Poczekało trochę to piwo na swoją kolej. Dostałem je w prezencie od browaru, wraz ze szkłem. Chyba stwierdzili, że mają u mnie fory po ostatnim wpisie i nabrali trochę więcej odwagi. Samo dildo glass z Krosna się przyda. I tak chciałem je zakupić więc prezent jak najbardziej w punkt.
Czemu dopiero teraz je piję? Ano dlatego, że na piwa chmielowe muszę mieć zwyczajnie chęć. Szczególnie te imperialne wersje. Dobrze wiecie, że jestem bardziej fanem klasyki aniżeli wszelakich odmian piw, na które zadziałała amerykańska demokracja.
Jak to już jest w zwyczaju browaru na etykiecie mamy węzeł, tym razem ósemkowy. Po ostatnim wpisie łatwo się domyśleć, że podoba mi się ten prosty design. Tym razem odczuwam jednak jakiś dyskomfort gdy patrzę na dobrany kolor. Piwo za to prezentuje się bardzo ładnie, jest miedziane i klarowne, co ostatnio rzadko się zdarza w polskim crafcie. Piana rośnie jak szalona, aż mi uciekła ze szkła. Znika w średnim tempie, ale pozostawia sporawy lacing na ściankach.
No no, aromat uderza bez ogródek łamiąc przegrodę nosową przy pierwszym spotkaniu. Co najlepsze utrzymuje się dość długo w tak intensywnej postaci. Są to głównie tropiki i cytrusy z bardzo wyraźnie zaznaczonym grapefruitem, liczi i lekko słodkim mango. Gdzieś za rogiem czai się też alkohol, ale w bardzo znikomej ilości. Co mnie zdziwiło to dziwna zapiekana nuta, która pojawia się po ogrzaniu piwa.
Już po pierwszym łyku da się poznać, że jest to imperial. Czuć ekstrakt jak i średnie wysycenie, które nie do końca daję rade. To zdecydowanie nie jest piwo do szybkiego obalenia (i w sumie takie właśnie ma być). Jest potężna podbudowa słodowa. Karmel, jakieś ciasteczka czy też herbatniki a nawet trochę chlebka. Grubo można rzecz, ale na szczęście praktycznie od razu wchodzi kontra chmielowa. Jest mango, jest (chyba) liczi, bo tylko z tym owocem kojarzy mi się tak specyficzna słodkość. Jest też cholernie wyraźny grapefruit. Nie zwalniamy tempa, goryczka uderza z siłą równą riffom ill nino i na pewno ma te 120 IBU. Jej profil wzmacnia doznania, czyste albedo grapefruita, mniam mniam. Finisz okazał się być najmniej zaskakujący. Owszem jest przyjemny, żywiczno-cytrusowy, ale nie dorównuje intensywnością reszcie. W dodatku goryczka za długo zalega jak na mój gust. Mimo tego piwo bardzo dobre. Taki mały klasyk jeżeli chodzi o polską scenę imperialnej ajpy-srajpy. No i brak w nim wad, alkohol też bardzo dobrze ukryty. Zabija bezszelestnie.
----------
Styl: Imperial India Pale Ale
Alk: 8,5% Obj.
Ekstrakt: 20% Wag.
IBU: 120
Skład: słód (Pale Ale, Carapils, pszeniczny, wiedeński), chmiel (Galaxy, Citra, Equinox, Mosaic, Centennial), drożdże Safale US-05.
Do spożycia: 15.06.2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz