to po prostu okładka najnowszego albumu tej hip-hopowej grupy. Niby ładnie to wygląda, trochę przypomina płytę winylową. Jakoś tak jednak... nie mogę się zdecydować na ocenę dlatego zostawiam ją Wam. Piwo w szkle wygląda jak bursztyn, na zdjęciach dość mętne ale miałem okazję wypić także sztukę odstaną i było o wiele klarowniejsze (ale nadal opalizujące). Piana za bardzo żyć nie chcę, super wysoka nie jest a i szybko opada. Resztki na ściankach także zostawia znikome.
Aromat cholernie intensywny, przesadziłem z tak mocnym niuchem. Uderzenie ala gołoten machen tyle że prosto w twarz. Jest tu wszystko: cytrusy z pomarańczą na czele (tyle że nie za słodką), tropiki i bodajże mango, spora dawka gumy balonowej i na samym końcu, odrobina żywicy. Jest też, o dziwo, zupełnie niezrozumiały zapaszek alkoholowy, który ni za cholerę nie pomaga. W smaku od samego początku mocny nacisk na amerykańskie chmiele, głównie ich cytrusowe nuty. Wytrawne pełną gębą. Głównym graczem jest tutaj grapefruit, który przeistacza się w nabitą testosteronem (jak na ten styl) goryczkę. Ta niepotrzebnie zalega i wraz z lekko rozpuszczalnikowym finiszem nie tworzy zbyt przyjemnych doznań smakowych. Brak jakiejkolwiek słodowości, która by chociaż udawała kontrę dla tych cytrusów też nie pomaga. Wysycenie niskie, podpasowało mi. Piwo dość treściwe jak na ten ekstrakt i brak wyczuwalnych słodów. Jak dla mnie jest to dość nieudana, chaotyczna APA z wadami... niestety. Zmęczyłem do końca ale na pewno po nie nie wrócę.
Jako że ekipa Browaru Kraftwerk jest związana z Mikołowem ;) także :W 1996 roku napisał utwór „Powierzchnie Tnące” i to właśnie po jego wykonaniu w 1998 roku na koncercie w Mikołowie powstała idea Paktofoniki. Spotkali się tam Magik, który z nieznanego powodu opuścił Kaliber 44, a także Rahim, który rozstał się ze swoją mikołowską grupą 3 X Klan.Grupa powstała w 2003 roku po rozwiązaniu składu Paktofonika. Działalność formacji zainicjowali Fokus, Rahim ."I wiele grali na Ślasku i nie tylko…;)
OdpowiedzUsuńProponujemy Ci kiedyś wycieczkę do Mikołowa fajne piwko w Kinie ale w tamtych czasach jeszcze chodziło się tam na seansy filmowe.
pozdro!;)