Przegląda sobie człowiek wpisy na blogu i nagle jego uwagę przykuwa coś wrzucone w odmęty wiecznej kopii roboczej już jakiś czas temu. Taki bloger dziwi się wtedy niezmiernie, no bo jak to tak? Przecież to miał być wpis ważny i ciekawy...
Kiedyś już Wam pisałem co sądzę o wrzucaniu pierdyliarda gatunków chmielu do jednego kotła (bodajże przy 10 Hops z Birbanta). Moje zdanie się nie zmieniło, dalej uważam, że nie ma to sensu. Jednak nawet ja nie mogłem przejść obojętnie obok piwa, które ma tych chmieli aż... 43.
No dobra, nie tylko skład przykuł moją uwagę, etykieta również. Uwielbiam takie niby to stare grafiki, które wyglądają jakby były namalowane ręcznie. W dodatku szorstki papier (na który jednak trzeba uważać jak się kolekcjonuje takie rzeczy) i mają mnie (a raczej moje pieniądze) w kieszeni. Piwo już tak fajnie nie wygląda niestety. Piana nie istnieje. No chyba, że takową nazwiesz ten marny kożuch. Kolor... miedziany? Nie, ciemniejszy jakiś taki się wydaje. Najgorsze jest jednak zmętnienie. Pełno farfocli lata aż średnio chce się to pić.
Po przelaniu piwa do szkła aromat zwyczajnie w świecie... nie istniał. Nie byłem jedyną osobą, która próbowała go wywąchać. Dżentelmenel nie był też jakoś szczególnie schłodzony. Dopiero po dość mocnym ogrzaniu wyszły nuty głównie słodowe, z bardzo lekką wędzonką i przypieczoną skórką od chleba. Do tego guma balonowa. Gdzie te chmiele się pytam?
Pierwsze 2-3 łyki były cholernie słabe. Taka bliżej nieokreślona kupa smaków, nic szczególnego ani wyróżniającego się w sumie. Przy kolejnych zaczęło się coś dziać. Prym wiodła mieszanka słodowa, pszenica, skórka od chleba i lekka wędzoność. W pewnym momencie pojawiły się też ciemne owoce. Z każdą chwilą każdy ze smaków stawał się coraz bardziej wyraźny. Chmieli... brak. Goryczka na szczęście mocna. Po części łodygowa a po części żywiczna. Jest stanowcza i bardzo dobrze oczyszcza po tym usypiającym ataku słodowym. Finisz okazał się być chmielowy (a jednak!). Niestety żaden chmiel się nie przebił i całość miała zwyczajny ziołowo-ziemisty profil. Niestety Dżentelmenel okazał się być bardzo męczącym i... nudnym piwem. Duży ekstrakt, kazylion składników i brak wysycenia robi swoje. Niby eksperyment, ale czy potrzebny?
----------
Styl: American India Pale Ale (?)
Alk: 7,4% Obj.
Ekstrakt: 18,5° Blg.
IBU: b/d
Skład: słód (pilzneński, pale ale, wiedeński, monachijski, pszeniczny wędzony, jęczmienny wędzony, abbey malt, melanoidynowy, orkiszowy, special w), chmiel (Aurora, Rakau, Simcoe, Mosaic, Flyer, Kohatu, Equinox, Motueka, Saaz, Boadicea, Cascade, Nelson Sauvin, Glacier, Hallertau Cascade, Target, El Dorado, Bravo, Wai Iti, Lomik, Willamette, Mt Hood, Sticklebract, Fuggles, Vanguard, Wakatu, Lubelski, Fantasia, Green Bullet, Belma, Huell Melon, Galena, Smaragd, Southern Cross, TnT Blend, Premiant, Dr. Rudi, Citra, English Golding, Centennial, Sovereign, Progress, Pioneer, East Kent Golding), drożdże (US-05, W-34/70, T-58).
Do spożycia: 10.05.2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz