Przyglądając się rynkowi piw rzemieślniczych łatwo można zauważyć, że sesyjne odmiany IPA, APA itp. stały się cholernie popularne na całym świecie. Dało mi to trochę do myślenia... no bo czym tak naprawdę jest "session [tutaj wklej swój ulubiony styl piwa]"? Na chłopski rozum jest to lżejsza odmiana danego stylu, ale wszyscy wiemy jak się kończy takie rozumowanie... Pamiętacie ból dupy o pojęcie "pijalności" piwa? No właśnie.
Wpisując w Google nazwę stylu znalazłem zabawny artykuł, którego tytuł idealnie pasuje do sytuacji: What the hell is a Session IPA? W skrócie: lekkie, SESYJNE piwo do 4% alkoholu (według purystów, normalnie to bardziej do 5%). Popijane głównie przez pracowników fizycznych podczas przerw, stąd niższa niż zazwyczaj ilość alkoholu. Dla mnie osobiście najważniejsza będzie lekkość trunku i po części orzeźwienie.
Na etykiecie tytułowa bandyciara (słowotwórstwo level podstawówka) czyli Belle Starr, Królowa Bandytów z czasów dzikiego zachodu. Zdziwiło mnie trochę, że browar wybrał zdjęcie z uśmiechniętą Belle, ale co mi do tego. Piwo ma kolor miedziany i jest lekko przymglone. Piana niska i niestety szybko zanika. Na szczęście pozostawia średniej wielkości lacing na ściankach.
Oho, aromacik bardzo przyjemny trzeba przyznać. Spodziewałem się czegoś gryzącego i zadziornego (pewnie przez nazwę piwa) a dostałem wyraźnie cytrusowe zapaszki. Pomarańcza, pomelo te klimaty. Trochę szybko zanika, no ale nic z tym nie zrobimy przecie. Ważne, że wad nie ma.
Łykłem sobie porządnie, w końcu to miało być sesyjne piwo. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu trochę morda mi się wykrzywiła. Nie zrozumcie mnie źle, całość jest dość lekka i Belle pije się szybko, mimo mocnego wysycenia (za mocnego jak dla mnie). Sęk w tym, że jest też dość wytrawne. Ale czy to na pewno taki wielki problem? Od początku atakują nas cytrusy, głównie grapefruit i pomelo. W oddali mamrocze jakaś karmelowo-słodowa podbudowa, ale czuć wyraźnie, że nie daje rady. Już nie mówię tu o dorównaniu mocą chmielowej części, a bardziej o podjęciu jakiejkolwiek walki. Goryczka wyraźna, ale kłująca trochę. Wyraźne albedo, w dodatku to mocniejsze, od pomelo. Do tego momentu można było uważać te "walory" za pewnego rodzaju orzeźwiający fetysz, jak dla mnie pasujący do karkóweczki z grilla. Niestety finisz psuje odbiór całości, jest taki jakiś... drętwy, łodygowy i niepotrzebne zalegający. Na pewno jest to piwo "do wypicia", ale większość craftopijców w naszym kraju zacznie narzekać zamiast spokojnie je wypić do grilla.
----------
Styl: Session American Pale Ale
Alk: 4,7%
Ekstrakt: 12,1%
IBU: 35
Skład: słód (pilzneński, pszeniczny, carahell, carabelge), chmiel (Centennial, Citra, Chinook, Equinox, Mosaic), drożdże US-05.
Do spożycia: 28.12.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz