Spotkałem się ostatnio z bardzo ciekawą opinią. Otóż jeszcze parę lat temu craft wyśmiewał wszelakie radlery i dolewanie soku do eurolagerów. Wracamy do roku 2017 i co ? Półki sklepowe pełne mango wheatów, owocowych saisonów i innych milkshakeów. Nie żeby mi to przeszkadzało, lubię takie eksperymenty. Szczególnie gdy piwo nie gubi się w tym całym owocowym szaleństwie.
Na lato jak znalazł, chociaż osobiście wolę gose albo grodzisza. Problem jednak w tym, że często takie piwa owocowe są robione na odwal. Dodatki zamiast orzeźwiać zamulają cały trunek, a nie o to spragnionemu człowiekowi chodzi w upalny dzień. Zobaczymy jak będzie tym razem, chociaż przyznam się szczerze, że darzę Piwojada dużym zaufaniem.
Na lato jak znalazł, chociaż osobiście wolę gose albo grodzisza. Problem jednak w tym, że często takie piwa owocowe są robione na odwal. Dodatki zamiast orzeźwiać zamulają cały trunek, a nie o to spragnionemu człowiekowi chodzi w upalny dzień. Zobaczymy jak będzie tym razem, chociaż przyznam się szczerze, że darzę Piwojada dużym zaufaniem.
Przezroczysta etykieta done right. Już pomijam fakt, że jest to istny koszmar każdego fotografa. Wciąż jednak czekam na kapsle firmowe z sylwetką zwierzaka. Piwo ma ciemny pomarańczowy kolor przechodzący w czerwień, zapewne od truskawki. Mętne, i to bardzo. Piana niska, szybko się ulatnia łapczywie chwytając się ścianek.
Aromat zaskoczył mnie dość mocno. Owszem, było czuć truskawki, ale w jakiejś takiej dziwnej formie... tak jakby jogurtu owocowego. Do tego przyprawy, głównie czarny pieprz i niestety klej do tapet. Tyle dobrze, że nie dominuje on nad resztą i tylko czasami przeszkadza, wywołując mały grymas niechęci na twarzy.
W smaku czuć, że to saison z grubszym ciałkiem. Każdy łyk wydaje się być delikatnie zapychający, ale też gładki w odczuciu. Wysycenie średnie, wydaje się pasować do całości. Już na początku zdaje sobie człowiek sprawę, że ma do czynienia z dość mocno przyprawowym trunkiem. Pieprz pierwszy atakuje, a zaraz po nim owoce. Tutaj niestety truskawka nie pojawia się w ogóle. Zamiast niej mamy miks lekko sfermentowanej już pomarańczy, gruszki i... banana. Na serio, skojarzenia z koźlakiem pszenicznym są silne w tym momencie. Goryczka praktycznie zerowa, zastępuje ją lekka cierpkość i świeżo szpachlowane ściany w nowym mieszkaniu zakupionym za 30-letnie raty. Finisz mocno cierpki, momentami do granic wytrzymałości. Pieprzowo-owocowy z przewagą cytryny, a bardziej jej skórki. Jeżeli mam być szczery to całość wydaje się być trochę niedorobiona. Lubię chłopaków z Piwojada, ale tutaj wyraźnie brakuje skrupulatności za którą ich cenię. Już nawet nie będę wspominał o truskawce, którą jakby nie patrzeć wyraźny saison przykrył kompletnie.
----------
Styl: Strawberry Saison
Alk: 7,1% Obj.
Ekstrakt: 14°
IBU: b/d
Skład: słód (jęczmienne, pszeniczny), chmiel, drożdże, truskawki.
Do spożycia: 14.02.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz