Ostrzyłem sobie zęby na to piwo już jakiś czas. W sumie to nie pamiętam dlaczego nie kupiłem go przy okazji pierwszego wypustu... Pewnie miało to związek ze słabą dostępnością, bo hipsterstwo Beer Geek Madness czy jakieś tam inne brednie. Na szczęście Brokreacja uwarzyła kolejną warkę, której butelka nie umkła tym razem mojej jakże przenikliwej alkoholowej uwadze.
Co to w ogóle są za wymysły? Imperialne gose? Jeszcze nachmielone po amerykańsku... za takie coś sędziowie BJCP wieszają na latarni szalonych piwowarów... o PSPD nie wspomnę nawet. Chłopaki z browaru myśleli tak samo i stąd ta nazwa (chyba, nie wiem, Jurka się spytajcie).
FtB nie posiada typowej brokreacyjnej etykiety. Zamiast tego mamy gęś, która wygląda jakby nie bawiła się w półśrodki. This gose does not f*ck around. Podoba mnie się to, nawet bardzo. Kapsel firmowy. Fajny, ale z niepotrzebnym tekstem. Piwo ma kolor jasnego złota i jest wyraźnie zmętnione. Trochę mi to ciasto drożdżowe przypomina szczerze mówiąc. Piana może i nie urosła do jakichś pokaźnych rozmiarów, ale za to pięknie oblepia szkło.
To jest dopiero zróżnicowany aromat. Na początku uderza nas moc amerykańskich chmieli, cytrusy i jakiś szczególny owoc... liczi? Po chwili wodze przejmuje słodowość, taka zakwaszająca i ledwo co wyczuwalna sól. Po mocnym ogrzaniu zaczyna to trochę przypominać ogórki kiszone... ale super. Aż mi ślinka poleciała.
Szybkie otarcie ust rękawem i można brać pierwszy łyk. *gulp* Ożeż ty... to jest... dziwne. Gdy tylko brokreacyjna gęś dotyka ust pojawia się sól morska, ale to zaraz. Jest ciałko, czuć gęstość, ale też wyraźne orzeźwienie i dość wysokie nagazowanie. Jest pszenica, to na pewno. Jest kwaśność (od słodu zakwaszającego) i bardzo delikatna nuta cytrusowa od chmieli. Soli też nie brakuje, znowu na myśl przychodzą mi te smakowite ogórki (a bardziej woda po ogórkach, jakże pożądana na kacu). Zanim zaczniecie wymiotować na podłogę, nie jest to mocne skojarzenie. Bardziej to mój mózg płata mi figle po prostu. Goryczka znikoma, prawie, że niewyczuwalna. Nie wiem skąd panowie wytrzasneli te 60 IBU. Finisz słodowy z jeszcze silniejszą solą i szczyptą kolendry. Goddamn, myślałem, że imperialne gose mi zwyczajnie w świecie nie podejdzie. A tu takie zaskoczenie...
----------
Styl: Imperial Hoppy Gose
Alk: 6,2% Obj.
Ekstrakt: 16°
IBU: 60
Skład: słód (pszeniczny, pilzneński, zakwaszający), chmiel (Hallertau Blanc, Magnum, Simcoe, Citra), kolendra indyjska, sól himalajska, drożdże Safale US-05.
Do spożycia: 23.03.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz