Coś słabo mi wychodzi picie lekkich i orzeźwiających piw ze względu na porę roku. Co poradzisz... Moja wina, że jak tylko trochę mocniej zawieje i chmury zakryją niebo to w mojej głowie pojawia się piwniczna półka z leżakowanymi trunkami?
W dodatku na ostatnim WFDP Birbant rozlewał swoje barrel age (nowe warki bodajże) i jakoś mi się przypomniało, że mam blenda z pierwszego warzenia gdzieś schowanego. Co to za mieszanka? Ano akurat ten RiS leżał sobie w beczkach po rumie, whisky i bourbonie przez jakieś 10 miesięcy. Niestety świeżynka nie miała pochlebnych opinii, dlatego ta mała buteleczka przeleżała u mnie ponad rok. Sprawdźmy więc czy coś się zmieniło.
Etykieta od FLOV, znowu na poziomie. Bezgłowy jeździec trochę mi kreską przypomina postacie z dawnych teledysków metalowych. Do tego firmowy kapsel z samym logo i mamy bardzo przyjemnie wyglądającą butelkę. Piwo czarne jak tło etykiety, nieprześwitujące. Ładnie się prezentuje nawet przy tak niskiej pianie, która szybko się redukuje do równego kożucha.
Oho, pierwsze zaskoczenie. Aromat, mimo tak długiego leżakowania, pozostał intensywny i utrzymuje się praktycznie do końca picia. Mamy ciemne owoce, głównie śliwka, winogrono i coś, czego z początku za cholerę nie mogłem określić... a był to marcepan. Wszystko to na proper bazie czekoladowej, która wydaje się być bardziej po tej wytrawnej stronie. Po lekkim ogrzaniu wychodzi też przyjemny alkohol, mi osobiście kojarzący się z bourbonem.
Od czego by tu zacząć... no to tak: wysycenie niskie, a ciałko mimo parametrów i oblepiającej konsystencji nie wydaje się być jakoś szczególnie zapychające. Solidną podstawą znów okazała się być lekko gorzka czekolada (odrobinę delikatniejsza niż w aromacie). W dodatku opanowały ją owoce, znowu suszona śliwka, winogrono i coś czego się nie spodziewałem w ogóle... czerwona porzeczka. Ciężko było ją wyczuć, bo wszystko przykryte jest delikatnym popiołem, jak na stout przystało zresztą. Goryczka na poziomie wyczuwalnym, ale nie wtrącającym się zbytnio. Ma lekko palony profil. Finisz wyraźnie czekoladowy, gorzkawy, cierpki i z nutą suszonej śliwki. Bardzo miło i przyjemnie rozgrzewa od środka. Alkohol na pograniczu wyczuwalności, subtelny, jak dobry bimber... przepraszam, bourbon. Czuć, że nie jest to zwyczajny RiS. Cały czas pojawią się gdzieniegdzie nuty drewniane, waniliowe i alkoholowe, które na pewno przeszły do piwa z beczek. Może i nie są one dominujące (ani też wbijające w ziemię jakby to niektórzy chcieli), ale nie znaczy to, że samo piwo nudne i bez wyrazu. Wręcz przeciwnie. Patrząc na oceny sprzed roku mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że leżakowanie uratowało nie tylko moje kubki smakowe, ale też dobre imię panów z Birbanta.
----------
Styl: Russian Imperial Stout Barrel Aged
Alk: 10,5% Obj.
Ekstrakt: 24,5% Wag.
IBU: 50
Skład: słód (Pale Ale, monachijski, karmelowy, carafa I, carafa III), chmiel Magnum, drożdże s-04.
Do spożycia: 08.03.2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz