Śledź mnie na:

Belgian Pale Ale Piotrek z Bagien (Jan Olbracht)



By  Piwny Brodacz     11.9.15    Tagi:,,, 

Bardzo dawno nie robiłem degustacji na spokojnie, przed kompem i bez notesu. Uwielbiam zabierać piwo na dwór, chyba muszę mieć jakąś niechęć do picia w domu przez jedne z pierwszych degustacji na blogu. Wtedy, prawie zawsze, tłem do zdjęć było albo okno w kuchni albo fioletowa ściana w pokoju.

Chcąc dziś zabrać Piotrka na zewnątrz zobaczyłem dziwną i złowieszczo wyglądającą chmurę, z której po paru minutach zaczęły wydobywać się grzmoty. Wróciłem do domu jak najszybciej. Załączyłem najnowszą płytę Iron Maiden (ostatni raz słuchałem ich nałogowo chyba w 2000 roku), zapaliłem lampkę na biurku i zacząłem się modlić, aby mój aparat nie odwalił jakiegoś focha z racji tak małej ilości światła.



Pierwsza rzecz, którą warto zanotować to inny nadruk na kapslu. Stary możemy zaobserwować np przy Grodziskim z tej samej serii. Jako, że wolę minimalizm bardziej przypadł mi do gustu ten stary. Nowy... ujdzie. Etykieta ta sama co przy grodziskim tylko, że zielona i bardziej oczojebcza przez pewnego rodzaju metaliczny nadruk. Piwo nalewa się z bujną, zbitą i całkiem przyjemną dla oka pianą. Żywot jej średni ale fajnie zdobi szkło. Kolor trunku to coś pomiędzy złotem a miedzią, lekko zamglone.


Jedno trzeba przyznać zielonemu Piotrkowi, ma cholernie wytrzymały i wystarczająco intensywny aromat. Prym wiodą słody w postaci ciasteczek wraz z nektarem kwiatowym. Całość dopełniają lekkie przyprawy i owoce, głównie pomarańcza. Jedynym minusem jest delikatny rozpuszczalnik ale większość z Was go nawet nie poczuje zapewne bo jest on wręcz marginalny.

W ustach duże zaskoczenie, piwo wydaje się kremowe, lepkie wręcz. Jest jednak lekkie i średnio treściwe. Pije się je całkiem szybko i z przyjemnością. Jest słodowo, herbatniki i delikatne tosty to najbardziej trafne skojarzenia. Zaraz za słodami skrada się pieprz i subtelna (ale zauważalna) owocowść w postaci pomarańczy. Szlachetna goryczka, niska ale wyraźna, dobrze współgra z przyprawami. Bardziej słodkie na początku z lekko wytrawnym finiszem. Ten z początku przypominał mi trochę ziemiste smaczki ale po paru łykach przybrał postać orzechów ze specyficznym posmakiem pozostającym na języku. Nagazowanie średnie, wręcz w punkt można rzec. Piwo cholernie dobrze mi podeszło, może i jest trochę za bardzo słodowe a za mało owocowe ale jakoś mi to nie przeszkadza.

Piwny Brodacz

Podobał Ci się ten wpis? Podziel się nim ze znajomymi. Dzięki temu uświadomisz innym, że piwo nie kończy się na lagerach a i mi pomożesz w szerzeniu kraftowej kultury. Walczmy z koncernową niewiedzą, każdy z nas może być Rycerzem Ducha Kraftu! Pamiętaj też, że piwo kraftowe zmienia się i każda kolejna warka może inaczej smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Informacje prawne:

Treści na blogu przedstawiają autorską ocenę produktów i mają charakter informacyjny o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz. U. 2012 poz. 1356). Blog jest dziełem całkowicie hobbystycznym i nie przynosi żadnych zysków. Treści na blogu tylko i wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Copyright:

Wszystkie zdjęcia (jak i treści) na blogu są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich rozpowszechnianie, publikowanie, jakiekolwiek używanie (w celach zarobkowych lub nie) bez mojej zgody. Dotyczy to wszystkich mediów a głównie internetu, czasopism itd.

Kontakt:

Patryk Piechocki
e-mail: realdome@gmail.com