Wielu z Was nie potrafi zrozumieć fenomenu browaru Artezan. Chodzi mi głównie o podniecenie towarzyszące praktycznie każdemu ze świadomych craftopijców gdy kupują jedno z artezanowych piw w… butelce. Dziś otworzyłem kolejne i nadal nie mogę w to uwierzyć.
Są zalety i wady takiej sytuacji. W końcu mogę się napić ich piw, które zazwyczaj trzymają formę i nie trącą DMSem czy tam innym diacetylem. Z drugiej jednak strony ktoś musiał przejąć hipsterską pałeczkę i na moje nieszczęście była to Pracownia Piwa. Dostać ich produkty w szkle to zazwyczaj droga przez mękę, kazyliony wydanych złotówek i szemrane transakcje w ciemnych alejkach. Mam stare butelki Pracowni na półce i patrze na nie codziennie z utęsknieniem. Może dlatego trzymam ciągle w piwnicy butelkę Happy Crack'a i boję się ją wypić? Dość narzekań, przejdźmy w końcu do proto hipstera czyli Artezana.
Jestem fanem ujednolicenia etykiet poszczególnych browarów. Artezanowe nie są złe ale osobiście wolałbym, żeby użyli jakiegoś szablonu jak to było przy okazji ich serii projektów. Pochwała należy im się i tak za papier. Gruby, matowy i wytrzymały. Przyklejony równo i dokładnie, wiem, że czasami się przypierdzielam do tego ale nawet tak małe detale są ważne. W końcu browary rzemieślnicze nie sprzedają piwa typu mózgotrzep wybitny tylko prawdziwy produkt premium. Co do wyglądu piwa w szkle nie ma się czego za bardzo czepiać. No, może piana mogłaby być lepsza bo trzyma się dość krótko ale na szczęście pozostawia sporej wielkości kożuch. Kolor piwa to lekko blade złoto, zmętnione ale bez widocznych farfocli. Miłe dla oka.
Już pierwszy niuch zwiastuje piękne doznania smakowe. Aromat jest bardzo wyraźny i przyjemny zarazem. Podstawa to cytrusy uderzające z każdej strony i iglaki. Wiele ip-srip mogłoby się od tego hoppy saisona nauczyć podstaw chmielenia. Zanim wyciągniecie pochodnie i z krzykiem "ale w saisonie nie chodzi o chmiel!" zaczniecie mnie przybijać do krzyża... to nie jest jedyny zapaszek. W całe te cytrusy potężnie uderzają przyprawy, głównie pieprz i wspomagające je, delikatne estry. Jest Belgia, możecie już odłożyć narzędzia tortur.
W smaku jest jeszcze lepiej. Podstawa to słodowość, lekki zbożowy posmaczek i potężne przyprawy w postaci pieprzu i dodanej oddzielnie kolendry. W tle wyczuwalne estry, jakiś winogron się nawet pojawia na chwilę. Cytrusy, głównie od chmieli, też się pojawiają ale nie są dominujące, w połączeniu z innymi owocami dają efekt soczystej pomarańczy. Gdy zaczyna się nam wydawać, że całość robi się lekko słodkawa z kopniakiem wchodzi wyraźna ale ugrzeczniona goryczka. Z początku wydawała mi się żywiczna ale po paru łykach okazała się bardziej przyprawowa. Robi swoje i znika, bez jakiegokolwiek zalegania. Finisz to już praktycznie same akcenty saisonowe, mocno kojarzące się ze stajnią i końską derką, odpowiednio przyprawione oczywiście. Piwo wydaje się treściwe ale jest cholernie pijalne i orzeźwiające zarazem, za to należą się Artezanowi dodatkowe brawa (za umiarkowanie w chmieleniu także, w końcu podstawą tego tworu ma być Belgia a nie USA). Wysycenie średnie do wysokiego, bardzo dobrze współgra z całością. Stare hipsterstwo w formie, nic tylko brać i pić litrami w te upały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz