Za browar Trzech Kumpli zabieram się dosłownie jak pies do jeża. Piłem już parę ich piw, w tym dość niedawno uwarzonego przez nich saisona czyli Otwarcie Sezonu. Niestety nigdy nie było okazji do zrobienia zdjęć lub zapisania paru zdań w notatniku. Paradoksalnie wysoka pijalność ich trunków też nie wpłynęła dobrze na machnięcie jakiegokolwiek wpisu na blogu.
W internecie browar zdobywa całkiem dobre noty więc w końcu spiąłem pośladki i kupiłem (w razie w) dwie butelki. Jak się później okazało dobrze zrobiłem, bo pierwszą wypiłem bardzo szybko przy okazji mało sprzyjającej degustacji. Drugą zabrałem już na szybki wyjazd rowerowy w jakże słoneczny Lany Poniedziałek. Trzeba jeździć częściej i to bez przerw na robienie zdjęć, w końcu wstąpiłem do drużyny MTB a forma sama się nie zrobi.
Na wstępie będzie lekki hejt na słabo przyklejony papier. Każda butelka na półce miała ten problem. Inna sprawa, że browar ma całkiem ładne i spójne etykiety. Oczywiście chodzi mi o część graficzną, teksty, skład i metryczka to już jedna wielka ściana tekstu i ciężko się ją czyta. Piwo w szkle prezentuje się całkiem dobrze, aczkolwiek biała piana ma duży problem z utrzymaniem się. Bardzo szybko pojawiają się na niej bąble wielkości małego palca. Jakąś tam koronkę jednak pozostawia. Kolor piwa... powiedziałbym, że ciemnego złota lub/i pomarańczu. Równo zmętnione, tutaj bierzemy jednak poprawkę na plecak i rower.
Aromat średnio intensywny, ale za to bardzo przyjemny i utrzymujący się. Umiarkowana zbożowość z nutami sosny i nektaru kwiatowego. Gdzieś w oddali pojawiają się też cytrusy kojarzące się głównie z cytryną. Nie do końca jestem pewien czy sobie tego nie ubzdurałem, ale wyczuwam też lekkie zioła. Całość bardzo orzeźwiająca. Zapowiada się nieźle.
Już po pierwszym łyku czuć, że to piwo będzie bardzo lekkie, sesyjne, pijalne i orzeźwiające (dodatkowe superlatywy można sobie samemu dopisać). Spodziewałem się przy tym wysokiego nagazowania, ale okazało się ono być na średnim poziomie (co mnie akurat pozytywnie zaskoczyło). Ponownie mamy lekką i przyjemną zbożowość z wplatanym miksem cytrusów i kwiatów polnych. Goryczka średnia, ale wystarczająco zaznaczona. Profil delikatnego grapefruita, ale czasami trafi się taka pestkowość. Finisz to nadal zboże, ale tym razem z delikatnym zacięciem ziołowym. W moim mniemaniu mógłby być jednak trochę bardziej wyraźny. To piwo jest naprawdę lekkie, idealnie ułożone i bez udziwnień. Tak jak to z resztą browar opisał na etykiecie. Z chęcią zrobiłbym sobie zapas w lodówce, taki na każdą okazję.
Już po pierwszym łyku czuć, że to piwo będzie bardzo lekkie, sesyjne, pijalne i orzeźwiające (dodatkowe superlatywy można sobie samemu dopisać). Spodziewałem się przy tym wysokiego nagazowania, ale okazało się ono być na średnim poziomie (co mnie akurat pozytywnie zaskoczyło). Ponownie mamy lekką i przyjemną zbożowość z wplatanym miksem cytrusów i kwiatów polnych. Goryczka średnia, ale wystarczająco zaznaczona. Profil delikatnego grapefruita, ale czasami trafi się taka pestkowość. Finisz to nadal zboże, ale tym razem z delikatnym zacięciem ziołowym. W moim mniemaniu mógłby być jednak trochę bardziej wyraźny. To piwo jest naprawdę lekkie, idealnie ułożone i bez udziwnień. Tak jak to z resztą browar opisał na etykiecie. Z chęcią zrobiłbym sobie zapas w lodówce, taki na każdą okazję.
----------
Styl: American Blonde Ale
Alk: 4,8% Obj.
Ekstrakt: 12°
IBU: 25
Skład: słód (jęczmienny, pszeniczny), płatki ryżowe, chmiel (Cascade, Mosaic), drożdże FM13.
Do spożycia: 08.08.2016
Leśny hejnalista. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz