Czasami człowiek znajduje prawdziwe perły w najdziwniejszych miejscach. Oh, myśleliście, że chodzi mi o piwo? Nie nie... otóż na działce znalazłem schowane kufle do piwa. Jeden z nich okazał się być nawet w nienaruszonym stanie. Jego zdjęcie macie na końcu wpisu. Czemu taki wstęp? Ano dlatego, że naczytałem się opinii na temat Oktavio w internetach i wszędzie ludziska pisały, że to zaskakująco dobre piwo.
Jakoś chodził za mną ostatnio belg (i nie mam tu na myśli tego z Lwówka). O tym z Browaru Jana kompletnie zapomniałem, na szczęście postawiłem go w widocznym miejscu w piwnicy. Warto wspomnieć, że sam browar nie jest kontraktowcem. Jest to w pełni istniejący piwny przybytek w... Zawierciu.
Jakoś chodził za mną ostatnio belg (i nie mam tu na myśli tego z Lwówka). O tym z Browaru Jana kompletnie zapomniałem, na szczęście postawiłem go w widocznym miejscu w piwnicy. Warto wspomnieć, że sam browar nie jest kontraktowcem. Jest to w pełni istniejący piwny przybytek w... Zawierciu.
Co musi zawierać etykieta piwa belgijskiego? Oczywiście, że facjatę mnicha! Żarty na bok, grafika wykonana jest starannie i w dość komiksowym stylu. Mnie osobiście się podoba. Dużo informacji aczkolwiek tekst wydaje się być jakiś taki niewyraźny, może mieli jakiś problem w drukarni. Kolor piwa to czysty rubin. Wydaje się być klarowne. Piana to żart i ciężko ją wytworzyć nawet na wysokość jednego palca. Pozostaje po niej jednak równy kożuszek, prawie, że do końca picia.
No no, jest co wąchać. Piwo stało trochę w pokoju (chciałem aby się ogrzało), ale na intensywności nie straciło. O rodzaju szkła i jego niby beznadziejnych atrybutach sensorycznych nawet nie będę wspominał. No, ale co w nosie? Alkoholowa słodycz, taka cholernie przyjemna. Są owoce, głównie suszone śliwki, trochę rodzynek, może i nawet jabłka czerwone. Do tego delikatna pieprzność gdzieś na końcu. Karmel też się pojawia, ale służy za umiarkowane tło dla reszty. No i jeszcze wcześniej wspomniany alkohol, przyjemny, uzupełniający i... lekko winny?
Po tym w jakim tempie piana znikła spodziewałem się dość mocnego wysycenia, ale nagazowanie okazało się być średnie. To samo z ciałem, w życiu bym nie powiedział, że Oktavio ma ponad 20% ekstraktu. Piję się go cholernie szybko, ale też z przyjemnością. W smaku znowu owoce w postaci śliwki, jabłka i gruszki otoczone trochę mocniejszym (niż w aromacie) karmelem. To tego delikatnie pieczone nuty, które fajnie kontrują tę całą słodycz. Goryczka delikatna, ale wyraźna. W sumie mogłaby być trochę mocniejsza. Na finiszu dominują opiekane nuty, lekko biszkoptowe można rzec z dobrze zaznaczonymi przyprawami. No i owoce, które są głównym elementem tego piwa. Alkohol bardzo fajnie ukryty, nawet przy dość mocnym ogrzaniu. Czy jest to quad czy może tripel... nie mnie to oceniać. Jedno wiem: Oktavio jest bardzo fajnym belgiem, w dodatku z polskiej stajni. Note to self: dobrze ukryty alkohol jest cholernie zdradliwy...
----------
Styl: Quadrupel
Alk: 9,5% Obj.
Ekstrakt: 20,5% Wag.
IBU: 40
Skład: słód (pale ale, buiscuit, special b, pszeniczny), chmiel Admiral Goldings, drożdże 3522 Belgian.
Do spożycia: 05.08.2016
Idealny kufel degustacyjny. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz