Bardzo dawno nie robiłem degustacji na spokojnie, przed kompem i bez notesu. Uwielbiam zabierać piwo na dwór, chyba muszę mieć jakąś niechęć do picia w domu przez jedne z pierwszych degustacji na blogu. Wtedy, prawie zawsze, tłem do zdjęć było albo okno w kuchni albo fioletowa ściana w pokoju.
Chcąc dziś zabrać Piotrka na zewnątrz zobaczyłem dziwną i złowieszczo wyglądającą chmurę, z której po paru minutach zaczęły wydobywać się grzmoty. Wróciłem do domu jak najszybciej. Załączyłem najnowszą płytę Iron Maiden (ostatni raz słuchałem ich nałogowo chyba w 2000 roku), zapaliłem lampkę na biurku i zacząłem się modlić, aby mój aparat nie odwalił jakiegoś focha z racji tak małej ilości światła.
Pierwsza rzecz, którą warto zanotować to inny nadruk na kapslu. Stary możemy zaobserwować np przy Grodziskim z tej samej serii. Jako, że wolę minimalizm bardziej przypadł mi do gustu ten stary. Nowy... ujdzie. Etykieta ta sama co przy grodziskim tylko, że zielona i bardziej oczojebcza przez pewnego rodzaju metaliczny nadruk. Piwo nalewa się z bujną, zbitą i całkiem przyjemną dla oka pianą. Żywot jej średni ale fajnie zdobi szkło. Kolor trunku to coś pomiędzy złotem a miedzią, lekko zamglone.
Jedno trzeba przyznać zielonemu Piotrkowi, ma cholernie wytrzymały i wystarczająco intensywny aromat. Prym wiodą słody w postaci ciasteczek wraz z nektarem kwiatowym. Całość dopełniają lekkie przyprawy i owoce, głównie pomarańcza. Jedynym minusem jest delikatny rozpuszczalnik ale większość z Was go nawet nie poczuje zapewne bo jest on wręcz marginalny.
W ustach duże zaskoczenie, piwo wydaje się kremowe, lepkie wręcz. Jest jednak lekkie i średnio treściwe. Pije się je całkiem szybko i z przyjemnością. Jest słodowo, herbatniki i delikatne tosty to najbardziej trafne skojarzenia. Zaraz za słodami skrada się pieprz i subtelna (ale zauważalna) owocowść w postaci pomarańczy. Szlachetna goryczka, niska ale wyraźna, dobrze współgra z przyprawami. Bardziej słodkie na początku z lekko wytrawnym finiszem. Ten z początku przypominał mi trochę ziemiste smaczki ale po paru łykach przybrał postać orzechów ze specyficznym posmakiem pozostającym na języku. Nagazowanie średnie, wręcz w punkt można rzec. Piwo cholernie dobrze mi podeszło, może i jest trochę za bardzo słodowe a za mało owocowe ale jakoś mi to nie przeszkadza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz