Coś mnie w tym roku zdrowie szwankuje. Może to zapowiedź zbliżającej się śmierci z powodu powolnego wkraczania w wiek starczy? Kto wie. Średnio co dwa tygodnie mam katar i/lub grypę, cholera wie dlaczego. Przecież nie latam goły na mrozie, o gardło też dbam. Wirusy panie, wirusy przeklęte.
Chyba trzeba sobie będzie zrobić swoisty detoks w postaci soku z pomarańczy, cytryny, imbiru i czosnku... Dobrze, że mam ze dwie degustacje w kopiach roboczych. Dziś sprawdzimy sobie zatem piwo z browaru Golem, pite w zeszłym tygodniu. Wiemy już, że chłopaki radzą sobie zacnie w departamencie piw ciemnych, ale jak wygląda sprawa z jasnymi?
Chyba trzeba sobie będzie zrobić swoisty detoks w postaci soku z pomarańczy, cytryny, imbiru i czosnku... Dobrze, że mam ze dwie degustacje w kopiach roboczych. Dziś sprawdzimy sobie zatem piwo z browaru Golem, pite w zeszłym tygodniu. Wiemy już, że chłopaki radzą sobie zacnie w departamencie piw ciemnych, ale jak wygląda sprawa z jasnymi?
Golemowe etykiety robią się coraz lepsze muszę przyznać. Atak zmutowanych szyszek chmielu? Ależ proszę. Przy tej nawet nie przeszkadza mi zbytnio jej kształt, którego nie cierpię. Kolor piwa przypomina lekko bladą pomarańczę, dziwacznie mętną. Nie, żeby tam jakieś farfocle latały, ale na pierwszy rzut oka przypomina trochę mętność soku z grapefruita. Piana niestety nie chciała się zbytnio utworzyć i bardzo szybko znikła ze szkła.
Nie ma co ukrywać, suszony grapefruit ładnie się wkomponował w aromat. Owszem mamy typowy miks owoców tropikalnych (mango, słodkie nektarynki i brzoskwinie), ale jest też specyficzna nuta cytrusowa, która fajnie przecina tę owocową słodycz. Taki grapefruit trochę wchodzący w pomelo moje ulubiene. Oj ładnie to pachnie, intensywnie i w dodatku dość długo.
No i to jest bardzo dobry przykład owocowego orzeźwienia w piwie, które nie jest przesadnie słodkie i mulące zarazem. Lekkie, sesyjne, średnio wysycone. Może odrobinę za nisko, ale jakoś za bardzo mi to nie przeszkadza. Przede wszystkim jest ono cholernie gładkie, pewnie za sprawą płatków owsianych. Znowu mamy do czynienia ze słodkimi tropikami pod postacią mango, liczi i czegoś gęstszego (chyba papaja). Bardzo dobrze kontrują to cytrusy, tutaj dodatkowo wrzucony grapefruit, trochę limonki i pomelo. Całość na wyraźnej, ale nie wtrącającej się za bardzo podbudowie słodowej, z takim chlebowym zacięciem. Goryczka średnia do niskiej, ale wyraźnie cytrusowo-żywiczna. Finisz trochę pusty, głównie grapefruit, cierpki przy samym końcu. Mimo tego bardzo dobre, orzeźwiające APA. Wincyj takich na wiosnę/lato poproszę.
----------
Styl: American Pale Ale
Alk: 4,3% Obj.
Ekstrakt: 11,5 Blg.
IBU: b/d
Skład: słód (pilzneński, bursztynowy), płatki owsiane, chmiel (Citra, Columbus, Magnum), suszony grapefruit, drożdże S-04.
Do spożycia: 09.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz