Ostatnia niedziela okazała się być pięknym dniem. Właśnie dlatego chwyciłem za rower z zamiarem odbycia kolejnej pijackiej trasy dookoła jeziora. Udało się, 50km zaliczone, ale z trudem. Najwidoczniej forma nie chcę jeszcze wrócić (tak samo jak zima nie chce odpuścić i sypnie czasami śniegiem na parę godzin).
Problem w tym, że przez własną głupotę zapomniałem naładować aparat. 10% baterii ledwo co starczyło mi na zrobienie zdjęć piwa i może dwóch widoczków. Dlatego nie podłącze tego wpisu pod Pijanego Rowerzystę. Co do samego piwa, Browar Spółdzielczy wysłał mi je łaskawie bez wcześniejszej konsultacji. Odważny krok, w takich sytuacjach potrafię bez skrupułów wrzucić nawet najbardziej negatywny wpis. Skoro tak ochoczo wysyłają to muszą być pewni jakości swojego wyrobu chyba nie?
Etykiety browaru są ściśle związane z morzem. Co mi się szczególnie w nich podoba to minimalizm. Ich głównym motywem (i w sumie jedynym) jest węzeł. Na początku browar miał ich cztery, ale AIPA dostała nowy z tego co widzę. Ładne to i schludne. Piwo też niczego sobie z resztą. Piękny, miedziany kolor, zamglone (ale należy wziąć poprawkę na turbulencje w plecaku). Piana rośnie wysoka, bialutka i drobnopęcherzykowa. Opada w średnim tempie, ale pozostawia całkiem ładny osad na ściankach.
Nie będę kłamał, że aromat wbił mnie w ziemię i każdy hopheadowiec dostanie przy nim spazmów. Brakuje mu siły i wytrwałości, ale nie jest też jakoś szczególnie wadliwy. Są tropiki, słodkie mango, marakuja bodajże i delikatna brzoskwinka. Gdzieś w oddali pojawia się tez guma balonowa i żywica. Niby wszystko okej, ale polscy craftopijcy przyzwyczajeni są (czyt. "rozpieszczeni") do mocnego, chmielowego uderzenia w nos przy jakiejkolwiek interpretacji AIPA.
Chwyciłem butelkę co by sobie przeczytać skład i wziąłem pierwszy łyk. W tym momencie uświadomiłem sobie coś. To nie jest przecież imperialna AIPA, może i aromat był słaby, ale w smaku jest jak najbardziej okej. Nie wdeptuje w ziemię, ale jest po prostu okej. Mamy cytrusy na równi z żywicą na dobrze dobranej podbudowie słodowej (która wydaje się być delikatnie tostowa). Goryczka wchodzi nagle, z przytupem i żywicznym profilem. Jest mocna, ale ulatnia się dość szybko pozostawiając za sobą wytrawny, żywiczno-łodygowy finisz, który mógłby jednak odrobinkę krócej trwać według mnie. Średnio treściwe, tak samo nagazowane. Pijalne, spokojnie można sięgnąć po więcej w ten sam wieczór. To jest AIPA w najprostszej postaci. Jeżeli mam być szczery to browarowi należy się szacunek za to, że zwyczajnie nie spieprzył tego stylu.
----------
Styl: American India Pale Ale
Alk: 6,2% Obj.
Ekstrakt: 15% Wag.
IBU: 65
Skład: słód (pale ale, wiedeński, pszeniczny, caramunich II), chmiel (Zeus, Citra, Amarillo, Centennial), drożdże safale US-05.
Do spożycia: 20.04.2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz