Pani kierowniczko, jak jest zima to musi być zimno! chciałoby się rzec po tych świętach... Tyle tylko, że mamy połowę kwietnia a tu śnieg pada za oknem. Nic straconego, przynajmniej ochota znowu człowieka naszła na jakieś cięższe piwo, w tym przypadku będzie to kooperacyjny porter bałtycki.
I to nie z byle jakiej kooperacji, mówimy tutaj o połączeniu sił aż czterech browarów, trzech polskich i jednego duńskiego. W dodatku do warzenia została użyta lukrecja, która pomaga w leczeniu wielu schorzeń. Nie wiem czy w postaci piwnej zachowuje ona te same właściwości, ale kto by to sprawdzał?
I to nie z byle jakiej kooperacji, mówimy tutaj o połączeniu sił aż czterech browarów, trzech polskich i jednego duńskiego. W dodatku do warzenia została użyta lukrecja, która pomaga w leczeniu wielu schorzeń. Nie wiem czy w postaci piwnej zachowuje ona te same właściwości, ale kto by to sprawdzał?
Browar w Gdynii pakuje swoje piwa w całkiem ładnie prezentujące się butelki. Pomijam już fakt zamknięcia, chodzi mi bardziej o szerokość tego półlitrowego szkła. Etykieta, mimo że z fajną grafiką, wydrukowana jest na słabej jakości papierze. Nic straconego, bo sam trunek ładnie wygląda w szkle. Piwo wydaje się być dość klarowne i czarne, z widocznymi brązowymi refleksami. Piana wysoka, po części dziurawa, ale utrzymująca się. Całkiem ładnie oblepia też ścianki szkła.
Wszystko byłoby okej gdyby nie jeden mankament... gotowany kalafiorek. Skubany pojawia się i znika w aromacie uprzykrzając trochę całościowy odbiór piwa. Na szczęście nie jest dominujący i na pierwszym planie pozostaje czekolada, trochę paloności i specyficzna słodycz karmelowa połączoną z lukrecją.
Bałem się, że piwo będzie wysycone do granic możliwości, bo korek (wraz z odrobiną piany) wystrzelił jak z armaty. Okazało się jednak, że nagazowanie jest wręcz na idealnym, średnim poziomie. Dzięki temu piwo pozostaje grubaśne w odczuciu i muszę przyznać, że jest się w co wgryźć. W smaku za to jest... dziwnie. Mam podobny problem co przy piwotekowym Double Trouble. No bo z jednej strony mamy gorzkawą czekoladę (taką lekko podpalaną) a z drugiej drapiącą słodycz (definitywnie karmel i lukrecja). W to wszystko wchodzą jeszcze ciemne owoce (głównie likierowa wiśnia), które robią za umowny łącznik pomiędzy słodyczą a wytrawnością. Na moje oko to drugie wygrywa nieznacznie. Jedno jest pewne, lepiej się to dogaduje ze sobą niż we wcześniej wymienionym imperialnym stoucie. Zadziwiająco mocna jest też goryczka o lekko palonym profilu. Na szczęście jest krótka i szybko wprowadza w finisz, gdzie w końcu pojawia się sól morska. Delikatna, bardziej odczuwalna na koniuszkach warg, ale zawsze. Tutaj też słodycz traci na sile a w jej miejscu pojawia się rozgrzewający alkohol. Bardzo dziwny i zarazem zadziwiająco drapieżny porter muszę przyznać. Na pewno ma duży potencjał na leżak według mnie.
----------
Styl: Porter Bałtycki
Alk: 8% Obj.
Ekstrakt: 22% Wag.
IBU: b/d
Skład: słód (pale ale, monachijski II, caramunich, carafa II, chocolate wheat, special B), chmiel (Marynka, Lubelski), lukrecja, sól morska, drożdże.
Do spożycia: 30.05.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz