Antybrowar jest w pewnym sensie dla mnie jak ta baśniowa bestia z ludowych opowieści. Gdzieś o nim słyszałem, gdzieś widziałem butelki (zapewne w internetach), ale jakoś nigdy nie spróbowałem ich wyrobów. Z pomocą przyszła hiena antybrowarowa w czapce Mikołaja i podarowała mi zestaw ich ostatnich piw. Ryszard R. może i wylądował w pace, ale dary losu nadal spływają.
Dwa pierwsze wypiłem tak o, wydawały mi się najmniej ciekawe. Okazały się być bardzo poprawnie uwarzonymi belgian AIPA i american pale ale. To drugie było nawet bardzo, ale to bardzo pyszne. Zostawiłem sobie rumiankowego saisona, beczkowanego kwasa i pełne pszeniczne AIPA. Wszystkie pojawią się na blogu, zacznijmy od sezą.
Wszystkie etykiety Antybrowaru są spójne i różnią się tylko poszczególnymi detalami. Nawet nazwy są zazwyczaj podobne, na bazie słownych gierek z wyrazem "anty" w tle. Proste to i nawet ładne trzeba przyznać. Trochę szkoda, że nie mają kapsla firmowego, hiena idealnie by się nadawała. Piwo ma kolor bursztynu i jest lekko opalizujące. Nie wiedzieć czemu spodziewałem się większej mętności. Piana urosła wysoka, ale po krótkiej chwili pojawiły się w niej dość spore bąble niwelując ją do dość sporego kożucha. Ten pozostał praktycznie do końca picia.
Lekki to saison nie będzie, oj nie. Ze szkła dosłownie bucha aromatami. Jest owocowo (suszona brzoskwinia pierwsza przychodzi na myśl), są zioła i przyprawy (w tej roli rumianek i pieprz) i jest też alkohol. Ten ostatni na szczęście bardziej w dopełnieniu i z tych przyjemniejszych. Całość tworzy dość ciężki, ale przyjemny zapaszek.
Oj nie spodoba się to wielu ludziom, tego jestem pewien. Antybiotyk jest jednym z najbardziej cielistych saisonów jakie piłem. Czuć jego moc i ciało przy każdym łyku, w dodatku wysycenie jest na średnim do niskiego poziomie. Jest słodowość, ale całość pozostaje bardziej po tej wytrawnej stronie. Na początku wydaje się człowiekowi, że czuję brzoskwinkę (wraz z lekkimi cytrusami), ale bardzo szybko do ataku przechodzą przyprawy. Wyobraźcie sobie rumianek i kolendrę na sterydach, takie duże i bez szyi praktycznie. O wiem, takie dwa Marcinki z nowego Pitbulla. Goryczka średnia, jeżeli mam być szczery to ciężko jest się jej przebić przez te przyprawy i alkohol. A właśnie, ten ostatni dość mocno wyczuwalny, szczególnie na finiszu. Tyle dobrze, że nie jest jakiś gryzący czy też rozpuszczalnikowy. Mogli go jednak lepiej ukryć. Dodatkowo na końcu pojawia się też o wiele mocniejszy rumianek. Bardzo dziwne piwo. Nie powiedziałbym, że złe czy też wadliwe... po prostu specyficzne.
----------
Styl: Saison
Alk: 7,3% Obj.
Ekstrakt: 14°
IBU: b/d
Skład: słód (pilzneński, monachijski, żytni jasny), chmiel, drożdże, kolendra, suszona skórka pomarańczy, rumianek.
Do spożycia: 12.03.2017
52 yrs old VP Product Management Derrick Portch, hailing from Cowansville enjoys watching movies like Laissons Lucie faire ! and Sailing. Took a trip to Historic City of Ayutthaya and drives a Mercedes-Benz 540K Special Roadster. dowiedz sie wiecej tutaj
OdpowiedzUsuń