Jezusicku jak dawno u mnie browaru Olimp nie było. Nie wiem też do końca dlaczego... przecież jakoś szczególnie mi nie podpadli ostatnio (nie licząc dzikiego Hadesa). Z pomocą przybyła paczka od Szpunta, który uwarzył nowe piwo kooperacyjnie z wcześniej wymienionym browarem.
Oczywiście gdy zobaczyłem w jakim stylu był to trunek pierwsze co zrobiłem to jedno wielkie "meh". Ile tych podwójnych IPA potrzebujemy? Że to się ludziom nie znudziło jeszcze... Z drugiej strony pomyślałem sobie, że przecież dawno takowego nie piłem. Zwykłe AIPA owszem, ale imperialne nie bardzo.
Myślałem, że dostaniemy pewnego rodzaju miks stylów jeżeli chodzi o etykietę. Nic z tych rzeczy, zamiast tego mamy mocno minimalistyczną grafikę... która o dziwo mi się spodobała. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że nie lubię odblaskowych elementów na butelce. Co do samego piwa to wyczytałem, że wersja lana z beczki wyglądała jak Vermont IPA. Z butelki, która stała może jeden dzień, nic takiego nie zauważyłem. Piwo jest mętne, ale w granicach rozsądku. Kolor przypomina dojrzałą pomarańczę delikatnie wchodzącą w miedź. Piana śnieżnobiała, wysoka, ale szybko redukująca się. Przynajmniej ładnie oblepiała ściankę podczas umierania.
Podniecałem się ostatnio zapachem Vermont IPA z Pinty, ale Wormhole to już kompletnie inna liga. W tym przypadku nie wiem czy długotrwała rehabilitacja by pomogła... tak intensywny jest aromat. Co najlepsze nie jest przesadnie słodki (karmelowy) jak to się ostatnio zdarza u nas w przypadku tego stylu. A więc z czego składa się aromat? Z tropików i cytrusów oczywiście! Potężne mango atakuje zaciekle wspomagane przez soczystą pomarańczę. Aż sobie człowiek wyobraża miąższ na brodzie. Nie? A to przepraszam. Najwyraźniej to tylko moje fantazje. W tle delikatnie wypełniający karmel i guma balonowa. Jak się lekko ogrzeje to i nawet żywica wychodzi. O takie ajpy walczyliśmy Panowie i Panie.
O tak, już przy pierwszym łyku czuć, że będzie dobrze. Dość pełne, ale zarazem gładkie i w pewnym sensie sesyjne i orzeźwiające. Już dawno nie piłem tak zdradzieckiego piwa pod tym względem. Uważajcie na swój brzuch piwny. Wysycenie średnie, pomaga skontrować pełnie nie likwidując przyjemnego odczucia towarzyszącego sączeniu piw o tak wysokim ekstrakcie. Aż mi jest wstyd, bo przy całym moim hejcie do mocnego chmielenia amerykańcami podniecam się tym piwem jak młody... No ale jak mam reagować gdy przy każdym łyku czuję jakbym się wgryzał w soczyste cytrusy? I to całymi paletami. Brzoskwinia, mango, pomarańcza... lista nie ma końca. Wszystko to na delikatnej karmelowej podbudowie. Goryczka też wyśmienita. Owocowa, skojarzeń z grapefruitem raczej nie mam, ale wydaje mi się, że ma takie trochę ziemiste zacięcie. Finisz dobija leżącego na ziemi craftopijce zaskakującym albedo i pięknym miksem cytrusów z żywicą. Owszem, całość jest dość słodka, ale po pierwsze primo cała ta słodycz jest bardziej owocowa niżeli karmelowa, a po drugie primo ultimo goryczka idealnie wyrównuje granice. Aaa, no i uważajcie na alkohol. Jest idealnie ukryty więc może zaatakować znienacka. Jeżeli mam być szczery to nie kojarzę lepszej imperialnej IPA... w całej swojej karierze alkoholika. Przepraszam, degustatora.
----------
Styl: Imperial IPA
Alk: 8% Obj.
Ekstrakt: 20°
IBU: +/-100
Skład: słód (pilzneński, pszeniczny), cukier, chmiel (Citra, Amarillo, Centennial, Apollo), drożdże.
Do spożycia: 10.01.2018
do mnie jedzie, więc już nie długo sprubuję tego zacnego trunku :)
OdpowiedzUsuńA jednak tunel czasoprzestrzenny istnieje : ) Sama etykieta fajna, mimo tej nieszczęsnej folii odblaskowej. Po przeczytaniu stwierdzam, że użyli całkiem adekwatnej nazwa – „wormhole” świetnie łączy wytrawny świat goryczki i karmelową słodycz, lekki aromat cytrusów i ciężkie procenty. Piwo wielowymiarowe, dobre zarówno dla wielbicieli imperialnych, jak i tych, którzy po prostu mają ochotę na łyk czegoś nieszablonowego. Może to kwestia dobrego ujęcia, ale w szklance prezentuje się wyjątkowo elegancko. Inne recenzje równie zachęcające, więc grzechem byłoby nie spróbować. Dzięki!
OdpowiedzUsuńjest świetna, jak ja nie lubie wiekszosci polskich interpretacji IIPA, tak tą uwazam za jedną z lepszych:)
OdpowiedzUsuńJeszcze double trouble jest blisko, ale tu bogactwo aromatu i smaku bije wszystko:)