Zabrałem ostatnio na rower truskawkowego Berliner Weisse z Browaru Stu Mostów i gdy przyjechałem cały w błocie do domu uświadomiłem sobie, że przecież w kopiach roboczych mam nieskończony wpis o innym piwie z tego browaru. I to nawet trochę podobnym.
Czym jest tajemnicze Schöps? Zapomnianym przez nawet najstarsze drożdże stylem, który podobno był bardzo popularny w szesnastowiecznym Breslau. Wrocławski browar postanowił wskrzesić ten "pszeniczny symbol miasta" i jak się okazało nie był to łatwy i przyjemny proces. Więcej możecie przeczytać na ich stronie (link na końcu wpisu).
Firmowy kapsel bardzo ładnie się prezentuje. Wywalić niepotrzebny napis i będziemy mieli cudo. Etykieta dość prosta. Powiedzmy, że zachowana w stylu graficznym Stu Mostów. Krótki opis, pełna metryczka, wszystko na swoim miejscu. Nie wiem czemu, ale spodziewałem się jaśniejszego piwa. Ku mojemu zaskoczeniu Schöps okazał się być bursztynowy i tylko delikatnie zmętniony. Piana urosła bardzo wysoko i z początku przypominała trochę zbite białka jajek. Po chwili zaczęła się szybko redukować pozostawiając dość pokaźny, ale dziurawy kożuch.
Zapaszki jakoś nieszczególnie wyraźne, ale dość intrygujące trzeba przyznać. Taka lekka kwaskowatość na bazie kefiru i bardzo delikatne zbożowe nuty. Momentami wyczuwalna też gałka muszkatołowa. O dziwo nie wydaje mi się, aby piwo miało być przez to słabe. Bardziej lekkie i sesyjne. Sprawdźmy.
Już przy pierwszym łyku czuć bardzo delikatną kwaskowatość, która towarzyszy nam do samego końca. Broń Boże nie może ona się równać z pitymi wcześniej przeze mnie sour ale, ale jeżeli dobrze rozumiem styl to właśnie o to chodziło. Potem jednak robi się... dziwnie. Ciężko jest to opisać szczerze mówiąc. No bo tak: podstawą jest lekka pszenica, do której można dodać też delikatną przyprawowość (znowu głównie gałka muszkatołowa). Po lekkim ogrzaniu wychodzi też miód, ale nie taki przesadnie słodki a bardziej... no nie wiem, gryczany? Dodatkowo, mocno w tle, pojawia się pewnego rodzaju biszkopt. Goryczka znikoma, delikatnie ziołowa. Finisz bardzo podobny do reszty, ale z większym naciskiem na kwaskowatość. Całość wydaje się być pełna i słodowa po pachy, ale... po wypiciu całej butelki taka wcale nie jest. Spokojnie mógłbym sięgnąć po kolejne butelki. Wysycenie średnie, pasuje. Co jeszcze bardziej zadziwia to to, że Schöps wrocławski nie jest wcale tak przesadnie słodki. Kwasopijcy będą na pewno marudzić, to samo miłośnicy piw pszenicznych. Mnie to piwo zaciekawiło muszę przyznać i chętnie bym po nie sięgnął np podczas treningu rowerowego.
----------
Styl: Schöps
Alk: 4,3% Obj.
Ekstrak: 14,5% Wag.
IBU: 15
Skład: słód (pszeniczny, słody jęczmienne: pilzneński; caramel hell; caramel red; melanoidynowy, słód pszeniczny czekoladowy), chmiel Lomik, bakterie (Lactobacillus lactis, Lactococcus lactis, Lactobacillus plantarum, Lactobacillus delbrueckii ssp. bulgaricus) drożdże Empire Ale M15 Mangrove Jack’s.
Do spożycia: 31.01.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz