Dzielenie się małym miastem z inną znaną personą może być czasami uciążliwe. Po jednej stronie macie moi, czyli celebrytkę piwną a po drugiej jakiegoś kolesia w klapkach, który ma jakieś 36 metrów wzrostu. No ciężko jest mówię Wam. Szczególnie gdy ten drugi zawołał swoich ziomków aż zza granicy.
Tak się akurat składa, że nasi zachodni sąsiedzi (wszyscy w sutannach) postanowili zrobić sobie piknik pod pomnikiem. Jest ich tam chyba z tysiąc... i puszczają pieśni katolickie po niemiecku z głośników. Gdzie jest mój spokój weekendowy ja się pytam? Nie powiem, z taką armią ciężko jest konkurować, ale akurat tak się składa, że mam w piwnicy pewnego jegomościa, który chyba czekał na taką okazję.
Etykieta w stylu perunowym czyli dwa kolory i kreska przypominająca ręczny rysunek. Jak na Behemotha przystało kozioł musiał się na niej też znaleźć. Zastrzeżeń nie mam, zawsze mi się podobały ich etykiety (ale bez niepotrzebnych ohów i ahów). Samo piwo jest czarne, nieprzejrzyste, dosłownie wysysa duszę jak się na nie patrzy. Piana urosła dość wysoka, ale głośny syk i pojawianie się sporych bąbli uświadomiło mi, że za długo się nie utrzyma. Po minucie już jej nie było, w szkle pozostał tylko marny kożuch.
Po piwach, które wyciągam z piwnicy spodziewam się zazwyczaj obniżonej intensywności w aromacie. Tutaj nic takiego nie zaszło. Mocna czekolada (taka na wpół słodka) wraz ze śladową ilością kawy i orzechami gdzieś w tle to całkiem przyjemny miks. Do tego taki trochę przypalony karmel, delikatny dym z ogniska i sporadyczny rozpuszczalnik. Mimo tego ostatniego całkiem przyjemnie się to wącha.
Po pierwszym łyku czuć, że nie jest to jakieś tam lekkie piwko poniżej 20 ekstraktu. Bafomet jest gęsty, oleisty i nisko wysycony. Z ciałem trafili w punkt trzeba im to przyznać. Ze smakiem... chwila, od początku. Jest czekolada (bardziej gorzka niż w aromacie), która robi za podstawę. Kawa też się gdzieś kręci obok, wyraźna, ale bez przesadyzmów. Do tego palone słody, bardzo, ale to bardzo delikatna wanilia i suszone, ciemne owoce. Te ostatnie czasami nawet bardziej w domyśle niż rzeczywistości. Jeśli człowiek mocno wyostrzy zmysły to i nawet lekkie orzechy wyczuje. Goryczka niby wyraźna, ale nie powiedziałbym, że ma te 80 IBU (inb4 komentarze o sprzęcie laboratoryjnym w ustach). Profil palony, z delikatnym zacięciem alkoholowym. A właśnie, co do procentów... bardzo dobrze ukryte są muszę przyznać i zdradliwie atakują znienacka (ale równie dobrze może to być efekt leżakowania). Finisz to już jest piekło totalne. Tak jak samo piwo wydawało się wyraźne i grube tak jego końcówka dosłownie wgniata w fotel swoją mocą. Paloność, popiół piekielny i czekolada mocno dają popalić (taki suchy żart, zupełnie jak moje podniebienie pod koniec każdego łyku). Fetyszystyczne, do bardzo długiego delektowania się. Propsy dla panów z Peruna, Bafometa każdy powinien skojarzyć z Behemothem.
----------
Styl: Russian Imperial Stout
Alk: 11,6% Obj.
Ekstrakt: 25% Wag.
IBU: 80
Skład: słód (pilzneński, karmelowe, pszeniczny, czekoladowy), ekstrakt słodowy, płatki owsiane, jęczmień palony, chmiel (Iunga, Sybilla), wanilia, drożdże: S04.
Do spożycia: 02.03.2017
A co to był konkretnie za Sabat? :)
OdpowiedzUsuńA żeby mnie to interesowało ;)
Usuń50 year-old Librarian Dorian Beevers, hailing from Val Caron enjoys watching movies like Vehicle 19 and Kabaddi. Took a trip to Fernando de Noronha and Atol das Rocas Reserves and drives a Ferrari 275 GTB Alloy. przekierowanie tutaj
OdpowiedzUsuń