Jakby tak się chwilę zastanowić to jestem pewnego rodzaju craftowym patriotą. Rzadko kiedy pijam zagraniczne piwa, a już na pewno nie te znane i często stawiane jako przykład dobroci piwnej rewolucji. Wolę się bawić na własnym podwórku, przecież nie brakuje u nas smacznych i poprawnych trunków.
Siedzę jednak na różnorakich forach czy też grupach społecznościowych i aż mnie coś strzela jak widzę zachwyty i spuszczanie się nad kolejnym zagranicznym klasykiem. Ja rozumiem, że te piwa mogą być wyborne, ale weźmy np. takie Omnipollo... jak piwo warzone z ekstraktem/aromatem może kosztować 30-40zł za mała butelkę? To kolejny przykład głupoty jaką jest podejście "sztosy muszą być drogie". Dlatego będąc ostatnio w sklepie wziąłem pierwszą lepszą butelkę z w/w browaru. Od tak, żeby sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi. Jeżeli mnie pamięć nie myli to jak na złość w tym piwie akurat aromatów nie ma.
Trzeba przyznać, że mała butelka ma swój urok. Szczególnie przy tej dziwnie kojarzącej się etykiecie (namalowanej na szkle). Pozwólcie, że zinterpretowanie grafiki pozostawię Wam. Kapsel niby czysty, ale kolorowy za to. Samo piwo wygląda wybornie. Ładny złoty kolor, zmętnione. Trochę przypominający pomarańczę z dodatkiem mleka. Piana niska i dziurawa, ale kożuch który po niej zostaje wygląda jakoś tak dziwnie hipnotajzing.
Mój pesymizm został, delikatnie mówiąc, zahamowany już przy pierwszym niuchu. Wyraźny zapach owsianki z lekką słodyczą laktozy to rzecz, której się szczerze mówiąc nie spodziewałem. Po chwili dochodzą tropiki i cytrusy. Jeżeli mnie nos nie myli to marakuja wyróżnia się dość wyraźnie. Wanilia gdzieś mocno w tyle, ale jednak wystarczająco wyczuwalna. Czasami wychodzą też wafle.
W ustach wydaje się być gładkie, jak to zazwyczaj bywa z piwami z dodatkiem owsa. Wysycenie na średnim poziomie, nie przeszkadza zbytnio. Całość jest jednak bardzo wyraźna w smaku, drapieżna wręcz. Wytrawne z natury, grapefruitowe do bólu. Żywica z początku robi za dodatek, ale bardzo szybko zyskuje na sile, zaraz przed uderzeniem goryczki. Ta jeńców nie bierze i w życiu bym się jej nie spodziewał przy zwykłym pale ale. Na finiszu mała zmiana, dochodzą pędy sosny i bardzo, ale to bardzo delikatna wanilia. To jednak albedo z grapefruita nadal rządzi. Całość mocno wytrawna i bez upragnionego efektu "ice cream". Wanilia na wyczerpaniu, a laktoza znikła kompletnie. Wybitnie uwarzone i goryczkowe pale ale, no ale niestety TYLKO pale ale.
----------
Styl: Pale Ale
Alk: 5,6%
Ekstrakt: b/d
IBU: b/d
Skład: słody, owies, pszenica, laktoza, wanilia.
Do spożycia: 25.10.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz