Są takie chwile, gdy w człowieku aż buzuje od negatywnych emocji. Wytłumaczcie mi jedno, dlaczego ktoś, kto uważa się za szerzyciela piwnej rewolucji postanawia wypuścić na rynek zwykły, bezpłciowy shit pod marką stworzoną specjalnie dla hipermarketu? Zrozumiałbym Van Pura... ale browar rzemieślniczy?
Zacznijmy od początku. Wybrałem się jakiś czas temu do Tesco po coś do picia. Przechadzając się alejką alkoholików zauważyłem nowe piwa sygnowane nazwą HedgeHog. Wcześniej nic o tym wynalazku nie słyszałem więc spojrzałem na info umieszczone na etykiecie a tam "...uwarzone w browarze Wąsosz na zlecenie browaru Kraftwerk". Pomyślałem sobie, że przy takim duecie piwo powinno być co najmniej pijalne więc chwyciłem stout i pognałem do domu. Ci, którzy obserwują mnie na facebooku wiedzą, że były to jedne z najgorzej wydanych złotówek w tym roku. Chciałem olać temat, ale jakoś tak... nękało mnie to cały czas. W końcu nie chcemy aby ktoś wydawał pieniądze na gówno skoro może za taką samą cenę kupić coś o wiele lepszego nie? Dlatego właśnie pomęczę się znowu... dla potomnych.
Patrząc na etykietę nie ma się czego uczepić, w sumie to mało na niej się znajduję po prostu. Jest oczywiście tekst o "gwarancji ostrych doznań" i recepturze "w zgodzie z naturą i jej tempem". Trochę mi to przypomina reklamy Kasztelana ale co ja tam wiem. Piwo ma kolor ciemnego brązu z wyraźnymi, rubinowymi refleksami. Jest klarowne, zero syfu nawet na dnie butelki. Piana, delikatnie beżowa, rośnie na wysokość palca i opada w zastraszającym tempie. Po parunastu sekundach nie ma po niej śladu.
Przytoczmy sobie najpierw tekst z butelki: "żywiczno-sosnowe aromaty" od amerykańskiego chmielu oczywiście. No to w końcu to stout czy jego brat zza oceanu? Nie ważne, amerykańskiej demokracji w tym piwie nie ma. Tak samo jak jakichkolwiek aromatów kojarzących się ze stoutem. Jest karmel, lagerowość i gotowana fasolka z zasmażaną bułką tartą. Dziękuję Bogu, że całość nie jest super intensywna...
Przejdźmy więc do smaku, który opisany jest tak: "mariaż smaków włoskiego espresso z gorzką szwajcarską czekoladą", nie możemy też zapomnieć o "wyczuwalnej goryczy" wprost z USA. Pierwsze co zauważyłem to wszechobecna wodnistość i cholernie niskie wysycenie nawet jak na stout. Skoro piwo jest górnej fermentacji dlaczego smakuje jak zwyczajny, słodki lager? I to w dodatku z dolnej półki? Po wielu wymuszonych cmoknięciach można stwierdzić, że jest w tym trochę nijakiej lury, ekhem przepraszam, kawy (ale tak odrobinkę, na granicy autosugestii). Goryczki praktycznie żadnej, że niby miała mieć zacięcie amerykańskie? Nie rozśmieszajcie mnie, jeżeli mnie pamięć nie myli Marynka i Sovereign nie pochodzą z USA. Finisz to już wyłącznie klimaty taniego schwarzbiera, głównie karmelowość. Całość cholernie przypomina mi Cechowe z Biedronki, które nadawało się wyłącznie do zlewu, ale kosztowało 2.50zł a nie... 6.99zł. Możecie mówić, że się czepiam opisów z etykiet ale to jest jawne robienie klienta w balona, w dodatku używają wizerunku piwnej rewolucji, którą powinniśmy chronić przed farbowanymi lisami.
PS: podałem stronę browaru Kraftwerk, ta z etykiety (czyli hh-craft.pl) nie istnieje. Muszę też wspomnieć, że kumpel, który na co dzień pija APA z Żywca powiedział mi, że AIPA z HedgeHoga nie jest taka zła.
Reszta jeszcze gorsza ... Apa z zywca to przy tym ambrozja .....
OdpowiedzUsuńAIPA HedgeHog dla mnie była całkiem dobra. Może trochę wykracza poza ten styl, bo przypominało mi troszkę Call me simon (call me simon oczywiście lepsze) Goryczka nie jest mała, te 70 IBU jest zauważalne.
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie!
OdpowiedzUsuńMoja wersja z kolei była całkiem zepsuta i gdybym nie zmusił się do testu, to zaraz po otwarciu poszłaby do kanału...
OdpowiedzUsuńDla mnie AIPA HedgeHog jest to zaakceptowania. Nie jest jakis wystrzałowy,ale można sobie upodobać ten smak
OdpowiedzUsuńNo właśnie, kupiłem, bo chciałem koniecznie Stouta walnąć na weekend i ... no kiepskie to piwo. Choć na początku czułem jakieś pyknięcie goryczki...albo mi się zdawało, bo po kilku łykach goryczka wyparowała. Paloności czy innej kawki albo czekolady no jak na lekarstwo. Już nie kupię.
OdpowiedzUsuńWłaśnie degustuję, aczkolwiek degustacja w tym przypadku to słowo nad wyraz kulturalne. Nie polecam, pieniądze wylane do zlewu.
OdpowiedzUsuńAle że zero goryczki?
OdpowiedzUsuńMoże jakieś inne piłem, w moim aż nadto jak na stouta.
nalepszy stout jaki piłem:)) guiness draught przy nim wysiada.. dobrze ze ekipa nie kupiuje to cena spadła.. w bielski chyba tylko ja kupuje.. dla mnie rewelacja, juz chyba 3 miechy go trabię!
OdpowiedzUsuńmoze cos sie zmienilo i zmienili recepture? bo piwo mnie pozytywnie zaskoczylo, naprawde dobre.
OdpowiedzUsuńsłabiutkie.... piana jak na oranżadzie, smak - mix wszystkiego. w sumie nie wiadomo co to jest, może kwas chlebowy ???
OdpowiedzUsuń