Buractwo jest ostatnio dość często spotykane w naszym kraju (czyżby miało zwalić z najwyższego miejsca na pudle cebulę?). Nasz mały światek piwny nie jest wyjątkiem, wystarczy zobaczyć co browar w Cieszynie odwalił ze swoim ekskluzywnym porterem ostatnio. O tym jednak w powracającym Brodaczu Miesięcznym na wrzesień.
Dziś zajmiemy się trochę innym buractwem, mianowicie takim prawdziwym i namacalnym (a nawet jadalnym). Piłem już wszelakiego rodzaju wynalazki, na przykład takiego stouta ze śledziem. Nie wiem jednak czemu, ale użycie buraka do produkcji piwa wydaje mi się trochę bardziej ekstremalne... Może to moja wrodzona niechęć do warzyw i wszystkiego co nie ma w sobie chociaż cząstki mięsa (oprócz piwa oczywiście)?
No okeeej... karny kutas się należy za tą etykietę. Dobrze wiecie, że nie lubię błyszczącego papieru i Buraczana Piana jest najlepszym przykładem dlaczego. Wystarczy odrobina światła i całość robi się nieczytelna... Nie można było użyć zwykłego, białego tła? Dać do tego samego buraka z pianą (bo całkiem fajnie wygląda) bez tego malowidła dziwnego na około i byłoby całkiem zacnie. Samo piwo wygląda lepiej, ma wyraźny czerwony kolor i jest lekko zamglone. Piana od samego początku dziurawa i już po paru chwilach zanika kompletnie.
O kurde, jak to pachnie fajnie. Buraka w tym nie wyczuwam, jest za to mnóstwo rabarbaru i jabłka. Słodkie, ale czuć kwaśność lekką też. Coś jeszcze pałęta się w aromacie, ale za cholerę nie mogę wyczuć co... tak jakby granat? Ale niby skąd on tutaj? Może nos mi wysiada przy tej jesiennej pogodzie...
Okej, już po pierwszym łyku wiem, że nie wszystkim się to zarażone bakteriami piwo spodoba. Owszem jest to kwas, lekki i orzeźwiający. W dodatku piję się go bardzo szybko i z wielką przyjemnością. Jest tylko jeden mały problem... jest za słodkie jak na sour ale (aczkolwiek mi to akurat zbytnio nie przeszkadza). Wysokie nagazowanie za to bardzo pasuje do całości. W smaku znowu miks owocowy (trochę jak przy oszukanych kwasach na bazie samych owoców) składający się z rabarbaru, jabłek odrobiny kolendry i gdzieś daleko w tyle tytułowego buraka, który gubi się mocno w tym słodkim towarzystwie. Bakterie Lacto dały radę i przyjemnie kwaśny, mlekowy posmak da się wyczuć aż do ostatniego łyku. Goryczka bardzo umiarkowana, punktowa wręcz. Finisz jest chyba najbardziej kwaśnym elementem całości, w dodatku mocno rabarbarowym. Przez cały czas towarzyszy nam lekki i przyjemny zbożowy posmak. Można to piwo zaliczyć do tych owocowo-kwaśnych, przy których niektórzy craftopijcy dostają konwulsji, ale według mnie jest to jedno z lepszych jeżeli chodzi o tę półkę.
----------
Styl: Sour Ale
Alk: 4,0% Obj.
Ekstrakt: b/d
IBU: b/d
Skład: słód (pilzneński, pszeniczny, Crystal Maple), płatki ryżowe, koncentrat jabłkowy, burak, rabarbar, kolendra, chmiel (Hallertauer, Amarillo), drożdże US 05.
Do spożycia: 03.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz